Rozdział XXVI

496 60 17
                                    

SHEETAL'S POV

Chciałabym zostać w tej jednej chwili, w której usta Syriusza przywierają do moich warg. Chciałabym, żeby ten moment się nie kończył, żeby wszystko inne przestało istnieć, nic więcej się nie liczyło i żeby ten pocałunek oddał wszystkie moje uczucia, przekazał myśli i uleczył wszystkie strzaskane fragmenty.

Ale wiem, że nie mogę.

Bo to nie fair; wobec niego, wobec mnie, wobec Dorcas Meadowes, nawet wobec Regulusa, który stracił starszego brata i żył z myślą, że ja również go straciłam, a tymczasem jego również okłamywałam w lęku, że gdy wszyscy się dowiedzą, odtrącą mnie.

Przez pięć lat żyłam w fałszu, próbując oszukiwać samą siebie i czekając na moment, kiedy kłamstwo stanie się w końcu prawdą. Ale to najwidoczniej nieprawda, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.

Żyłam z myślą, że zawiodłam wszystkich wokół, bo nie byłam w stanie dopasować się do szablonu idealnej arystokratki ze Slytherinu, ani dobrej przyjaciółki, córki, dobrego człowieka. Próbowałam radzić sobie ze stratą Syriusza, odpychając go od siebie jeszcze bardziej, bo myślałam, że może jeśli odsunę się od niego tak jak on odsunął się ode mnie, poczuję się lepiej, bo przecież zrewanżuję się za to co zrobił.

Nie zastanawiałam się nawet nad tym, dlaczego to zrobił. A może powinnam.

Ale powinnam wiele rzeczy, których nigdy nie spełniłam.

Przed oczami staje mi obraz Syriusza znikającego za drzwiami w towarzystwie pięknej, ciemnowłosej Gryfonki, i robi mi się niedobrze na myśl, że wargi, które teraz całuję, przed chwilą całowały kogoś innego.

Kładę obie dłonie na klatce chłopaka i odpycham go lekko od siebie.

- Nie mogę- szepczę.- Dorcas...

Słowa załamują się w gardle, mam wrażenie, że ktoś zaciska pętle wokół gardła i zaraz usunie mi się spod nóg również podłoga i zawisnę na szubienicy.

Ciężko mi się oddycha i nie wiem czy przez pocałunek czy po prostu psychicznie odcinam sobie dostęp tlenu.

Czuję na sobie spojrzenie Syriusza i nie mogę pod nim wytrzymać, więc spuszczam wzrok, jak zawsze to robię. Uciekam nawet, gdy właśnie teraz powinnam zostać.

- A więc cię straciłem?

Słowa przecinają powietrze między nami i nagle robi mi się okropnie zimno z czego wcześniej nawet nie zdawałam sobie sprawę. Choć raczej nie powinno mnie to dziwić, bo stanie w sukience na dworze, zimą, kiedy temperatura sięga może pięciu stopni to bardzo zły pomysł i chyba tylko dostanie hipotermii może być jeszcze gorszym finałem dzisiejszego wieczoru, chociaż określenie "wieczór" też już nie pasuje- jest może druga w nocy, a księżyc i rozgwieżdżone niebo rzucają na nas nikłe światło.

Nie widzę dobrze twarzy Syriusza, ale wiem, jak by wyglądała; nieziemsko, pięknie, prawie jak maska, ale wiem też, że zobaczyłabym w jego oczach zranienie, które on pewnie widzi w moich.

Chciałabym wrócić do pocałunku, nie pozwolić mu się wymknąć, sprawić, żeby nic innego nie istniało, żeby nie było żadnej Dorcas, żadnych pytań, żadnych kłamstw.

Mogłabym powiedzieć, że to ja straciłam jego i to byłoby tak samo prawdziwe, ale wiem, że zasługuje na więcej i jeśli teraz tego wszystkiego nie powiem, nie powiem tego nigdy i to w którymś momencie mnie powali tak głęboko na dno, że już nie wstanę i nie odbiję się z powrotem na szczyt.

- Nie- mówię.- Po prostu mnie nie udało się już uratować, Syriuszu.

Wiem, że on nie rozumie, ale taka właśnie jest prawda. Coś we mnie bezpowrotnie umarło półtora rok temu, gdy widziałam jak umiera tata. I nawet jeśli były momenty, kiedy wydawało mi się, że być może jestem w stanie wrócić do tego, co było, naprawić samą siebie, łudziłam się, bo to już niemożliwe.

The Sound of Broken Heart // Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz