TODOROKI
Dla Shoto każda godzina spędzona we własnym domu była wyzwaniem.
Wszystkie jego dodatkowe zajęcia i godziny spędzone w szkole były jak wybawienie, bo gdy tylko przekraczał próg domu, musiał udawać idealnego syna i pilnować się na każdym kroku.
Był jedynym dzieckiem, które jeszcze mieszkało w ich rodzinnym domu, otoczonym gigantycznym ogrodem z basenem i garażem na trzy samochody. Cała trójka starszego rodzeństwa wyprowadziła się przy pierwszej możliwej okazji, zostawiając najmłodszego brata samego z ciężarem oczekiwań ojca na barkach. Shoto nie miał im tego za złe. Przynajmniej nie Natsuo i Fuyumi. Cieszył się ich szczęściem i wiedział, że teraz mają szansę na ułożenie sobie życia.
Z Touyą było inaczej.
To właśnie on, pierworodny syn, miał skończyć Harvard z wyróżnieniem i przejąć kancelarię ojca. On. Nie Shoto.
Kiedy jednak Touya Todoroki wyprowadził się z domu zaraz po skończeniu szkoły, by aplikować na kryminologię i utrzymywać się z napiwków w barze w centrum miasta, wszystkie te oczekiwania spadły na Shoto. A Shoto zdecydowanie nie chciał zawieść ojca.
Nie.
On bał się zawieść ojca.
Osiemnastolatek wszedł do domu, delikatnie zamykając za sobą ciężkie drzwi. Zsunął buty, układając je równiutko, by nie zdenerwować ojca i przeszedł do kuchni z duszą na ramieniu, mając nadzieję, że Enji Todoroki jeszcze nie wrócił.
Nadzieja matką głupich, jak to mówią.
Barczysty mężczyzna siedział przy stole kuchennym, popijając prawdopodobnie szóstą tego dnia kawę i wpatrując się w ekran drogiego laptopa biurowego. Teczki i papiery piętrzyły się na blacie, a długopis walał się po podłodze, gdyż mężczyzna nie znalazł nawet piętnastu sekund na to, żeby go podnieść.
Shoto schylił się po przedmiot.
— Wróciłem — powiedział cicho, a mężczyzna skinął głową.
Osiemnastolatek już miał wychodzić, nie chcąc przeszkadzać ojcu, jednak ten zamknął laptopa i spojrzał na niego beznamiętnie.
— Jak było w szkole?
Chłopak zatrzymał się wpół kroku i odwrócił do mężczyzny. I oto padło pytanie od którego robiło mu się już niedobrze.
— W porządku — odparł. — Dostałem A z plusem za referatu z historii i zapisałem się na debatę w przyszłym tygodniu.
Shoto już dawno nauczył się, co interesuje jego ojca, a co nie. Enji Todoroki miał gdzieś wszystkie przedmioty, które nie były brane pod uwagę na prawo tak samo mocno jak treningi i osiągnięcia sportowe syna. Gdyby chodziło o lacrosse sprawa wyglądałaby inaczej. Chłopak wiedział, że ojciec od początku chciał, żeby poszedł w ślady brata, jednak wybór pływania był jedyną formą buntu, na jaką Shoto mógł sobie pozwolić.
— A jak treningi?
Chłopak spiął się momentalnie.
— Dobrze. Przygotowujemy się do kwalifikacji.
— Radzisz sobie jako kapitan? — spytał, kompletnie ignorując odpowiedź syna.
— Tak — odparł sucho Shoto z nadzieją, że to przesłuchanie zaraz się skończy.
Enji pokiwał głową całkiem zadowolony i otworzył jedną z teczek.
— Zjedz coś i siadaj do nauki — rzucił jeszcze, a najmłodszy Todoroki przytaknął tylko. Wiedział, że nie przełknie kompletnie nic, ale wolał nie dyskutować z ojcem, dlatego umył ręce i zaczął przygotowywać sobie kolację, której i tak nie miał zamiaru zjeść.
***
Shoto zamieszał łyżeczką w swoim cappuccino, podpierając brodę na dłoni. To spotkanie jeszcze dobrze się nie zaczęło, a on już miał dość. Siedzący przed nim mężczyzna upił łyk czarnego jak jego włosy Americano i westchnął ciężko.
— Wiem, że nie byłem najlepszym bratem, ale...
— Jesteś fatalnym bratem — przerwał mu Shoto i przyłożył filiżankę do ust. Touya zaśmiał się nerwowo.
— Nie da się ukryć...
Bracia popatrzyli po sobie. Shoto z niechęcią, Touyą z nadzieją. Młodszy z nich wiedział, że najstarszy z rodzeństwa próbuje naprawić ich zszarganą relację, jednak nadal ciężko mu było przełamać niechęć do niego.
W końcu zostawił go na pastwę losu w najtrudniejszym dla niego okresie. Zostawił go w licealnym bagnie z ojcem wiszącym mu nad głową i powtarzającym, że jedyną słuszną dla niego drogą rozwoju jest prawo.
— Jak w szkole? — zapytał Touya, opierając łokcie na blacie stolika z wypalonym logo kawiarni, w której właśnie siedzieli i zaczął stukać paznokciem o kubek.
— Bywało lepiej — przyznał Shoto.
— Spadły ci oceny? — spytał czarnowłosy kpiąco, a heterochromik przewrócił oczami.
— Moje oceny mają się dobrze — mruknął. — Mówię o drużynie.
Touya wzruszył ramionami.
— Trzeba było iść w lacrosse — powiedział, jednak już po chwili ugiął się pod morderczym spojrzeniem brata i uniósł dłonie w obronnym geście. — Żartuję! Przecież wiesz... Cieszę się, że pływasz. No mów o co chodzi.
— Bycie kapitanem to dużo — westchnął Shoto. — Ledwo znajduję czas na sen, a co dopiero wyjścia ze znajomymi czy godzinę na film.
— Ale jakoś udało ci się wyjść ze mną —zauważył Touya.
Shoto skrzywił się.
— Dla ciebie musiałem zrezygnować z nauki do sprawdzianu, więc będę musiał zarwać nockę.
— Oj... — brunet wycofał się. — Ale wracając, coś o tym wiem. Bycie kapitanem to nie przelewki i jeśli nie dajesz rady, powinieneś odpuścić, Shoto. Mówię ci jak brat bratu.
— Nie ma opcji — zaoponował chłopak. — Daję radę, po prostu... jest ciężko.
— Wierzę, że sobie poradzisz. — Touya uśmiechnął się, a młodszy Todoroki tylko skinął głową, przykładając filiżankę do ust. Ponownie zapadła niezręczna cisza, która tak niezmiernie irytowała studenta. Mężczyzna odchrząknął i spojrzał na brata.
— To...
— Możemy już sobie odpuścić? — wypalił Shoto, a brunet zabębnił palcami o ciepły kubek. — Ten cały teatrzyk?
— Sho, ja naprawdę chcę naprawić to, co spieprzyłem. — Touya przeczesał palcami ciemne włosy. — Wiem, że bycie starszym bratem nie jest moją mocną stroną, ale naprawdę się staram.
Shoto ponownie westchnął. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Widział wysiłek, który Touya wkładał by znaleźć czas na ich co tygodniowe spotkania, na prowadzenie rozmowy i znoszenie obojętności, którą Shoto usilnie starał się pokazać.
Doceniał to, ale...
Czekało ich jeszcze dużo pracy, żeby odbudować to, co obaj zniszczyli.
— Szczerze, Touya? — Shoto odstawił na blat pustą filiżankę i podniósł wzrok. — Bycie starszym bratem to jedyne w czym jesteś do bani.
CZYTASZ
Zajebani w akcji || BNHA highschool AU! ZAWIESZONE
Fiksi Penggemar"- Macie pomysł co powinniśmy zrobić? - Kirishima popatrzył po zebranych, lecz nikt nie zabrał głosu. W mroku sali chemicznej błysnęły białe zęby, a od ścian odbił się wesoły śmiech. Opierający się o ścianę Katsuki Bakugou zmierzył blondyna wściekł...