Rozdział 1

247 5 0
                                    

* Madison Evans, lat 5, wczesna wiosna*

Muszę zrobić prezent dla brata, bo za dwa dni ma on urodziny. Wzięłam, więc kartkę papieru, ołówki i kredki i zabrałam się do roboty. Narysowałam drzewo czereśni. Pod nim siedział czarny pies, a obok stał jego właściciel, opierał się o drzewo w ręce trzymając tacę z trzema lemoniadami. A na drzewie siedziała trójka dzieciaków: dwóch chłopców i dziewczynka. Każdy z nich miał uśmiech na twarzy. I tak, próbowałam narysować tą scenę gdzie wspięliśmy się na drzewo w celu ucieczki przed psem. Zważywszy na to, że mam za mniej więcej dwa miesiące sześć lat to wyszło mi to całkiem dobrze.

*dwa dni później *

Dziś są urodziny Mateusza i jestem ciekawa, jak on zareaguje na mój mały prezent. Dodatkowo mama kupiła słoik nuteli, a wiem że on ją kocha tak jak i ja.

Wręczając mu rysunek i słoik dobroci, uśmiechnęłam się promiennie, co odwzajemnił. Gdy wręczyłam mu rysunek mocno mnie przytulił, a ja jego. Po wręczaniu prezentów spędziliśmy miło dzień, głównie na ganianiu się w ogrodzie. Cóż to była chyba nasza ulubiona zabawa.

*Madison Evans, lat 6, początek lata*

Siedzę pod drzewem w ogrodzie, a Mati z Szymonem grają w piłkę nożną. Siedząc i obserwując ich, już wiedziałam co mam narysować. Więc zabrałam mój zeszyt, w którym są moje rysunki i zaczęłam rysować, a tak właściwie to szkicować ołówkiem. Na kartce papieru znajdowało się dwóch chłopaków siedzących na trawie i pijących lemoniadę. Lubiłam uwieczniać pewne zwykłe dni na papierze, a ich przyjaźń dawała mi wiele inspiracji. Gdy rysunek był skończony chciałam zamknąć zeszyt, ale dwie osoby płci przeciwnej zabrało mi zeszyt. Wdałam się w pościg za nimi, a oni ostrożnie, by nie popsuć moich prac podawali sobie go, utrudniając mi zabranie im moich prac. W końcu siadłam z powrotem pod drzwiami, a oni widząc, że nie mam ochoty na dalszą zabawę usiedli obok mnie. Lecz nadal nie oddali mi rzeczy należącej do mnie, natomiast przeglądali moje rysunki i szkice. Byli pod wrażeniem i gdy stracili czujność zabrałam swoją własność i pobiegłam do domu wcześniej pokazując im dla zasady język.

* Madison Evans, lat 7, Wrzesień*

Mama oraz tata coraz częściej pracują, co za tym idzie mają mniej czasu dla nas. Dziś jest mój pierwszy dzień w szkole. Powinni być ze mną mama i tata, ale ich nie ma. Za to są Mati i Szymon, wspierali mnie w tym dniu.

*kilka tygodni później *
Rodziców nie ma praktycznie w domu, brat pomaga mi w lekcjach, z którymi radzę sobie gorzej niż inne dzieciaki. Jestem wdzięczna bratu, że jest tuż obok.

*Madison Evans, lat 8, lato*

Zaczęłam zamykać się w sobie,dlaczego? Bo lepiej było nie okazywać słabych stron. Wolałam chować to przed światem. Rodzice w domu tylko śpią i to nawet nie zawsze, a jak w nim są, to się kłócą. Mateusz wtedy zamyka się w swoim pokoju i stara się tego nie słuchać, a ja przeciwnie siedzie na schodach, jak gdyby nigdy nic i rysuje to co czuje. Słyszę każde wyzwisko, każdy krzyk i udowodnienie racji. To boli, ale nie chce tego pokazywać jak Mateusz, że się boi tego co usłyszy.

- Ja ci powiedziałam, że Mateusz nie jest twoim dzieckiem, a ty mi nie powiedziałeś! - Krzykała mama.
- Bo sam dowiedziałem się niedawno! - odkrzyknął ojciec.
- Niedawno!? Jeśli 10 lat to niedawno to wracaj do szkoły niedojebie uczyć się matematyki!- wydziera się matka.
- A po co, by Ci była taka informacja i tak by nic się nie zmieniło, co z tego, że mam syna!- tata się wydziera.

Zaraz czy oni właśnie powiedzieli, że tata nie jest biologicznym ojcem Mateusza? A na dodatek, że tata ma jeszcze jakieś inne dziecko i wie o tym, aż 10 lat? No przyznam, że ich kłótnie wydają się naprawdę ciekawe. Czego ja się jeszcze dowiem?

*dwa dni później *
Kolejna awantura. Mateusz poszedł z Szymonem na boisko, a ja zostałam w domu. Mam wrażenie, że przez te kłótnie oddaliliśmy się do siebie z Mateuszem, a Szymona widziałam od początku lata może 2 razy. Ale przysłuchajmy się awanturze rodziców.

- Co ty zrobisz, jak jego matka umrze? - pyta podniesionym głosem mama.
- Nie wiem, może... - tata.
- Od razu mówię, nie zgadzam się, żeby przyszedł tutaj. Co my powiemy dzieciną?
- No to pójdzie do domu dziecka i po sprawie.

No to mnie wkurzyli, postanowiłam się wtrącić

- Chce go poznać
- Co?! - krzyknęli oboje.
- Chce poznać mojego brata, czy to takie dziwne? Chce o nim wiedzieć wszystko.

Po chwili namysłów, rodzice się zgodzili powiedzieć mi kilka informacji o nim...

Hiacynt - Dawna ja cz1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz