=5=

267 38 37
                                    

KAMINARI

Denki Kaminari radził już sobie trochę lepiej.

Jego piłki trafiały trochę bliżej bramki, krótsza rakieta nie była już dla niego zbyt lekka, jednak wciąż każdy jego gol był raczej dziełem przypadku niż jego umiejętności. A Denki nie był typem niepokonanego. Nie, dla niego istniały rzeczy niemożliwe i przeszkody nie do przeskoczenia, a jedną z nich była pozycja napastnika.

Przez cały poprzedni sezon zmieniał pomocników i obrońców na boisku, jeśli któryś oberwał kartką albo ciężką rakietą. Zdążył przyzwyczaić się do ciągłego biegania od bramki do bramki, wspomagania kolegów zarówno w defensywie i ofensywie. Do spędzania meczy na obserwowaniu i podawaniu wody.

Nie był nikim ważnym i wolał, żeby tak zostało.

— Gościu, nie mogłeś wziąć innego grzejącego ławkę do pierwszego składu?

Iida zmarszczył brwi, odbierając od Kaminariego kij po kolejnej serii nieudanych strzałów. Tym razem ćwiczył z drugim bramkarzem, Tetsutetsu Tetsutetsu, bo Kirishima nie mógł przyjść wcześniej na trening. Tetsu był niemal tak samo dobry jak Eijiro, a na pewno równie waleczny.

— Kogo? — spytał Tenya, kiwając w stronę rozgrzewających się przy linii boiska zawodników. Wśród nich wyróżniał się Neito, który właśnie potknął się o własne sznurówki. — Monomę? Nadaje się tylko na pomoc, bo potrafi szybko biegać i może wtedy denerwować przeciwników na wszystkich pozycjach. A pomocnicy z pierwszego składu mają się dobrze.

Denki jęknął głośno.

— Spokojnie, stary, skoro Iida i Kiri w ciebie wierzą, to nikt z nas nawet nie spróbuje pomyśleć inaczej — oznajmił Tetsu, rozpinając hełm. — Na razie ssiesz, ale to tymczasowe.

— Dobry z ciebie pocieszyciel — odparował smętnie Kaminari, na co bramkarz uśmiechnął się szeroko i odbiegł w stronę reszty drużyny.

Tetsu zbił piątkę z Kirishimą, który właśnie pojawił się na boisku. Eijiro wychylił się nad nim i pomachał zamaszyście do Denkiego, przypadkiem uderzając przy tym podnoszącego się Monomę w głowę.

Kaminari schował twarz w dłoniach, starając się ukryć przy tym uśmiech, który mimowolnie wkradł mu się na usta.

— Jesteś naszą najlepszą opcją. Dasz sobie radę — powiedział Iida i poklepał go po plecach. Napastnik usłyszał jeszcze, jak buty kapitana uderzają o ziemię i został sam.

Denki nie chciał być najlepszą szansą. Cholera, nie chciał być żadną szansą. Czuł, jakby przyszłość całej drużyny spoczęła na jego barkach i wgniotła go w murawę.

Spojrzał w stronę reszty zawodników. Nie mógł ich zawieść.

Podniósł piłkę plątającą mu się pod nogami, zważył ją w dłoni, po czym z całą swoją frustracją wyrzucił ją jak najdalej przed siebie.

Nie spodziewał się, że doleci aż na trybuny. I że ktoś tam będzie siedział.

Otworzył szeroko oczy i zanim zdążył pomyśleć: „Tenya zabije mnie za zgubienie piłki", zdążył dobiec aż pod dolne krzesełka.  

— Wiem, że wcześniej też nie trafiałeś do bramki, ale teraz to już przesadziłeś.

— Cholera — zaklął Kaminari pod nosem i poderwał głowę.

Fioletowowłosy chłopak sprzed kilku dni znów tu był. Znów siedział w ostatnim rzędzie i przyglądał się porażkom Denkiego. Pewnie znowu się z niego śmiał.

Zajebani w akcji || BNHA highschool AU! ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz