Rozdział XIX

465 40 22
                                    

SIRIUS' POV

- Ty wstrętny bachorze!- dociera do mnie krzyk mamy, gdy tylko przekraczam próg domu.- Ty cholerny zdrajco krwi! Zakało mego łona! Jak śmiałeś nas tak ośmieszyć?! Taka hańba, taka zdrada! Och, Merlinie! Jak mogłeś, gówniarzu?!

Nie widziałem się z rodzicami od zeszłego roku, gdy żegnałem się z nimi na peronie przed pierwszym w życiu pojechaniem do Hogwartu. Ale jakoś nie było mi tego szkoda, a już na pewno nie teraz, gdy pierwsze słowa, jakie słyszę od matki są słownym atakiem.

Kobieta wygląda jakby w ciągu ostatnich miesięcy, zestarzała się o dobre dziesięć lat- na jej skroniach i wokół brwi pojawiły się chyba pierwsze zmarszczki, a skóra stała się chorobliwie blada. Zastanawiam się czy jej wygląd w końcu odwzorował parszywy charakter.

- Ciebie też miło widzieć, mamo- prycham, zaplatając ręce przed sobą.- Wiem, że nie masz szerokiego zasobu słownictwa, ale użycie innych epitetów też by było dobre. Wspaniały albo niesamowity chyba by bardziej do mnie pasowało.

Pierwszy raz obecność w tym domu wydaje mi się nie na miejscu, a wszystko w środku mówi, że jestem tu intruzem, obcym, który nie powinien nigdy więcej przekroczyć progu.

- Daruj sobie te bezczelne teksty- wtrąca tata, opierający się o blat za sobą. Jego głos jest zimny, ale niepokojąco cichy.- Myślisz, że jak teraz wypadamy w towarzystwie? Przez takiego gówniarza będziemy mieć problemy.

Przeskakuję wzrokiem od matki do ojca, ale prawda jest taka, że nie chciałbym patrzeć na żadnego z nich. W ogóle nie chciałbym tu być.

- Oczywiście, opinia publiczna ważniejsza niż syn- odpowiadam, mając nadzieję, że wyczują, jak bardzo ta dyskusja jest poniżej godności każdego z nas.- Nie chodziliście do jakiejś szkoły dla przyszłych rodziców, że nie wiedzie podstawowych informacji o rodzicielstwie? Chociażby takich, że powinniście przedkładać dobro rodziny ponad znajomych.

Wiem, że wkurwiam ich jeszcze bardziej i że to nie skończy się dobrze, ale nic innego mi nie zostało. Mogę walczyć z tym, co nieuchronne albo poddać się od razu- walka jest jednak bardziej godna.

- Obrzydliwa kreaturo! Pieprzony zdrajco krwi! Naucz się szacunku- warczy kobieta, uderzając dłonią o stół.- Mówisz do mnie jak do szmaty!

- Jeszcze raz taki tekst, a naprawdę pożałujesz, cholerny zdrajco krwi!- dorzuca Orion Black.

Wbijam w niego wzrok i unoszę jedną brew do góry, ignorując wszystko, co krzyczy we mnie, abym uważał i mówię słowa, których konsekwencje spychają mnie do piekła.

- Nie mówię do ciebie jak do szmaty, mamo. Mówię po prostu do ciebie, ale najwyraźniej to synonimy.

Potem wszystko, jakby przyspiesza. Nie, nie przyspiesza; dzieje się w zwykłym tempie, nie jest melodramatycznie ani powolnie. Jest po prostu nagle i zanim zdaję sobie sprawę, co się dzieje, jest za późno, abym mógł jakkolwiek zareagować.

Coś przelatuje przez powietrze i uderza w mój policzek, po czym rozbija się o ścianę za mną. Odłamki porcelany rozsypują się po podłodze.

- Crucio!- głos matki zdaje się dobiegać z bardzo daleka, a niewyobrażalny ból ogarnia moje ciało.

Zostałem strącony do piekła, bo na to pozwoliłem, bo nie umiem trzymać języka za zębami, bo naraziłem się na wściekłość rodziców nie tylko trafieniem do Gryffindoru, ale również osobą, jaką się stałem. Zrzucili mnie do piekła, bo dla nich przestałem już istnieć- przestałem być człowiekiem i synem, a stałem się problemem i zakałą rodziny.

The Sound of Broken Heart // Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz