3/5
Kolejny o 16.Oryginalna wersja: 21.08.2020
Wersja po korekcie: 12.12.2021Zerknęłam na pozostałych, podejmując ostateczną decyzję. Musiałam walczyć z tym mutantem. Inni byli w stanie się z nim bić, ale nie miałam pewności, że na pewno im się to udałoby.
Przełknęłam ślinę, a przy tym wyjęłam z tylnej kieszeni dysk, który służył do przekopiowania danych z komputera dyktatora. Przyjrzałam mu się, by w kolejnej chwili podnieść wzrok na Reonę i podać przedmiot. Wydała się wyraźnie zaskoczona moim posunięciem, jednak mimo tego wzięła urządzenie do ręki. Już chciała się o coś zapytać, ale zacięła się, kiedy lekko się uśmiechnęłam.
— Pokazywałam ci, jak przekopiować wszystko na dysk. Zajmijcie się tym, a ja w tym czasie odwrócę uwagę tego... — Zacięłam się, spoglądając kątem oka na stworzenie. — Tego mutanta...
Mimo wszystko jest jednym z nas. Sam sobie tego losu nie wybrał – uświadomiłam sobie, by w kolejnej chwili zrobić krok w kierunku postaci.
Nie dałam rady go zrobić. W tym samym momencie ktoś złapał mnie za nadgarstek, dlatego odwróciłam się do tej osoby. To był Stuart, który od razu powiedział:
— Samej cię nie zostawimy.
— Nie ma nawet takiej opcji — wtrąciła Alma.
Nasz przeciwnik w tym momencie syknął, jednak bardziej przypominało to jęknięcie z bólu. Cierpiał, a ja nie umiałam patrzeć na obraz jednego z naszych pobratymców, który został zmuszony do stanięcia przeciwko nam. Wiedziałam, do czego prawdopodobnie będę musiała się posunąć, aby ukrócić mu bólu spowodowanego przez dyktatora.
Muszę go zabić...
Dyktatora od początku uważano za okrutnego, wyniosłego dupka, który klął się zapewne na Boga, że nienawidził nas najbardziej w świecie, ale raczej nikt się nie spodziewał, że kiedykolwiek postanowi użyć mutanta jako broni na innych – jego zdaniem – odmieńców.
Zabrałam swoją rękę z uścisku Stuarta, a przy tym delikatnie opuściłam głowę, uświadamiając sobie jedną rzecz. On nie miał szans, aby ponownie stać się zwykłym obywatelem. Został zniszczony i nie dało się tego jakkolwiek naprawić.
Stanęłam do wszystkich plecami, bardziej utwardzając swoją skórę w okolicy brzucha, aby nic nie stało się tej małej Śnieżynce w moim wnętrzu. Nie mogłam pozwolić, aby cokolwiek się jej stało. Żeby nam obu przytrafiła się jakaś krzywda.
— Dam sobie radę. — Lekko przekrzywiłam głowę w ich kierunku. — Lećcie.
Po swoich słowach ruszyłam biegiem na mutanta. Wszyscy za mną zawołali, jednak już zaszarżowałam na mężczyznę po raz pierwszy, więc wiedział, że to ja będę jego przeciwnikiem, którego rozkazano mu się pozbyć za wszelką cenę. Kątem oka dostrzegłam, jak pozostali na siebie spojrzeli wpierw, po czym zgodnie ruszyli do gabinetu, za którego drzwiami zniknęli moment później. Zbliżyłam się, zamachnęłam prawą pięścią. Przeskoczył nade mną, podpierając się swoją dłonią na środku moich pleców. Można powiedzieć, że zrobił salto.
Odwróciłam się do niego zaskoczona, ale w tej samej chwili musiałam zrobić unik, żeby nie poharatał mi twarzy swoimi pazurami. Zacisnęłam szczękę, a przy tym zaparłam się bardziej na prawej nodze, aby nie upaść, bo w takim przypadku to skończyłoby się moją pewną przegraną.
Odsunęłam się od niego dwa kroki i pochyliłam lekko do przodu, przygotowując się przy tym na kolejny atak z jego strony, który nadszedł zdecydowanie za szybko. Znalazł się zaraz przy mnie, na co szerzej uchyliłam powieki.
![](https://img.wattpad.com/cover/228099738-288-k654401.jpg)
CZYTASZ
Blank
FantasyRozpoczęte: 05.06.2020 Zakończone: 01.11.2020 Korekta: jakoś od czerwca, ale nie wstawiana ~ 15.12.2021 Mutanty od wielu lat uznawano za potwory, usterki w idealnym mechanizmie, jakim był Eden. Nie należały do tego świata, nie uznawano ich za jego c...