Rozdział XIV

493 45 20
                                    

SIRIUS' POV

- Planujesz może jednak odezwać się chociaż raz zanim dojedziemy do Londynu?- pyta James, siedzący naprzeciwko mnie, gdy wracamy pociągiem z Hogwartu.

Odrywam wzrok od znikającego za oknem świata, pędzącego sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę i wbijam wzrok w Pottera. Wzruszam jedynie ramionami, bo prawda jest taka, że nie zamierzałem.
- Możesz nam wyjaśnić co się dzieje?- dodaje Peter, którego głos jest zestresowany za każdym razem, gdy coś mówi.

Wzdycham i opieram się łokciami na kolanach.

Nie wiem jak właściwie miałbym im wyjaśnić całą sytuację- żadne z nich nigdy nie miało takiego problemu, ich rodziny kochają ich bez względu na wszystko. Dla mojej przestałem istnieć, stałem się problemem i hańbą- dla nich nie jestem już człowiekiem, jestem zdrajcą.

- Nie chcę wracać do domu- mówię.- Rodzice, ehh, oni nie zrozumieją. Właściwie mógłbym nie wracać do domu. Oni już mnie tam nie będą chcieli.

- Na pewno nie będzie tak źle, jak ci się wydaje- odpowiada Remus, zamykając wcześniej czytaną przez siebie książkę.- Myślę, że widzisz to zbyt pesymistycznie.

- Jasne, przecież od razu uściskają mnie z otwartymi ramionami- prycham głośno, klaszczę kilkukrotnie, aby pokazać idiotyczność tej wizji.- Och, Syriuszu, tak się cieszymy, że złamałeś tradycję naszej rodziny i sprawiłeś, że opinia publiczna nam spadła! Jeeeeej, czemu by tu nie skakać z radości? Chodź, synu, uczcijmy twój powrót, tak się z ojcem stęskniliśmy!

Czuję na sobie wzrok trójki przyjaciół, i widzę też, że wymieniają między sobą spojrzenia, mówiące tylko tyle, że nie wiedzą jak zareagować. Cóż, ja też nie wiem jak powinni, nie wiem nawet czego bym od nich chciał- może poza zbudowaniem machiny czasu, która zdołałaby przywrócić mnie do Ceremonii Przydziału i pozwoliłaby mocno namieszać w biegu wydarzeń. Ale w sumie może wtedy nie poznałbym reszty Huncwotów, więc chyba wcale nie byłoby to takim dobrym wyjściem.

Nie ważne jak potoczyłoby się moje życie, zawsze kogoś tracę.

- Jeżeli będziesz chciał to możesz przyjechać do mnie- proponuje James, uśmiechając się i przeczesując włosy ruchem ręki.- Całe wakacje jestem w domu, bo tata nie dostał urlopu z Ministerstwa i musi całe lato pracować. Ale, wiesz, nie jestem pewny czy chciałbyś u mnie nocować. Mama od roku próbuje zajść w ciążę, bo nagle zachciało jej się drugiego dziecka. Pff, jakby nie wystarczał im jeden zajebisty syn! Ale no, nie polecam. Mam nadzieję, że już się ogarnęli, bo w święta to była masakra.

Nie wiem czy James mówi poważnie czy żartuje, chcąc rozweselić atmosferę, ale to działa i wszyscy wybuchamy śmiechem.

- Ja tam się nie dziwię, dlaczego chcą drugie dziecko- mówię, unosząc kącik ust do góry.- Gdybym miał ciebie za syna też bym chciał mieć drugie dziecko. Może ono odziedziczyłoby trochę mniej głupoty, a więcej mózgu.

Zanim zdaję sobie sprawę z tego, co się dzieje, chłopak bierze coś w dłoń i rzuca mnie w głowę. Na kolana spada mi opakowanie czekoladowych żab. Przerzucam wzrokiem kilkukrotnie z pudełka na Jamesa i z powrotem.

- Czy ty właśnie oberwałeś z czekoladowych żab?- śmieje się Remus, wypowiadając słowa, które krążyły mi po głowie.

Potter uśmiecha się triumfalnie do mnie.

- Co najwyżej rodzice mogliby chcieć drugie dziecko, aby świat mógł nacieszyć się zajebistością Potterów- mówi.- Chyba że chcieliby, aby ono było moim małym sługą i wykonywało moje rozkazy.

The Sound of Broken Heart // Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz