Rozdział VIII

636 46 37
                                    

SHEETAL'S POV

Gdy moja śnieżnobiała sówka, Fallow, przylatuje z listem w dziobie, słońce jeszcze nie wzeszło, a ja siedzę w Wielkiej Sali, próbując sklecić referat na eliksiry o Wywarze Żywej Śmierci, ale jak na razie jedyne co mam to podpis- nie jest to najwyższe osiągnięcie jak na dwadzieścia minut gapienia się w pustą kartkę przed sobą.

Ptak siada przede mną i wypuszcza list, po czym patrzy na mnie ogromnymi, czarnymi oczkami, które lśnią w świetle świec, zawieszonych pod sufitem i na ścianach. Fallow przekręca główkę, a ja głaszczę ją delikatnie po niej, rozrywając kopertę, aby wyjąć napisany starannym pismem list od Andromedy Black.

Droga Sheetal,
Cieszę się, że napisałaś i najmocniej przepraszam, że nie odpisałam wcześniej, ale ostatnio dzieje się tak wiele, że nie miałam nawet chwili, aby usiąść i w spokoju dać ci odpowiedź. Nie martw się, u mnie wszystko dobrze, nawet lepiej- spotykam się z kimś. Muszę jednak przyznać, że wolałabym nie zdradzać ci jego imienia listownie, ponieważ jeśli ktoś by się dowiedział, miałabym poważne kłopoty. Nie powinnam się z nim spotykać, wiem że to złe i moja rodzina nigdy go nie zaakceptuje, ale widzisz, Sheetal, nasze serce nie zawsze słucha rozsądku. Nie mogę powiedzieć, że wolałabym nigdy się w nim nie zakochać, bo byłoby to kłamstwem- on sprawia, że czuję się lepsza i przy nim jestem szczęśliwa. Żałuję tylko, że rodzina mi nie wybaczy, naprawdę nie chciałabym stracić Cyzi i Belli, ani ciebie, Lucjusza i Regulusa, bo też jesteście dla mnie jak rodzina. Widzisz, to dosyć skomplikowane, bo wiem, że postępuję w zgodzie z samą sobą, ale wiem też jak wiele mogę przy tym stracić. Chciałabym, żeby to wszystko było prostsze i abym nie musiała dokonywać wyboru, ale najpewniej będę musiała to w końcu zrobić, nawet jeśli postaram się odkładać go w czasie, w którymś momencie przyjdzie czas na zmierzenie się z przeciwnościami. Przepraszam cię, że piszę tak niezrozumiale i nie tłumaczę, co dokładnie mam na myśli- liczę, że nie masz mi tego za złe.
Planujesz wrócić do domu na święta? Mogłybyśmy się wtedy spotkać? Wyjaśniłabym ci wszystko na spokojnie i szczerze.
Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze.

Bardzo za tobą tęsknię, siostrzyczko. Mam nadzieję, że niebawem się zobaczymy.
Twoja, Dora.
Wpatruję się przez moment w list, zastanawiając się co tak złego robi Andromeda, że boi się stracić najbliższych. Czy miłość, którą kogoś darzy jest czymś złym, co może sprawić, że wszystko się rozpadnie niczym domek z kart?

Biorę kawałek pergaminu i piszę krótką odpowiedź, że wrócę na święta i wtedy się spotkamy i porozmawiamy o tym wszystkim i żeby na razie starała się niczym nie martwić i cieszyła chwilą.

Moje pismo nie jest nawet w połowie tak ładne jak Andromedy, której litery wyglądają czysto i kaligraficznie- moje są kanciate, a każda kreska zjeżdża na trzy linijki w dół.

Nie mam koperty, więc składam jedynie list na pół i na odwrocie piszę adres, po czym podaję go Fallow, która dziobie mnie lekko w palec i odlatuje, przecinając skrzydłami powietrze.

Wzdycham i odwracam wzrok od sowy, gdy znika ona za oknem, wbijając go z powrotem w pergamin, który już dawno powinnam mieć zapisany notatką o Wywarze Żywej Śmierci.

Podnoszę pióro i jeszcze raz przykładam do kartki, starając się przypomnieć ile wiem na ten temat, ale okazuje się, że nie za wiele- najwyraźniej po napisaniu SUMów mózg mi się zresetował.

Ostatecznie udaje mi się napisać działanie eliksiru, jego skutki uboczne oraz wygląd. Nie pamiętam składników ani jak go przygotować, ale pisząc połowę informacji, powinnam zdać. Prawie na pewno Slughorn i tak nie cierpi mnie po spotkaniu Klubu Ślimaka tydzień temu, a już na pewno nie ma wobec mnie oczekiwań wzorowej uczennicy po tym jak się na niego wydarłam i praktycznie przeklinałam mu w twarz.

The Sound of Broken Heart // Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz