Praca

102 5 0
                                    

Legolas dobrze znał zdanie ojca o jego "stosunku" do dziecka. Nie obchodziło go to, przynajmniej w tej chwili. Wyszedł z komnaty i poszedł do zbrojowni. on niby ma być ojcem? Jego życie to ciągła walka, ma teraz odłożyć łók i siedzieć przy swoim małym sobowtórze? Nie.

***

- Panie. - Zaczął zdziwiony strażnik widząc ksiącia w zbroi z pełnym uzbrojeniem.

- Jedziemy na zwiady. - Odparł Legolas po czym odszedł. Grupka elfów poszła za nim. 

Gdy jechali na koniach Legolas wreszcie poczuł, że żyje. Ten wiatr we włosach, odgłos Końskich kopyt uderzających o kamienie, które co jakiś czas pojawiały się na ziemi.

***

- Tauriel.

- Wiesz dobrze, że muszę wracać. - Mruknęła. Jej brat nie był z tego powodu zadowolony. Nie chciał by wyjeżdżała.

- Proszę zostań jeszcze jeden dzień.

- Daj mi to przemyśleć. - Szepnęła nie patrząc na niego. Skupiła się na podłodze, która w tamtej chwili wydawała się interesująca.

- Jak chcesz.

***

- Legolasie. - Zaczął jeden ze strażników widząc księcia w bramach królestwa. - Twój ojciec Cię oczekuje.

- Już wie? - Elf rozumiejąc co blondyn miał na myśli skinął głową. Legolasa to nie ucieszyło ale spodziewał się tego. - Gdzie jest?

- W Komnacie. - Książę całą drogę myślał co powiedzieć ojcu. Jak się uchronić. Jak uciec od odpowiedzialności... Wiedział dobrze, że nie powinien. Że to co robi równa się z tym co król kiedyś robił, ale nie był w stanie inaczej... Nie był w stanie być ojcem będąc wciąż synem. Jeszcze niedawno uważał, że jest wystarczająco dojżały, dorosły a teraz czuł się jak młody Elf szukający przygód. Może to wszystko za sprawą Tauriel... Może za bardo się tym przejmował... A może nie był gotowy.

- Wejść. - Pierwszy raz głos ojca wydał się tak przerażający. Mimo to Legolas powoli wszedł do środka, gdy tylko zamknął drzwi spotkał się z wrogim spojżeniem ojca. - Zwiady... Co chcesz udowodnić? Że jesteś godny tronu? Ty jako Książę i ojciec jeździsz sobie na zwiady a ja jako król siedzę z twoim synem w komnacie, mimo tego, że w tym momęcie powinienem być w sali tronowej! - Spodziewał się tego więc wybuch ojca mocno go nie zaskoczył. Wiedział, że robi źle ale nie był w stanie się do tego przyznać przed samym sobą, więc odpowiadanie też nie należało do najłatwiejszych zadań.

- Skoro jesteś moim synem, powinieneś zdawać sobie sprawę z ciężaru jaki ciąży na moich barkach. Skoro tak trudne jest dla ciebie bycie ojcem a bardzo zależy Ci na byciu księciem to bądź nim ale pokaż mi, że mogę w przyszłości Ci zaufać i oddać tron. - Po tych słowach wyminął go i wyszedł. Legolas stał jak wryty i wpatrywał się w pustkę jaka malowała się przed nim.
Dlaczego prawda boli?

Po chwili amoku jego wzrok powędrował ku małej blondwłosej istotce opatulonej w kocyk.
I właśnie teraz przyszedł ten moment w, którym zrozumiał, że się boi...

Ale czym to było w porównaniu z walką?
Był w stanie zwyciężyć ze zgrają orków a nie umiał przyjąć na klatę tego co przynosił mu los. Nie był w stanie zająć się własnym dzieckiem...

Legolas i Tauriel Niespełniona miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz