Rozdział XXV

459 54 25
                                    

SIRIUS' POV

Ja pierdolę.

To chyba jedyne słuszne określenie na sytuację, w której się właśnie znajduję.

Czuję na sobie wzrok Sheetal i dłoń Dorcas na kolanie, i zamknięcie tej dwójki w jednym pokoju to bardzo, bardzo zły pomysł i wolałbym uniknąć ich zetknięcia razem, ale najwidoczniej wszechświat po raz kolejny stwierdził, że zakpienie sobie ze mnie będzie zabawne.

Siedzimy w tym kółeczku na podłodze i każdy ma idealny wzgląd na każdego, ale fakt, że Sheetal siedzi dokładnie naprzeciwko mnie i widzę jej spojrzenie za każdym razem, gdy podnoszę wzrok, to dodatkowy środkowy palec wystawiony w moją stronę od świata.

Nie wiem dlaczego James wpadł na tej jakże wybitny pomysł zagrania w butelkę, jakbyśmy cofnęli się o trzy lata i próbowali znaleźć pretekst na przelecenia laski, ale najwyraźniej resztę tak samo powaliło, że w ogóle się na to zgodziliśmy- choć to chyba w dużej mierze wina alkoholu, którego raczej nikt dzisiaj nie szczędził.

Swoją drogą, siedemnaste urodziny to jeden wielki bullshit- wcale nie budzisz się z uczuciem, że jesteś bardziej dorosły, ogarnięty życiowo albo wolny i możesz robić co chcesz. Budzisz się i jesteś w takim samym gównie w jakim byłeś poprzedniego dnia, tak samo niewystarczający, popieprzony i pod toną zasad, które wciąż cię obowiązują, nawet jeśli stałeś się właśnie "dorosły".

Potter kręci butelką, a ja mam wrażenie, że atmosfera zgęstniała, jakby nikt specjalnie nie kwapił się do wyrzucenia wszystkich swoich brudnych tajemnic na wierzch.

- Marlena- mówi, gdy butelka wskazuje blondwłosą Gryfonkę.- Prawda czy wyzwanie?

Dziewczyna spogląda po wszystkich, zawiesza na moment wzrok na Remusie, po czym wzrusza ramionami.

- Prawda, bo jednak bardziej boję się tego, jakie wyzwanie mógłbyś mi dać.

- Od jak dawna podoba ci się Remus?- pyta James, biorąc do ręki piwo.- Sorry, zaczynam trzeźwieć. Piję bez gry. Nie musisz dziękować, Luniaczku, za to pytanie.

McKinnon uśmiecha się delikatnie i ponownie spogląda na Lupina; najwyraźniej jednak wcześniej nigdy tego nie wyjawiła.

- Od czwartego roku- przyznaje.- Po walentynkach, no wiecie, wtedy jak się wszyscy tak strasznie spiliśmy.

Faktycznie, pamiętam ten dzień- głównie jednak pamiętam potwornego kaca następnego dnia, bo nie mogę tego samego powiedzieć o tamtym wieczorze- wtedy po raz pierwszy tak naprawdę chlaliśmy i chociaż nie przyjaźniliśmy się wtedy ani z Marleną, ani Dorcas, a już tym bardziej nie z Lily, która wtedy nas nienawidziła i wypominało, jakimi szmatławcami jesteśmy na każdym kroku, to tego jednego dnia wtedy zjednoczyliśmy siły, aby pokonać butelki Ognistej Whisky, aczkolwiek raczej nie były ich wtedy tak wiele, jak teraz, bo alkohol bardzo szybko nam wszedł i już po chwili wszyscy umieraliśmy

Remus uśmiecha się i całuje Marlenę, która potem kręci butelką.

- Dorcas, prawda czy wyzwanie?

- Prawda.

Nawet mnie to nie dziwi. Chyba powinniśmy wyciąć z nazwy gry "wyzwanie".

- Jaki miałaś najbrudniejszy sen i z kim?

Chyba wszyscy są zaskoczeni tym pytaniem w równym stopniu; Marlena wydaje się zbyt niewinna, żeby zadać takie pytanie, ale najwidoczniej alkohol robi swoje.

- Nie wiedziałem, że umawiam się z takim zboczuszkiem- śmieje się Remus.

Dorcas spogląda na mnie, a ja staram się ignorować jej wzrok i zaciskającą się wokół mojego kolana dłoń.

The Sound of Broken Heart // Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz