II

2.4K 194 103
                                    

W sobotę Harry oczywiście pojawił się w biurze. Spóźniony. I znowu siedział tam Malfoy, niczym skaranie boskie.

— Jakim cudem ty ciągle tu włazisz? — spytał zmęczony.

— Pytasz się, jakbyś nie miał pojęcia, do czego jestem zdolny by uprzykrzyć ci życie.

Harry pokiwał głową i opadł na swoje krzesło.

— Udajmy, że o nic nie pytałem.

— Powiedziałbym, że to mądre posunięcie, ale rozmawiamy o tobie — odparł potulnie Draco.

Harry opuścił głowę na stół, przytykając rozgrzane czoło do zimnego blatu biurka.

— Czemu ja cię w ogóle lubię? Tak troszeczkę, ale lubię. Tak, jak lubię bahanki.

— Jesteś uroczy, Potter — odpowiedział Malfoy, sugerując mu, że określiłby Harry'ego każdym przymiotnikiem, ale na pewno nie tym konkretnym.

— Chciałeś coś? — spytał Harry, opierając się podbródkiem o drewno i zezując na Draco znad okularów.

Draco uśmiechnął się ironicznie, a Harry poczuł, jak zaciska mu się żołądek.

— Porozmawiać o zmianie współlokatora.

— Odrzucone.

— Davis to wrzód na dupie.

— Podobnie jak ty — ziewnął Harry. — A dalej cię trzymam w rubryczce „ludzie, których pomimo naturalnej umiejętności wkurwiania każdego w zasięgu słuchu, nie wyrzucam ze swojego życia na zbity pysk".

— Wkurwiam tylko ciebie — wtrącił Draco. Harry przez chwilę obserwował, jak faluje jego warkocz podczas przerzucania go nad muskularnym ramieniem. Jakim cudem Malfoy zostawał męski z włosami jak cholerna wila? — Reszta współpracowników mnie uwielbia.

— Wcale nie.

— Wcale tak.

— Wcale nie.

— Wcale tak, a ty się nie znasz. — Malfoy machnął swoją smukłą dłonią. Harry nigdy jej nie dotknął, ale podejrzewał, że Draco musi mieć bardzo miękką skórę. Zawsze przesadnie o nią dbał, jak rozwydrzona panienka.

— Coś jeszcze? — przewrócił oczami Harry.

— Jesz tu lunch?

Poderwał głowę z blatu tak gwałtownie, że aż mu coś strzeliło w karku. Syknął cichutko.

— Robisz się stary — zauważył Draco z okropnie irytującym rozbawieniem.

— Masz tyle samo lat, co ja.

— Owszem — przytaknął Draco. — Ale ja dalej prezentuję się perfekcyjnie.

Harry nie mógł zaprzeczyć.

— Jem tu lunch — odparł, by zejść z tematu.

— Więc nie chcę nic więcej. — Draco podniósł się zgrabnie z krzesła i odwrócił w kierunku drzwi. Aurorskie szaty świetnie opinały jego tyłek. — Przyjdę cię pomęczyć w czasie przerwy.

Harry pozwolił sobie popatrzeć, dopóki Malfoy się nie obrócił, by spojrzeć na niego jeszcze raz.

— Przynieś chociaż coś dobrego — westchnął, opuszczając wzrok na Proroka, którego Malfoy zostawił na jego biurku.

— Przyniosę — wymruczał miękko Draco i wyszedł, a Harry wciągnął gwałtownie powietrze i zjechał nisko na swoim krześle, starając się opanować.

Nasze ostatnie słowo || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz