=24=

195 32 21
                                    

Denki był całkiem niezły w uciekaniu.

Przydawało mu się to na boisku, kiedy zamiast szarżować na bramkę wymijał obrońców. To na pewno nie była dobra taktyka, ale była jedyną, na jaką wpadł. Nie potrafił przedrzeć się przez zawodników, ale potrafił biegać, dopóki nie zostawili go w spokoju.

Iida nie był fanem tego pomysłu, ale kogo obchodzi Iida? To przez niego Denki w ogóle stanął na murawie.

Ale ucieczka zdawała egzamin nie tylko na boisku. Wyglądało na to, że umiejętność chowania się po kątach przydaje się też wtedy, kiedy wolałby nie ponosić konsekwencji swoich pijackich wyborów.

— Wiesz, że w końcu będziesz musiał z nim pogadać? — powiedział Eijirou, kiedy na przerwie Denki zaciągnął go na boisko.

— Pogadać? Z kim? Nie mam z kim rozmawiać, po prostu chciałem ci pokazać... chmury? — zająknął się Kaminari, zataczając dłonią okrąg na niebie. — Niezłe, prawda?

Siedzieli w pierwszym rzędzie trybun, jakby Denki bał się wspiąć wyżej. Głowę zadzierał wysoko, ale spojrzenie utkwił w budynku szkoły. Był przewrażliwiony, zdecydowanie.

— Denki...

Ton Kirishimy był podszyty zniecierpliwieniem, ale na pewno nie złością. Eijirou nie mógł się na niego wściekać, nie o coś tak głupiego. Mimo tego żołądek zacisnął się Denkiemu w supeł, kiedy pomyślał, że mógłby rozczarować przyjaciela.

Kaminari westchnął i przeczesał palcami włosy.

— Słuchaj, stary. W końcu będziesz musiał się z nim zmierzyć, wcześniej czy później — powiedział Kirishima. Denki czuł na sobie jego wzrok, ale nie odwrócił spojrzenia od drzwi szkoły. — Jeśli uważasz, że to był błąd, nie powinieneś robić mu nadziei.

Błąd? To słowo odbiło się echem w głowie Kaminariego jak piosenka, którą śpiewał od kilku dni. Błąd. Czy tak właśnie widział to Shinsou? Denki chciał tylko oszukać swoje własne serce, żeby też w to uwierzyło.

— To był błąd — stwierdził hardo. Zamrugał i podrapał się po głowie, a potem dodał słabym głosem: — Nieważne, jak pewnie to mówię, jakoś nie brzmi jak prawda. Jestem beznadziejny.

Eijrou zaśmiał się, przewieszając rękę przez ramię przyjaciela. Denki wreszcie spojrzał w jego stronę, żeby odkryć smutny uśmiech błądzący po ustach Kirishimy.

— Nie jesteś. Wszyscy mamy to za sobą.

— Nawet ty?

Kaminari wyobraził sobie Eijirou umierającego z nerwów, zbyt przerażonego własnymi uczuciami, żeby przyznać się do ich istnienia. To nie brzmiało jak Kirishima.

— Powiedzmy. Chodzi mi o to, że on na pewno chciałby wiedzieć, na czym stoi. Ty też powinieneś się zorientować. Najlepiej od razu.

Denki pokiwał głową. Pewnie tak byłoby najlepiej.

— Tak zrobię. Tylko go zobaczę, to z nim pogadam. Obiecuję.

Kirishima uśmiechnął się pobłażliwie, jakby chciał powiedzieć: „Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę". Denki też nie wierzył własnym słowom, smakowały na jego języku jak perfidne kłamstwo.

— Wiesz, myślałem ostatnio o naszym następnym meczu. Twoim pierwszym. Chciałem sprawdzić, jak bardzo się denerwujesz, bo cię znam i wiem...

Gdyby nie Shinsou, Denki i tak nie mógłby spać w nocy. Sen z powiek spędzałby mu jego debiut w drużynie, jego rychła porażka. Kaminari będzie musiał stanąć w pierwszej linii i manewrować między obrońcami, podawać piłkę i strzelać na bramkę. Kiedy wszystkie oczy zwrócą się na niego, kiedy potknie się o własne sznurówki albo nabije na swoją rakietę.

Zajebani w akcji || BNHA highschool AU! ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz