SHEETAL'S POV
Czasem zastanawiam się nad tym czy rzeczywiście Tiara miała rację chcąc przydzielić mnie do Gryffindoru. Czy naprawdę aż tak nie pasuję do Slytherinu? Podłość, która we mnie drzemie czasem pokazuje mi, że jednak chyba powinnam być Ślizgonką.
A może to po prostu kwestia tego, że nie ważne w jakim domu bym była, jestem po prostu złym człowiekiem.
Wizja spędzenia kolejnych dwóch dni w tym samym, ogarniętym manią czystości krwi gronie czarodziejów, nie zapowiada się wcale dobrze.
Teraz jeśli tylko ukazałabym choćby cień sprzeciwu w stosunku do poglądów, jakie głoszą, zostałabym pożarta- jeśli mieliby chociaż odrobinę lepszy humor może zgodziliby się łaskawie upiec mnie albo podać w sosie na kolację, a nie rozszarpać żywcem.
Gdybym wtedy jeszcze mogła mówić, życzyłabym pewnie smacznego w pochłanianiu kłamstw, które w sobie noszę. Aczkolwiek nie wiem czy zdecydowali by się zjeść zdrajcę krwi, w obawie że jeszcze stanie się tragedia i będą musieli w ogóle zaakceptować to, że istnieję i nie wierzę we wszystkie pieprzone brednie o tym, że mugole, mugolaki i mieszańcy są gorsi. Ludzie to ludzie, nie dzielą się na lepszych i gorszych poprzez to jakiej krwi się urodzili, dzielą się na dobrych i złych pod pryzmat tego, jacy są- ich zachowań, tego co mówią i robią- rodzina i pochodzenie nie ma znaczenia.
Nie powinno mieć znaczenia.
Dlaczego więc tak bardzo boję się przyznać, że nie jestem taka jak oni?
Kiedy wczoraj po rozmowie z Andromedą wróciłam do swojego pokoju i położyłam się w końcu spać, nie mogłam zasnąć- oczywiście, że nie mogłam, bo to ja i moje myśli mnie nie lubią, a już na pewno nie lubią się zamykać i być cicho na tyle, by pozwolić mi odpocząć we śnie, analizowałam całą rozmowę z Dorą w każdym możliwym wariancie, ale tak naprawdę do niczego nowego nie doszłam. Nadal nie wiem kim jestem, czego chcę, ani jak ze wszystkim sobie poradzić, tyle że tym razem jest ktoś, kto w jakiś sposób podziela mój los i wiem, że przynajmniej ona jedna nie odwróci się ode mnie, gdy wszystko się spieprzy i rozleci, jak domek z kart.
Nie mogę jednak powiedzieć, że z myślą, że Dora wie, jak to jest czuć się niepasująca do reszty, jest mi lepiej. Wcale nie jest i nie wyobrażam sobie, żeby czyjeś nieszczęście mogło w jakikolwiek sposób mi pomóc.
Jestem więc po godzinie snu i olbrzymiej ilości cukru, którą pochłonęłam na śniadanie, ale mam wrażenie, że moja tolerancja na własną rodzinę dzisiaj jest na wyczerpaniu. Dlatego przez cały dzisiejszy dzień zaszywałam się w pokoju Regulusa na najwyższym piętrze w domu Blacków, których dom znajduje się na Grimmauld Place 12, po drugiej stronie ulicy z mojego domu i na zmianę rozmawiałam z przyjacielem i narzekałam na wszystko.
Szczerze dziwię się, że w którymś momencie po prostu nie wyrzucił mnie przez okno, bo momentami irytowałam nawet siebie samą, ale być może Regi ma jednak więcej wewnętrznego opanowania.
Ukrywanie się od rana nie było jednak kryjówką na wieki i niestety wiedziałam, że wieczorem będę musiała wrócić do domu na kolację- wraz z całą moją rodziną, rodziną Black i Malfoy'ów.
Gdy spędzaliśmy święta u nas schemat powtarzał się zawsze tak samo- zresztą, jak nie u nas to też, tylko że to nie ja miałam problem z rodzinką siedzącą na głowie: spotykaliśmy się wszyscy w dniu Wigilii dwudziestego czwartego grudnia na wykwintnej wspólnej kolacji, podczas której prowadziło się przede wszystkim okropnie sztywne i nudne dyskusje z resztą rodzin, a potem wszyscy wracali do swoich domów, aby wrócić następnego dnia o tej samej wieczornej porze oraz kolejnego, żeby jeszcze wbić ostatni gwóźdź do trumny interesujących zajęć. Blackowie od strony Regulusa wracali do siebie po drugiej stronie ulicy, ci od strony Andromedy teleportowali się do siebie, podobnie jak Malfoy'owie. Wtedy w domu zostawała tylko reszta mojej rodziny; nie rozumiem dlaczego oni też nie mogli się teleportować, ale chyba to ma coś wspólnego z "zacieśnianiem rodzinnych więzi".
CZYTASZ
The Sound of Broken Heart // Syriusz Black
Teen Fiction- Czego ty się tak bardzo boisz w relacji z nią, że gdy tylko znów się do siebie zbliżycie, ponownie ją odsuwasz, Syriuszu?