*11*

139 10 1
                                    

   Czułem się winny że Shon zniknął, to była tylko i wyłącznie moja wina gdybym tylko kilka godzin temu inaczej zareagował i inaczej go potraktował nie zniknął by, musiałem go znaleźć i przeprosić, nadal nie docierało do mnie to że jest kimś innym niż sądziłem ale nadal jest moim przyjacielem. Chodziłem wszędzie ale nigdzie nie było po nim śladu

-pomyśl może coś przychodzi ci do głowy gdzie mógłby być?- zapytałem Nata

-pytałeś już chyba ze sto razy, naprawdę nic mi nie przychodzi do głowy byliśmy już wszędzie gdzie mógłby być- odpowiedział zrezygnowany chłopak

-a jego dom?- olśniło mnie nagle

-byłem tam...nie było go

-byłeś tam wcześniej, może jest teraz...proszę zaprowadź mnie tam- prosiłem czerwonowłosego

-ok chodźmy ale musimy tam pojechać samochodem to trochę daleko- powiedział po chwili

-nie ważne, ważne by się odnalazł- wróciliśmy się pod mieszkanie chłopaków i wsiedliśmy do samochodu Nata, rzeczywiście droga do domu Shona była długa jechaliśmy chyba jakieś czterdzieści minut, kiedy w końcu dojechaliśmy zatrzymaliśmy się pod średniej wielkości budynku wysiadłem w pośpiechu i pobiegłem do domu Shona, drzwi były otwarte kiedy wszedłem do środka rozejrzałem się, wchodziło się od razu do średniego salonu, wszystko było idealnie wysprzątane i leżało na swoim miejscu, rozejrzałem się po dolnej części domu gdzie była jeszcze kuchnia, spiżarnia, łazienka i mały pokój wyglądał na jakiś gabinet schodami wszedłem na górę znajdowało się tam kilka par drzwi zacząłem każde po kolei otwierać natrafiłem na trzy sypialnie i jeden pusty pokój, najdłużej byłem chyba w sypialni Shona, przynajmniej tak mi się wydawało że to ona, panował tu idealny porządek tak jak i w całym domu, po lewej stronie jak tylko weszło się do pokoju stało duże łóżko z czarną pościelą, na przeciwko niego stała ogromna szafa z przesuwanymi drzwiami obok znajdowały się kolejne drzwi prowadzące do łazienki, znajdowała się jeszcze komoda na którym stał duży telewizor i masywne biurko na podłodze leżał miękki czarny dywan, ściany były pomalowane na jasny odcień szarości. Rozejrzałem się po pokoju po czym zamknąłem drzwi i zszedłem z powrotem na dół, Kris z Natanielem siedzieli w salonie

-nie ma go- powiedziałem zmartwiony i usiadłem naprzeciwko nich na drugiej sofie

-znajdziemy go- odezwał się mój przyjaciel szczerze to z minuty na minutę traciłem nadzieję że się odnajdzie, może tak właśnie miało być, nie chciałem tego do siebie dopuścić musieliśmy odnaleźć szarowłosego, musiałem wszystko z nim sobie wyjaśnić, musiałem go przeprosić.

~Shon~

Kiedy odeszłem  a raczej uciekłam od Nata udałem się w nieznanym mi kierunku, chciałem po prostu być jak najdalej od tego miejsca, od tego miasta...od Timiego wiedziałem że beze mnie będzie mu lepiej, wiedziałem że Kris z Natem zajmą się chłopakiem dobrze może czasami będę go obserwował ale nie teraz, nie w najbliższym czasie najpierw musiał o mnie zapomnieć że miał za przyjaciela takiego potwora.

~Timi~

Niestety tego dnia musiałem być w pracy więc musiałem przerwać poszukiwania, kiedy dotarłem do baru bez słowa przebrałem i udałem się na swoje miejsce pracy, panowała jakaś dziwna atmosfera

-stało się coś?- zapytałem Monic, barmanki, spojrzała na mnie smutnym zwrokiem

-to ty nic nie wiesz?- zapytała, pokręciłem głową że nie

-ten nowy, Jost nie żyje rano znaleźli jego zwłoki w lesie podobno jakieś zwierzę go zaatakowało- powiedziała, coś mi w tym nie pasowało doskonale pamiętam że Shon zabił go w tamtej uliczce więc w jaki sposób ciało Josta znalazło się w lesie, ale ulżyło mi że stwierdzili że to jakieś zwierzę, z zamyśleń wyrwało mnie lekkie szturchnięcie

-dobrze się czujesz?- zapytała

-tak, tak dobrze- odpowiedziałem trochę niepewnie

-zbladłeś

-nic mi nie jest, po prostu jestem trochę w szoku- skłamałem

-podobno się znaliście- przytaknąłem tylko, dziewczyna chciała po chwili odejść ale nagle zatrzymała się i odwróciła się do mnie

-zapomniałabym, szef powiedział że przez jakiś czas ma po ciebie ktoś przyjeżdżać i odbierać z pracy- powiedziała

-nie mam nikogo takiego- odpowiedziałem, chodź miałbym mógłbym poprosić Krisa lub Nata ale nadal nie wiedzą że pracuje, dziewczyna na chwilę się zamyśliła

-więc jeśli to nie byłby dla ciebie problem to mógłbyś poczekać chwilę na mnie to cię mogę odwozić jeśli nie mieszkasz daleko- uśmiechnęła się delikatnie

-mieszkam niedaleko

-a gdzie dokładnie bym wiedziała w który kierunek jechać

-mieszkam w domu dziecka na Karaszewskiego- nie chciałem by ktoś wiedział z pracy oprócz szefa gdzie mieszkam ale w tej sytuacji nie miałem wyjścia- zauważyłem że dziewczyna nad czym myśli

-coś nie tak?- zapytałem

-nie wszystko ok po prostu nie wiedziałam że mieszkasz w domu dziecka, ale to nic, mi to nie przeszkadza...naprawdę- uśmiechnęła się, odwzajemniłem uśmiech dziewczyna w końcu wróciła za bar a ja wziąłem się za swoje obowiązki. Tak jak mówiła Monic odwiózła mnie po pracy pod dom dziecka

-dziękuję za odwiezienie- uśmiechnąłem się delikatnie

-to dla mnie przyjemność- odwzajemniła gest, poczułem ciepłą dłoń na mojej spojrzałem w dół i zobaczyłem rękę dziewczyny na mojej spojrzałem na nią

-ja już chyba lepiej pójdę- kiedy chciałem otworzyć drzwi dziewczyna wzmocniła uścisk odwróciłem się w jej stronę była dość blisko mnie

-Monic- odezwałem się cicho dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko zbliżyła się bliżej, po kilku sekundach poczułem jej miękkie i ciepłe usta na swoich, byłem w takim szoku tym co dziewczyna zrobiła że skamieniałem kiedy dziewczyna odsunęła się ode mnie spojrzała mi w oczy

-dobranoc Timi- powiedziała cichym zmysłowym głosem, przytaknąłem tylko i wyszedłem z samochodu odwróciłem się za siebie i widziałem jak samochód dziewczyny znika za zakrętem, nadal w lekkim szoku wszedłem do budynku, kiedy w końcu po kilku minutach byłem w swoim pokoju rzuciłem się na łóżko, opuszkami palców dotknąłem swoich ust, na których nadal czułem usta dziewczyny.

Nieoczekiwane...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz