*7*

163 12 1
                                    

   U Krisa siedziałem do późna, oglądaliśmy filmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, czułem że chłopaki chcą bym chodź przez chwilę nie myślał o tym co się stało, w końcu postanowiłem wrócić do domu dziecka

-ja już się będę zbierał- odezwałem się i wstałem z fotela na którym siedziałem

-odwiozę cię, jest już późno- Kris również podniósł się ze swojego miejsca

-nie trzeba, dam sobie radę

-po tym co się stało nie puszczę cię samego...zapomnij- skierowaliśmy się w stronę drzwi, pożegnałem się jeszcze z Natanielem i Shonem po czym opuściliśmy mieszkanie. Całą drogę milczeliśmy, chyba potrzebna była między nami taka cisza. Kiedy w końcu dojechaliśmy pod dom dziecka, chciałem się pożegnać i wysiąść z samochodu, ale zatrzymał mnie chłopak

-jutro po ciebie przyjadę- spojrzał na mnie

-nie musisz

-bez dyskusji...i...trochę zawiodłem się na tobie, myślałem że jesteśmy przyjaciółmi i mówimy sobie o wszystkim, a ty...- urwał i spuścił głowę w dół

-przepraszam, ja...bałem się, jak przyznał się do tego że to on cię potrącił, jak nie zabić...nie wiedziałem co mam robić, chciałem cię chronić- łza spłynęła po moim policzku, Kris bez słowa przytulił mnie, odwzajemniłem gest chłopaka.
Kiedy znalazłem się w swoim pokoju, rzuciłem się na łóżko, poczułem się o wiele lepiej jakby jakiś ciężar spadł z moich barków od kiedy Kris dowiedział się prawdy, nie wiem dokładnie ile usłyszał z rozmowy mojej z Natanielem, ale cieszyłem się że zna prawdę, zastanawiało mnie tylko to co Shon chciał powiedzieć przez to że się tym zajmie, przez ten natłok myśli nie wiem nawet kiedy zasnąłem.

~Kris~

Kiedy wróciłem do mieszkania panowała jakaś dziwna atmosfera, było jakoś dziwnie cicho, wszedłem do salonu i zobaczyłem że Nat i Shon nad czym głęboko myślą

-a wam co?- zapytałem i usiadłem koło mojego chłopak wtulając się w jego bok

-wróciłeś już- odpowiedział nawet nie patrząc na mnie, odchyliłem trochę głowę by lepiej się przyjrzeć chłopakowi

-powiesz o co chodzi...dziwnie się zachowujecie- usiadłem i spojrzałem raz na jednego raz na drugiego

-coś mnie zastanawia- odezwał się po dłuższej chwili Nat

-a mianowicie...?

-bo słuchaj...jak chciałem dowiedzieć się co się stało Timiemu na początku nie chciał mi nic powiedzieć więc użyłem hipnozy

-czekaj...stój...czego użyłeś?- zapytałem zszokowany, przerywając tym wypowiedź mojego chłopaka

-wiem nie powinienem, przepraszam ale słuchaj dalej, kiedy użyłem hipnozy on...on normalnie odpowiedział, nie podziałała na niego- kiedy skończył mówić spojrzał na mnie

-nadal nie rozumiem

-hipnoza działa na wszystkich...na ludzi, na wampiry ale na niego nie...to mnie zastanawia

-nie na wszystkich- odezwał się nagle Shon, który do tej pory siedział cicho, spojrzeliśmy się razem na szarowłosego

-nie działa na wszystkich wampirów...- dodał i wyprostował się na fotelu

-jak nie na wszystkich?- zapytał zaskoczony chłopak

-nie działa tylko na wysokiego rodu wampirów

-on ok, ale Timi jest człowiekiem, więc nie rozumiem- odezwałem się

-ja też nie rozumiem tego- dodał Nat

-jeśli wampir jest z wyższego rodu od naszego wtedy na niego nie działa nasza hipnoza...trzeba się temu przyjrzeć dokładniej- wyjaśnił Shon i wstał ze swojego miejsca

-idziesz już?- zapytałem zaskoczony

-tak muszę się czymś zająć- nie czekając na naszą odpowiedź, opuścił mieszkanie.

~Shon~

Po opuszczeniu mieszkania przyjaciół musiałem się czymś zająć, a raczej kimś...Po prawie godzinie udało mi się znałeś tego kretyna. Przez uchylone okno wślizgnąłem się do środka  pokoju, nie było go w nim, ale wyczułem że jest w domu. Rozejrzałem się po jego pokoju i usiadłem na łóżku, musiałem trochę poczekać zanim łaskawie pojawił się w nim. Był w szoku gdy mnie zobaczył

-kim jesteś!...jak tu wszedłeś!- krzyknął

-przyszedłem porozmawiać-odpowiedziałem spokojnie

-czego chcesz

-chcę byś zostawił w spokoju Timiego- kiedy to powiedziałem brunet zaczął się śmiać

-chyba żartujesz- odpowiedział po chwili kiedy trochę się uspokoił

-mówię całkowicie poważnie... ostrzegam, lepiej zostaw go w spokoju- podniosłem się z łóżka

-a jeśli nie to co?- w ułamku sekundy znalazłem się przy nim i przycisnąłem go do ściany

-lepiej posłuchaj- wysyczałem, denerwował mnie ten gówniarz. Brunet przytaknął, w tedy puściłem go i opuściłem jego pokój teraz tylko muszę czekać i przyglądać mu się. Nie pozwolę by dalej krzywdził Timiego, ani żadnego z moich przyjaciół.

~Timi~

Obudziło mnie dość głośne pukanie do drzwi, przetarłem oczy i spojrzałem na zegarek, który wisiał na ścianie była dopiero szósta dwanaście, leniwie podniosłem się z łóżka i otworzyłem drzwi

-co tu robisz?- byłem w szoku kiedy po drugiej stronie drzwi zobaczyłem Krisa, chłopak bez słowa wszedł do mojego pokoju i usiadł przy biurku

-mówiłem, że po ciebie przyjadę- dopiero po chwili mi odpowiedział i spojrzał na mnie, zamknąłem drzwi i usiadłem z powrotem na łóżku przecierając twarz dłońmi

-wiesz, która jest godzina- spojrzałem na chłopaka ten się tylko uśmiechnął i wzruszył ramionami, wypuściłem głośno powietrze i pomału zacząłem się szykować, wziąłem szybki prysznic po którym nałożyłem czystą bieliznę jak i ubrania, przeczesałem włosy i wróciłem do pokoju, Kris nadal siedział w tym samym miejscu

-gotowy?- zapytał i spojrzał na mnie

-jak widać

-no to chodź- wstał z krzesła i podszedł do mnie zarzucając plecak na ramię

-mamy jeszcze sporo czasu- spojrzałem na blondyna

-chyba nie sądzisz, że pójdę bez śniadania do szkoły...mam ochotę na... naleśniki- powiedział po krótkim zastanowieniu się, pokręciłem głową ze zrezygnowania.
Udaliśmy się do naszego ulubionego miejsca, gdzie podają najlepsze naleśniki i pyszną kawę, kiedy złożyliśmy w końcu zamówienie, zajęło nam to kilka długich minut, nagle blondynowi zamarzyły się naleśniki z bananami, czekoladą i syropem klonowym, co nie było takich w menu, blondyn wykłucał się z kelnerką, że chce właśnie takie, nie inne, dziewczyna w końcu ze zrezygnowaniem na twarzy przyjęła zamówienie i odeszła od nas

-w ciąży jesteś?- zaśmiałem się, blondyn spojrzał się na mnie z oburzoną miną

-jesteś nie miły, nie można zjeść po prostu tego na co ma się ochotę- założył ręce na piersi

-nie, no można- zachichotałem.
Po zjedzeniu śniadania mogliśmy w końcu udać się do szkoły, dotarliśmy chwilę przed dzwonkiem na lekcje.

Nieoczekiwane...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz