Oryginalna wersja: 22.07.2020
Wersja po korekcie: 20.08.2021Obliczenie prawdopodobieństwa istnienia klucza do kopuły zostawiłam na pojutrze. Dzisiaj reszta nie dawała mi żyć. Dziewczyny nie odstępowały mnie na krok. Nawet Yen, która jak chciała, to umiała być całkiem miła. Chłopacy zresztą nie byli lepsi.
— Gorąco... — odezwała się Alma.
Zaczęła się wachlować dłonią, co jej, niestety, kompletnie nie pomagało. Podwinęłam rękaw, a z mojej skóry powoli wydzielała się lodowata para, która rozeszła się dookoła. Wszyscy odetchnęli z ulgą, kiedy gorąco w końcu ustąpiło. Nagle Kar złapał mój nadgarstek.
— O co chodzi, Kar? — zapytałam zaskoczona.
— Jak ty to robisz?
Spojrzałam na niego i zamrugałam kilkukrotnie.
— Ale co?
Nie rozumiem, o co mu chodzi...
— Nigdy nie widziałem, aby jakikolwiek mutant był w stanie robić to, co ty. Jako dziesięciolatka nie byłaś w stanie nikogo zamrozić wzrokiem czy oddechem. Nie umiałaś też zamienić żadnej części ciała w kryształ lodu i nie wyrzucałaś poza ciało lodowatej pary. Jak ty to wszystko robisz? — wymienił wszystko, nad czym musiał się głowić.
— Szczerze?
Kiwnął głową.
— Pojęcia nie mam... — odpowiedziałam.
— Jak to? — wtrącił Ash.
— Tak to. — Wzruszyłam ramionami. — Nie mam bladego pojęcia, skąd się biorą te umiejętności. To, że umiem kogoś zamrozić wzrokiem, dowiedziałam się przez przypadek, jakieś trzy miesiące temu, jak musieliśmy uciekać z mojego starego mieszkania, a ja zamroziłam jednego z ogarów dyktatora. A to, że umiem skrystalizować części ciała, to jestem świadoma tej umiejętności, od kiedy walczyłam w nielegalnych walkach. W sumie tego też się przez przypadek dowiedziałam.
Oberwałam w twarz. Podniosłam dłoń owiniętą bandażem, po czym wytarłam nos, z którego powoli leciała krew.
Jak zaraz czegoś nie wykombinuję, to przegram! Skup się do cholery! – pomyślałam, zaciskając zęby.
— Straciłaś na sile, Blank. Wcześniej byłaś w stanie mi dowalić, a teraz ledwo się ruszasz.
Zaśmiała się dziewczyna w moim wieku. Miała bliznę na policzku – powstałą od porażenia prądem – i ciągnęła się przez szyję, lewe ramię, aż po koniuszki dłoni.
— Zauważ, że ledwo się ruszam, bo przywaliłaś mi kastetem, który masz zabandażowany na ręce... — odpowiedziałam na jej zaczepkę.
— Wszystkie chwyty dozwolone, zapomniałaś? — Uśmiechnęła się przerażająco, a ja się wyprostowałam, pomimo tej rany na moich lędźwiach.
Znowu, jak na początku, zaczęłyśmy chodzić po okręgu. Nie przegram z nią. Nie mogłam. Ruszyła w moim kierunku. Zrobiłam unik przed jej lewym sierpowym, a także przed kopnięciem prosto w brzuch, które już szykowała. Zrobiłam dwa kroki w tył, tym samym trafiając na linę, którą był okrążony ring.
Kilka mutantów skandowało moje imię, ale dało się usłyszeć również przydomek mojej przyjaciółki, z którą właśnie walczyłam o pierwsze miejsce w czołówce walk. Ruszyła ponownie w moim kierunku, a ja zamachnęłam się prawą ręką, przy której poczułam mrowienie. Upadła na ziemię, ponieważ dostała prosto w lewą skroń.
![](https://img.wattpad.com/cover/228099738-288-k654401.jpg)
CZYTASZ
Blank
FantasyRozpoczęte: 05.06.2020 Zakończone: 01.11.2020 Korekta: jakoś od czerwca, ale nie wstawiana ~ 15.12.2021 Mutanty od wielu lat uznawano za potwory, usterki w idealnym mechanizmie, jakim był Eden. Nie należały do tego świata, nie uznawano ich za jego c...