*10*

161 10 1
                                    

    Do mojej głowy wracały wspomnienia z nocy, byłem w szoku nie docierało do mnie to że Shon jest wampirem, wstałem z miejsca na którym siedziałem i krążyłem w kółko po salonie próbowałem zebrać myśli

-to nie może być prawda- wyszeptałem

-powiedzcie że to nie prawda...że zaraz się obudzę i okaże się że to jakiś koszmar...proszę- stanąłem i spojrzałem na blondyna i jego chłopaka, nie zdąrzyli jednak nic odpowiedzieć do salonu wyszedł Shon, kiedy zobaczyłem chłopaka serce zaczęło mi szybciej bić, czy ja się go bałem raczej tak po tym co zobaczyłem w nocy, zacząłem cofać się do tylu, chciałem być jak najdalej od niego, kiedy szarowłosy zrobił kilka kroków w moją stronę poczułem łzy na policzkach przed oczami miałem jego jasne błękitne niczym ocean oczy i kły, kły całe we krwi, osunąłem się po ścianie w dół i skuliłem

-błagam nie podchodź- wyszeptałem, zacząłem szlochać coraz bardziej, jak przez mgłę słyszałem jakieś głosy i szmery a po kilku minutach czyjąś dłoń na moim ramieniu, wystraszony skuliłem się bardziej

-w porządku, poszedł już- usłyszałem zatroskany głos przyjaciela, ostrożnie podniosłem głowę i rozejrzałem się, oprócz nas nikogo nie było ale nadal trudno było mi się uspokoić cały czas szlochałem

-już spokojnie- uspokajał mnie chłopak, wtuliłem się w niego i próbowałem uspokoić

~Shon~

Nataniel wyprowadził mnie prawie siłą z mieszkania, wiem że Timi boi się mnie ale nie chciałem zostawiać go samego, chciałem być przy nim, chciałem by czuł się przy mnie bezpiecznie...niestety to już raczej niemożliwe, nigdy nie będzie przy mnie taki jak zawsze

-nie zadręczaj się- usłyszałem głos przyjaciela, spojrzałem na niego i spuściłem głowę w dół

-on się mnie boi- wyszeptałem

-może teraz ale zobaczysz że będzie wszystko dobrze- spojrzałem na Nata chłopak delikatnie uśmiechnął się, wiedziałem że chce mnie pocieszyć ale to było niemożliwe, straciłem właśnie jednego przyjaciela i nic już tego nie zmieni, niestety nie potrafię cofnąć czasu chodź bardzo bym chciał może wtedy inaczej bym to rozegrał i Timi nie dowiedział by się w taki sposób że jestem potworem, który zabija ludzi dla pożywienia. Kiedy wszedłem wtedy do salonu i zobaczyłem jego spojrzenie, wiedziałem że wiedzi we mnie coś okropnego, coś czego by nie chciał nigdy wiedzieć

-nic nie będzie dobrze- odpowiedziałem po chwili, powinienem zniknąć z jego życia, ale jak miałbym to zrobić nie było łatwo zostawić kogoś, kogoś ważnego...

~Kris~

Po dość długich próbach w końcu udało mi się uspokoić przyjaciela, wypłakał tyle łez że zasnął w moich ramionach, delikatnie podniosłem chłopaka z podłogi i zaniosłam do łóżka, mógłbym przysiąc że ważył o wiele mniej niż kilka tygodni temu, kiedy przykryłem go kołdrą wyszedłem z pokoju zamykając drzwi za sobą i wyciągnąłem telefon z kieszeni, musiałem dowiedzieć się gdzie Nat zabrał Shona i jak on się czuje, wiem że jego też to dotknęło widziałem w jego spojrzeniu smutek

-Nat, gdzie jesteście?- zapytałem od razu kiedy usłyszałem głos czerwonowłosego, przez chwilę panowała cisza trochę się zaniepokoiłem

-Nat?- odezwałem się kiedy Nat nadal milczał

-przepraszam cie ale nie mogę teraz rozmawiać- powiedział w końcu, po chwili słyszałem pikanie w telefonie, rozłączył się odłożyłem urządzenie na stolik i udałem się do kuchni, musiałem zrobić sobie herbatę, musiałem sam się chodź trochę uspokoić dopiero wtedy kiedy zostałem sam w pomieszczeniu moje emocje całkowicie puściły, czułem się rozdarty wiem że po części to moja wina że Timi jest w takim stanie gdybym już dawno zaczął z nim o tym próbował porozmawiać może teraz byłaby całkiem inna sytuacja, może by lepiej to przyjął. Kiedy zalałem sobie herbatę wrzątkiem udałem się z gorącym kubkiem do salonu usiadłem na kanapie i teraz musiałem tylko czekać albo na mojego przyjaciela który się obudzi albo na mojego chłopaka który wróci sam lub z Shonem.

~Nataniel~

Kiedy rozmawiałem z moim chłopakiem na dosłownie sekundę odwróciłem się od Shona i to był mój największy błąd, mój przyjaciel zniknął rozpłynął się w powietrzu, od razu rozłączyłem się i zacząłem szukać szarowłosego, chodziłem w każde miejsce gdzie mógłby być ale pusto, nie było po nim śladu nawet w jego własnym domu, po kilku godzinach poszukiwań wróciłem do mieszkania, w salonie był tylko Kris

-gdzie Timi?- zapytałem i usiadłem koło chłopaka

-śpi...a Shon co z nim?- zapytał szczerze to nie wiedziałem co mam odpowiedzieć, z zamyśleń wyrwał mnie głos blondyna

-co się stało?- zapytał

-Shon zniknął

-co? jak to?- był w szoku

-zniknął, szukałem go wszędzie ale nie znalazłem- odpowiedziałem zrezygnowany

-to przeze mnie- usłyszałem głos przed sobą, podniosłem głowę i zobaczyłem Timiego w drzwiach, miał szkliste oczy

-to moja wina- dodał po chwili, kilka łez spłynęło po jego i tak bladej twarzy

-to nie twoja wina, Shon...Shon musiał kilka rzeczy przemyśleć

-nie kłam, gdybym tak ma niego nie zareagował nic takiego by się nie stało, byłby tu...to moja wina- wiedziałem że chłopak zadręcza się zniknięciem szarowłosego, Kris podszedł do niego i przytulił

-muszę go znaleźć- wyrwał się z uścisku i wybiegł z mieszkania, jeszcze tego mi brakowało, zerwałem się ze swojego miejsca i razem z Krisem wybiegliśmy za chłopakiem, jeszcze wpakuje się w jakieś problemy.

Nieoczekiwane...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz