Wielki dzień cz.2

98 11 19
                                        

2/5
Kolejny o 14.

Oryginalna wersja: 21.08.2020
Wersja po korekcie: 15.10.2021

Leżałam tak przez jakiś czas, a w międzyczasie zawinęłam się w pościel. Nie chciałam, żeby było mu zimno. Czyżby instynkt macierzyński zaczynał powoli działać? U każdej kobiety występował on inaczej – wcześniej bądź później. W czasie moich małych przemyśleń do pokoju wszedł Ash. Spojrzałam na niego, by w kolejnej chwili się podnieść, ale mnie zatrzymał.

— Powinnaś leżeć — zauważył, podchodząc bliżej.

Usiadł obok, by w kolejnej chwili objąć mnie ramieniem. Pocałował czubek mojej głowy i oparł się o nią lewym policzkiem, gdy się w niego wtuliłam. Nieco opuściłam wzrok, kiedy uświadomiłam sobie jedną rzecz.

Gdyby teraz się o tym dowiedział, na pewno nie pozwoliłby mi wziąć udziału w akcji. Nie mogę siedzieć tutaj, gdy pozostali będą narażać własne życia dla dobra wszystkich mutantów, więc na razie najlepsza opcja, to trzymanie tego w tajemnicy – pomyślałam, podnosząc na niego wzrok. – Z jednej strony zamierzam to chwilowo zataić, ale z drugiej jestem ciekawa, czy Ash chce mieć kiedyś dzieci. Może udałoby mi się czegoś dowiedzieć? Po prostu bym go... – uświadomiłam sobie coś. – Moja ciekawość zaprowadzi mnie w końcu do piekła...

Zacisnęłam powieki, przygryzłam lekko wargę i złapałam więcej powietrza.

— Ash... — zaczęłam po chwili, w której siedzieliśmy w całkowitej ciszy.

Wybijały się tylko nasze oddechy.

— Tak? — spytał zaciekawiony, kreśląc jednocześnie kółeczka na mojej jasnej skórze dłoni, którą złapał moment wcześniej.

— Chcesz mieć kiedyś dzieci?

Wzdrygnął się nagle, co wyraźnie poczułam. Odsunął się lekko i spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Spoglądałam mu w oczy, nieco obawiając się jego odpowiedzi.

— Co cię nagle naszło? — zapytał skołowany.

— Czysta ciekawość... — odpowiedziałam, wzruszając ramieniem, które ponownie zaczął lekko drapać.

Z powrotem oparł się obok mnie i mruknął pod nosem w zastanowieniu. Siedział tak przez moment, aż w końcu wypuścił powietrze w napływie śmiechu.

— Chcę. O ile ty będziesz ich matką. — Uśmiechnął się, spoglądając mi w oczy. — A ty?

Zamrugałam kilkukrotnie, patrząc na niego zaskoczona.

— Szczerze?

Kiwnął głową.

— Nigdy wcześniej o tym nie myślałam. — Zaczęłam skubać skórkę przy kciuku lewej dłoni. — Ale chyba chcę...

Spuściłam wzrok na swój brzuch, mając wrażenie, jakby coś się w nim poruszyło, choć wiedziałam, że jeszcze nie było to możliwe – zbyt wcześnie. Poczułam nagle, jak Ash dał mi całusa w skroń. Zaczął mnie przy tym głaskać po głowie, dlatego się do niego lekko uśmiechnęłam.

— Naprawdę nie chcę, żebyś wyruszyła na tą misję, kiedy jesteś w takiej kondycji jak teraz...

Wróciłam wzrokiem na miejsce chwilowego korespondowania płodu.

— Nie puszczę was tam samych... — Skrzywiłam się lekko.

Splótł swoje palce z moimi.

— Wiem o tym. Jesteś zbyt uparta, żeby kogokolwiek posłuchać...

BlankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz