Rozdział XX

455 46 35
                                    

SIRIUS' POV

Minęły dwa dni od rozpoczęcia szkoły po przerwie świątecznej, a ja już zaczynam żałować, że chciałem, aby święta się skończyły.

Ostatnie dwa wieczory spędziłem z James czyszcząc kociołki w sali Slughorna, bo McGonagall stwierdziła, że skoro mamy szlaban to ona nie godzi się na nic nierobienie podczas tego czasu, a skoro w jej klasie nie ma zbytnio co czyścić, Ślimak na pewno się ucieszy na dodatkową pomoc. Oczywiście nie zostawiła nas samych- choć nie byliśmy w jej sali, ona zajęła miejsce za biurkiem, gdzie normalnie siedzi Horacy Slughorn i przez godzinę obserwowała nas jednym okiem, drugim sprawdzając jakieś wypracowania.

Świetna zabawa. Zwłaszcza, jak wczoraj przyszedł ulubiony kolega Severus Snape, który chyba nie został poinformowany o naszym pobycie w klasie do eliksirów, skoro się tam pojawił. Udawał jednak, że nie robi sobie nic z naszej obecności, bo przecież przy profesor Minervie nic nie mogliśmy mu zrobić- cóż, w teorii nie, w praktyce jego kociołek wybuchł trzy razy, raz osmalając mu całą twarz, dwa razy rozlewając cały eliksir po klasie. McGonagall kazała mu posprzątać, choć on zapierał się, że to nasza wina, miał rację, ale bynajmniej ani ja ani Potter nie zamierzaliśmy tego przyznać.

Przez cztery lata toczyliśmy z nim bój, bo jest nudnym, gburowatym palantem, który od pierwszego dnia w szkole irytował wszystkich z tym swoim cholernym podlizywaniu się Slughornowi, który traktował go jak księcia z powodu jego zdolności do eliksirów. Nie mogę zaprzeczyć, że typ jest dobry w tych swoich miksturach, co tylko dodatkowo jest wkurwiające.

Chyba wszystko zaczęło się podczas pierwszej jazdy pociągiem do Hogwartu, gdy poznałem resztę Huncwotów, no i siedzącego z Lily w przedziale, Severusa. Dosiedliśmy się do nich i od słowa do słowa wyszło, że jest zagorzałym zwolennikiem Slytherinu. To dziwne, jak wszystko się wtedy potoczyło, bo w ostatecznie taki sam los miał czekać mnie, ale w tamtym momencie, gdy Potter kłócił się z Snapem, ja rozmawiałem z Sheetal, która wydawała się nadzwyczaj przestraszona. Ona bała się, że nie trafi do Ślizgonów, ja chyba bardziej, że tam trafię. Sam nie wiem, wtedy na szali miałem możliwość stracenia rodziny i najlepszej przyjaciółki albo nowo poznanych znajomych, którzy najwyraźniej nie pałali miłością do Domu Węża. Ja zresztą też nie, ale to potem już nie miało znaczenia, bo trafiłem do Gryfonów i wszystko inne stało się bez znaczenia- bez znaczenia było to, co chciałem czy nie chciałem, Tiara Przydziału zadecydowała za mnie.

Konflikt ze Snapem zaostrzał się coraz bardziej przez cztery lata, zwłaszcza gdy na czwartym roku James stwierdził, że chce się umówić z przyjaciółką Ślizgona, Lily Evans, która jednak zdecydowanie nie była chętna- tak, żeby było bardziej ironicznie, głównie dlatego, że Potter nabijał się z Śmiecierusa, ksywka jaką kiedyś mu nadaliśmy bardzo wtedy pasowała. Punktem kulminacyjnym było jednak, gdy na piątym roku Snape nazwał Lily szlamą i ich przyjaźń ostatecznie się rozpadła, a dziewczyna zaczęła spędzać więcej czasu z Marleną i Dorcas, a co za tym poszło, również z nami.

Dla Pottera to była już wygrana walka ze Snapem, więc przynajmniej częściowo odpuścił. Też myślę, że znudziło mu się już zawracanie sobie głowy tym palantem. Tak samo ja odpuściłem, bo naprawdę to nie było warte już dłużej zachodu. Co nie zmienia jednak faktu, że wciąż czasem, jak nadarzy się okazja, zrobimy Śmiecierusowi jakiś żart, uprzykrzający życie.

- Od dzisiaj do końca tygodnia będziecie pracować w parach- mówi profesor McGonagall teraz, podczas transmutacji w środę rano.- Praca będzie nad zadaniami, które wam rozdam o komplikacjach podczas przemiany ludzi w zwierzęta oraz przedmiotów w zwierzęta.

Przez klasę przechodzi zniechęcony pomruk, a zaraz po tym szepty uczniów, zapewne wymieniających się ustalaniami, kto z kim będzie pracował.

The Sound of Broken Heart // Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz