Rozdział XXI

465 39 19
                                    

SHEETAL'S POV

- Syriusz! Syriusz, wstawaj! Wstawaj, bezmózgi gumochłonie!- zaczynam skakać po łóżku chłopca.- Daaaaaalej, obudź się, śpiąca królewno!

Upadam na kolana na łóżku przyjaciela i kładę się na nim wyciągnięta w poprzek, uderzając go w żebra kilkukrotnie.

Po chwili budzi się, czuję pod sobą jak porusza nogami, po czym zrzuca mnie z siebie i podnosi się do pozycji siedzącej.

- Złaź ze mnie, grubasie- jęczy.- Czy ty zawsze musisz mnie budzić? Która godzina?

Uśmiecham się do niego i rzucam mu na szyję, powalając z powrotem na łóżko, śmiejąc się.

- Wszystkiego najlepszego, głumochłonie!- wrzeszczę wprost do jego ucha, ignorując zadane pytania. Nie zdziwię się, jeśli uszkodzę mu bębenki.- Wiesz, zdrówka, szczęścia, radości, spełnienia marzeń... Bla, bla, bla. Mam lepsze życzenia: dużo mnie w twoim życiu, jeszcze więcej mnie i najwięcej mnie!

Chłopiec śmieje się krótko i patrzy na mnie rozbawionymi, stalowymi oczyma, w których powoli znika zaspanie.

- Od takiej ilości twojej głupoty się rozchoruję- prycha, targając mi włosy.- Tobie również, najlepszego, głupolu.

Nie mam dzisiaj urodzin i oboje doskonale o tym wiemy, ale od zawsze rodzice wyprawiali nam wspólną uroczystość, ponieważ byliśmy praktycznie nierozłączni i nie chcieliśmy świętować osobno- dodatkowym czynnikiem był również fakt, że moje urodziny są zaledwie trzy dni po Syriusza. Więc od zawsze rodzice po prostu traktowali rocznicę naszego przyjścia na świat, jakbyśmy urodzili się w ten sam dzień, a nam to odpowiadało. Plusem był też fakt, że w faktyczny dzień moich urodzin, tata prosił Mgiełkę, aby zrobiła tort jeszcze raz- a ciasta nigdy nie odmówię.

Potem wstajemy w końcu z łóżka i zbiegamy na dół, gdzie tata szykuje dla nas naleśniki na śniadanie- rodzice Syriusza pozwolili mu u mnie nocować, przyjdą później na obiad razem z Regulusem i dadzą prezenty i będzie wspaniale, bo w urodziny mama nigdy nie pracuje, a państwo Black są wtedy zawsze rozweseleni.

Gdy tylko tata nas dostrzega łapie nas w objęcia i przytula mocno, aż niemal czuję jak trzeszczą mi kości. Jest najcieplejszą osobą, jaką znam, najlepszym tatą, jakiego można sobie wyobrazić.

Pozwalam się prowadzić Potterowi wzdłuż korytarzu, nie zaciąga mnie nigdzie siłą, jego uścisk wokół mojego nadgarstka jest zaskakująco delikatny, nie rzucił na mnie Imperio, abym zgodziła się za nim pójść.

Robię to zupełnie nieprzymuszona, głównie z ciekawości i poczucia, że jednak mam z nim o czym porozmawiać, choć nie wiem czy znalazłabym aż trzy rzeczy, które są do wyjaśnienia.

Chociaż Lucjusz automatycznie zaprotestował na słowa Jamesa o tym, że musi ze mną porozmawiać w cztery oczy, to wcięłam mu się w słowo i poszłam za Gryfonem, mimo że nie do końca było to rozważne zachowanie. W ostateczności nie wiem co ten człowiek planuje, a fakt że jest Huncwotem wcale nie pomaga- w końcu z jakiegoś powodu nazwa ich paczki się przyjęła nawet wśród nauczycieli.

- Jeżeli zamierzasz mnie zamordować i wrzucić zwłoki do jeziora albo zaraz coś wybuchnie mi w twarz, to pożałujesz, że urodziłeś się chłopcem- ostrzegam, wbijając wzrok w plecy Pottera.
Gryfon nawet nie zaszczyca mnie spojrzeniem, ale jego ramiona unoszą się odrobinę wyżej, jakby próbował powstrzymać śmiech.

- Uspokój się, Gelbero- mówi.- Gdybym chciał cię zabić wybrałbym moment bez świadków. Teraz twoja śmierć byłaby zbyt oczywiste, skoro widział mnie Malfoy. Nie uważasz, że to byłoby głupie z mojej strony, gdybym faktycznie chciał cię zamordować? Nie to, że nie mam powodów, ale jednak...

The Sound of Broken Heart // Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz