XXI

1.7K 153 11
                                    

— Jesteś pewien, że to dobry pomysł? — spytała Hermiona, przypatrując się, jak Harry pakuje torbę. Razem z Ronem stali koło jego łóżka, poprawiła nerwowo róg wymiętej poduszki. — Ron może wykroić trochę czasu i tak rozprowadzają wszystko pocztowo.

— Uhm.

Wciskał właśnie do torby parę zbyt szerokich dżinsów. Zaciskał wąsko usta, okulary zsunęły mu się na czubek nosa. Poprawił je nerwowym ruchem.

— Harry, wiem, że jesteś wściekły, ale nie możesz odpowiadać nam monosylabami — westchnęła kobieta, zakładając ręce na piersiach. Harry po raz pierwszy od tygodni widział ją w czymś innym niż eleganckiej garsonce albo szacie Minister Magii.

Harry zapiął zamek torby. Gwałtowniej niż było trzeba.

— Siedzę tu już tydzień, Hermiono! Tydzień!

— Powinieneś dłużej! — prawie że pisnęła. — Gdy cię przywieźli wyglądałeś jakby ktoś cię wyciągnął z wyciskarki do czosnku!

— Ale już jest dobrze! Wypuścili mnie stąd...

— Tylko dlatego, że nalegałeś!

— ... a ty cofnęłaś mi wszystkie uprawnienia! Jestem Szefem Biura Aurorów bez autoryzacji! Nie mogę nawet wejść do własnego biura!

— Musisz odpoczywać!

— Muszę pracować! — wydarł się Harry. — Śmierciożercy są na wolności, a ty wszystko utrudniasz!

— To tylko trzy dni!

— Razem dziesięć! — kopnął w nogę łóżka. — Musiałem tu siedzieć trzy dni nic nie robiąc, Crown rzucał mi jakieś nielegalne ochłapy, a teraz znowu mam nic nie robić!

— Zawsze możesz kłócić się z Malfoyem — rzuciła chłodno Hermiona. — W końcu to on zabiera cię do domu.

Harry zarzucił torbę na ramię.

— Uparł się padalec — mruknął. — Jako jedyny wie co nieco o tej klątwie.

— Ha! Czyli jednak się martwisz!

— Monitorować można mnie z biura. I tak ciągle tam łazi.

Odetchnął głęboko, zaciskając palce na pasku torby.

— Hermiona, musisz mi oddać uprawnienia. Obiecuję, że będę uważał.

Do czego to doszło, że błagał Hermionę o dostęp do swojego własnego biura.

Kobieta oklapła nieco.

— Harry, nie mogę, nieważne, jakbym chciała. Decyzja ta została poparta przez gabinet. Masz wolne do końca tygodnia.

— Przez gabinet? — zakrzyknęli razem z Ronem. Rudzielec do tej pory siedział cicho, ale teraz odetchnął ciężko.

— Tego mi nie powiedziałaś.

— Niektórzy uważają, że powinieneś zrobić sobie przerwę — powiedziała na wydechu. — Inni, że jeśli chcę zostać na stanowisku powinnam cię zwolnić.

— I powiedzieli ci to na posiedzeniu?

— Nie — pokręciła głową. — Po cichu. Ale to mają na myśli. Prorok zaczął wypisywać takie bzdury...

— Czy to nie tak, że Ministerstwo kontroluje Proroka? — spytał Ron.

Hermiona wyglądała na oburzoną.

— Oczywiście, że nie! Po wojnie stał się niezależną gazetą. Kingsley się o to postarał.

— A później oskarżyli go o korupcję — oświadczył płasko Harry.

Nasze ostatnie słowo || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz