Komunikat

147 13 32
                                    

Oryginalna wersja: 16.06.2020
Wersja po korekcie: 21.06.2021


Oparłam się o ścianę przy łóżku. Nie mogłam spać. Ark wszystko mi dokładnie wytłumaczył, a ja przystałam na każdy jego warunek. I tak nie miałam nic do stracenia. Wstałam z łóżka, by w następnej chwili podejść do balkonu. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Oparłam się o barierkę, po czym wzięłam głęboki oddech, który następnie wypuściłam. Spojrzałam w kierunku miasta. Było gdzieś po drugiej.

Zdecydowanie za bardzo przestawiłam swój zegar funkcjonowania. – Poczułam, jak lekki wiatr rozwiał moje włosy.

— Ciekawe, jak by to wyglądało, gdybym się urodziła w normalnej rodzinie... — powiedziałam sama do siebie, opierając się o lewą rękę.

— Na pewno nie byłabyś wtedy hakerem i nawet byś nas nie poznała.

Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam głos Ash'a. Opuściłam głowę. Kątem oka dostrzegłam, jak siedział na bocznej balustradzie i również spoglądał na miasto. Był spokojny i nawet na moment nie odrywał wzroku od panoramy.

Ciekawe, czemu on nie śpi.

Nie spodziewałam się go o tej porze zobaczyć, w sumie to nikogo się nie spodziewałam, dlatego nie miałam na nosie okularów. Temu pilnowałam, żeby Ash nie zobaczył koloru moich oczu.

— Nie możesz spać? — Spojrzał w moim kierunku.

— Myślę o tym, co miało wczoraj miejsce.

— Przykro mi, że straciłaś swoją kryjówkę — powiedział, gdy stanął obok mnie.

Nie patrz na niego, bo zauważy kolor – upomniałam się.

— Tak naprawdę, to nie było moje mieszkanie... — wyznałam, odwracając wzrok w drugą stronę.

— Jak to? — Zmarszczył brwi.

— Należało do mężczyzny, który się mną zajął, gdy straciłam rodzinę. Też pomagał mutantom i był hakerem. Tyle, że został zdemaskowany, a dyktator skazał go na publiczną egzekucję. Miałam czternaście lat, gdy to się stało...

Czułam na sobie jego uważny wzrok.

— To on mnie wszystkiego nauczył — kontynuowałam. — Był moim mentorem, opiekunem... — Zacięłam się na moment, kiedy przed oczami nagle zobaczyłam twarz Jekyll'a. — I jedynym przyjacielem, gdy straciłam brata...

Ash położył mi rękę na ramieniu.

— Sporo przeżyłaś.

Kiwnęłam głową nieśmiało.

— Ta... — odpowiedziałam smętnie.

— Spróbuj się przespać — poradził. — Rano pokażę ci całą kryjówkę.

Podeszłam do drzwi balkonowych, ale zanim weszłam, zamknęłam oczy i delikatnie się uśmiechnęłam do chłopaka.

— Dobranoc, Ash — powiedziałam.

— Dobranoc, Blank — odpowiedział mi, a ja zniknęłam w pokoju.

Zasłoniłam okno balkonowe zasłoną, by w kolejnym momencie położyć się na łóżku, na którym przewracałam się z boku na bok przez kolejne kilka godzin.

Za duszno. Zdecydowanie za duszno.

Podniosłam się prędko z pryczy. Uchyliłam drzwi balkonowe, przez do pomieszczenia wleciało delikatnie muśnięte chłodem powietrze. Westchnęłam, bo nic to nie dało. Z powrotem zamknęłam drzwi. Odwróciłam się w kierunku mebli. Wzięłam głęboki oddech, a następnie wypuściłam swój lodowaty oddech, który w tym momencie był przyprawiającą o dreszcz parą. Cały pokój z lekko szarego zmienił kolor na prawie wybielony błękit. Odetchnęłam z ulgą, kiedy w końcu mogłam spokojnie odetchnąć. Jak zasnę, to cały lód zniknie, więc nie musiałam się martwić, że ktoś nagle zobaczyłby, że zrobiłam mały remont. Podeszłam z powrotem do łóżka. Walnęłam się prosto na poduszkę. Po chwili upajałam się wszechobecnym chłodnym powietrzem, które wypełniało całe moje płuca. Po kilku minutach w końcu udało mi się zasnąć.

BlankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz