=11=

174 36 11
                                    

BAKUGOU

Jak nigdy w swoim życiu, tym razem Bakugou zdecydował się milczeć.

Zielone oczy patrzyły na niego zza prostokątnych okularów, przewiercając go niemal na wylot swoim profesjonalnym spojrzeniem. W tych oczach chłopak widział troskę i... litość?

Nic go tak bardzo nie irytowało jak litość.

— Dobrze... — zaczął mężczyzna beznamiętnie. — Może powiedz mi, dlaczego zdecydowałeś się na to spotkanie?

Bakugou milczał. Patrzył na mężczyznę spode łba, krzyżując ramiona na piersi. Fotel, na którym siedział, był niewygodny, wnętrze obrzydliwie idealne, a klimatyzator pod sufitem chodził zbyt głośno. Blondyn chciał wyjść stamtąd w trybie natychmiastowym.

— Jeśli nie czujesz się na tyle komfortowo, żeby się przede mną otworzyć, ja to uszanuję — powiedział mężczyzna, opierając splecione dłonie o blat biurka. — Po prostu powiedz, kiedy będziesz gotowy.

— Niech mi pan po prostu wystawi jakieś durne zaświadczenie, że tu byłem i darujemy sobie to przedstawienie — warknął blondyn, nie ruszając się z miejsca.

— Zaświadczenie? — mężczyzna uniósł brew. — Po co ci zaświadczenie? Ktoś cię do tego przymusił?

— A co to ma do rzeczy? — odparował chłopak. Mężczyzna poprawił okulary.

— To ważne, czy przyszedłeś tu z własnej inicjatywy, czy jesteś tu bo jesteś i nie widzisz sensu w tym całym spotkaniu — powiedział. Bakugou prychnął.

— Oczywiście, że nie widzę.

— Więc dlaczego tu jesteś?

Bakugou milczał. Niezręczną ciszę, która zapadła między nimi, przerywał tylko szum klimatyzacji i bulgotanie w akwarium na ścianie.

— Wygląda na to, że nie doczekam się odpowiedzi — mężczyzna odchylił się na fotelu, kładąc dłonie na kolanach.

Bakugou wpatrywał się lekarzowi prosto w oczy, do czego mężczyzna wyraźnie nie był przyzwyczajony. Zazwyczaj większość pacjentów unikała jego wzroku, lecz ten młodzieniec przed nim patrzył na niego wyzywająco, jakby chciał usilnie pokazać, że się nie złamie i przemilczy całą sesję.

— Jeśli zgodzisz się ze mną współpracować, być może będę w stanie ci pomóc — westchnął w końcu mężczyzna, czując, że nic nie wyciągnie z tego chłopaka.

— Nie potrzebuję pomocy — warknął blondyn. — Nikt nie będzie robił ze mnie wariata.

— Nikt nie próbuje, Bakugou — zapewnił terapeuta, poprawiając oprawki kostkami palców. — Każdy normalny człowiek potrzebuje czasem... rozmowy — mężczyzna rozłożył ręce jakby to, co mówił było zupełnie oczywiste. — Rozmowy z kimś, kto jest bezstronny i kto nie jest bezpośrednio częścią jego życia.

Chłopak milczał. Wpatrywał się usilnie w akwarium, czując bolesne ukłucie w piersi na myśl o tym, że być może już nigdy nie postawi stopy na szkolnej pływalni, że już nigdy nie popłynie w sztafecie.

Zaczął się wahać.

— Więc...? — lekarza oparł przedramiona na blacie biurka. — Dlaczego tu jesteś?

Blondyn milczał. Czy powiedzenie czegokolwiek temu facetowi miało sens? Z jednej strony obawiał się, że facet uzna go za wariata, jednak z drugiej nie miał przecież powodów do obaw. Nie był walnięty. Nie potrzebował pomocy.

— Przez tego szmaciarza — mruknął w końcu, lecz zaraz się zreflektował. — Przez tych dwóch szmaciarzy.

Lekarz nachylił się w jego stronę z ciekawością, jakby bał się, że jednym niewłaściwym słowem zamknie usta pacjenta na dobre.

— Kogo masz przez to na myśli?

Bakugou zdał sobie sprawę, że powiedział za dużo.

— Nieważne — mruknął. — To bez znaczenia.

Mężczyzna spojrzał na niego z pewną dozą ciekawości. Nie pierwszy raz pracował z trudnym pacjentem, który znalazł się na terapii z przymusu, jednak każdy taki przypadek był dla niego interesujący i tym bardziej motywował go do pomocy. Naprawdę lubił wyzwania.

— W takim razie może porozmawiamy o bardziej przyziemnych sprawach — mężczyzna odchylił się na krześle i ponownie splótł dłonie. — Uczysz się, tak?

Bakugou miał ochotę palnąć sobie w łeb. Sobie albo terapeucie. Nie robiło mu to większej różnicy.

— Druga liceum — przewrócił oczami.

— I jak w szkole? — spytał mężczyzna. — Radzisz sobie?

Blondyn zacisnął zęby. Zdecydowanie miał dość tej bezsensownej pogawędki.

— Ta — mruknął, krzyżując ramiona na piersi.

— A twoje życie towarzyskie? Opowiesz mi o nim?

Katsuki spojrzał na terapeutę z wściekłością.

— To nie jest pańska sprawa — odparł. — Jestem tu, bo potrzebuję głupiego świstka, żeby pewien frajer dał mi spokój. Tyle. Koniec. Mogę już dostać ten papier i iść?

— Nie doszliśmy dzisiaj do niczego, Bakugou — powiedział mężczyzna. — Nic ci nie podpiszę, przykro mi.

Siedemnastolatek prychnął zirytowany i podniósł się z fotela.

— W takim razie mam dość. To bez sensu. 

— Nie będę cię tu trzymać na siłę — Psycholog rozłożył ręce. — Gdybyś zmienił zdanie, wiesz gdzie mnie znaleźć.

Bakugou chwycił za klamkę.

— Nie ma szans — mruknął i wyszedł, zamykając drzwi trochę zbyt mocno.

Zajebani w akcji || BNHA highschool AU! ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz