XIV

1.5K 150 10
                                    

Kochani!
Przez następne półtora tygodnia niestety nie będę miała możliwości dostępu do internetu, dlatego najbliższe trzy rozdziały wstawiam dzisiaj.
Tak w ramach rekompensaty.
Mam nadzieję, że wakacje mijają wam świetnie ;)

Harry kolejne kilka dni spędził w ciągłej nerwowości.

I wyczerpaniu. Zły na Malfoya wcisnął zapasy eliksiru regeneracyjnego w najgłębsze czeluści szafy i starał się nawet na nie nie spoglądać. Był zmęczony, pozbawiony jakiejkolwiek energii i każdego wieczoru upewniał się, że wszyscy jego przyjaciele są bezpieczni. Sam zgłosił się do nadzorowania jednego z wilkołaków, żeby zająć czymś czas – Jessie Livs dostała ścisłe instrukcje wmawiania każdemu, że Harry jest niebywale zajęty, a jeśli ktoś ma sprawę, musi załatwić ją listownie.

Nie było to kłamstwo. Harry istotnie był niebywale zajęty, patrolując londyńskie obrzeża z pulchną wilkołaczką – z tego, co odkrył, nazywała się Hattie i kręciła nosem ilekroć znalazł się w jej pobliżu.

Harry był zbyt zmęczony na jej młodzieńcze pyskówki (miała siedemnaście lat, jak się okazało, i pozostawała bardzo rozwydrzoną nastolatką), więc Hattie określiła go jako mało interesującego i nakazała zachować odległość dwóch metrów.

Tak, dla precyzji, żeby nie przeszkadzał jej jego smród.

Harry trzymał się więc nieco z tyłu, starając się trzymać różdżkę w pogotowiu, ale po kilku godzinach łażenia tam i z powrotem nawet on zaczynał się nudzić.

Poziewywał sobie więc tylko dyskretnie, ignorując prychanie Hattie, kiedy ta krążyła po ulicach i węszyła. Przynamniej to w mugolskich ubraniach, chociaż nigdy nie miał powodów narzekać na aurorski uniform.

W czwartek Hermiona wyraziła poważne wątpliwości co do jego zdrowia.

— Jakiś czas temu było lepiej Harry — uznała, przypatrując mu się spod zmrużonych rzęs. — A teraz... Och, nawet nie wiem, jak to określić. Czemu było lepiej i nagle wyglądasz tak źle?

— Dzięki, Hermiono — mruknął Harry, przecierając oczy pod okularami. Salon w mieszkaniu jego przyjaciół rozświetlały ostre światła elektrycznych żarówek – nawet, gdyby chciał, nie udałoby mu się zmrużyć oka. — Miło, że wytykasz mi mój potencjał na najprzystojniejszego czarodzieja.

— Nie bądź złośliwy, Harry. Zmęczenie wpływa na koncentrację. Zwyczajnie się martwię.

— Nie musisz. Masz dużo na głowie. — Kiedy Hermiona poruszyła się nerwowo, Harry zmrużył oczy podejrzliwie. — Wszystko w porządku?

— Kingsley ciągle czeka, ale powiedział, że to nie zajmie już dużo czasu — wyznała cicho. — Jest bardzo naciskany. Najpóźniej do przyszłego tygodnie ustąpi ze stanowiska.

— Hermiono! Będziesz Minister Magii!

— Tak — przyznała nerwowo. — Ale, Harry, przecież to będzie tragedia. W normalnych okolicznościach, czemu nie, chociaż to ogromna odpowiedzialność, a ja wciąż jestem stosunkowo młoda jak na Ministra...

— Nie ma nikogo lepszego od ciebie — przerwał jej.

Hermiona uśmiechnęła się blado.

— O ile w ogóle mnie przegłosują. Wiesz o tych bzdurach wypisywanych w Proroku. Ludzie łączą mnie z pokonaniem Voldemorta, a przy tych plotkach, że to wszystko jedna, wielka farsa, nie patrzą na żadnego z nas zbyt przychylnie.

— Przykro mi.

W odpowiedzi dostał ostre spojrzenie.

— To nie twoja wina, tylko tych pismaków od siedmiu boleści. Po za tym, nigdy nie zależało mi na tym stanowisku. To prawda, mogę dużo zmienić, ale... Och, Harry to ogromna odpowiedzialność.

Nasze ostatnie słowo || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz