Rozdział 3

190 5 0
                                    

 Madison Evans lat 8 ostatnie dni lata*

Obudziłam się o 10 za sprawą pewnego chłopaka mojego kochanego brata. Zaczął mnie gilgotać, gdy spałam pobudka na wesoło no, ale ogarnęłam się i zeszliśmy na dół gdzie zjedliśmy śniadanie. Dziś mieliśmy gdzieś wyjść razem z jego przyjacielem Danielem. Poszliśmy na boisko gdzie poznałam Adama Leona i Eryka byli to koledzy mojego brata, którzy mieli być jutro na małym świętowaniu jego urodzin. Złapałam z nimi dobry kontakt, ale poszli oni grać w siatkę ja grałam z nimi pierwszego seta, ale później poszłam sobie siąść pod drzewem. I nie wiem, czemu akurat teraz, ale przypomniałam sobie o mojej przyjaciółce miała na imię Violetta. Była to jedyna dziewczyna, z którą rozmawiałam w podstawówce byłyśmy nie rozłączne razem zaczynałyśmy uczyć się francuskiego by być w tym najlepsze. Ponad rok temu się wyprowadziła i już nigdy się nie widziałyśmy. Chłopaki nadal grali a ja postanowiłam coś narysować, zajedzie to bardzo mnie relaksowało. Na kartce papieru pojawił się rysunek, na którym można było zobaczyć szkolne boisko a na mim 5 postaci grającym w piłkę. Za boiskiem wyrosły dwa duże dęby i smukła sosna a za drzewami był budynek szkoły. Przewróciłam kartkę na drugą stronę i zaczęłam nowy rysunek tym razem był to bukiet z chabrów i hiacyntów. To moje ulubione kwiaty a ja kocham rysować kwiaty oraz krajobrazy. Bukiet był już narysowany pod nim napisałam ozdobnym pismem imię mojej przyjaciółki. Za patrzyłam się za swoje małe dzieło i nie zauważyłam, że każdy z chłopaków patrzy przez moje ramię na mój rysunek. Gdy się zorientowałam zamknęłam zeszyt ręce założyłam skrzyżowane pod piersiami i patrzyłam na nich z groźną miną.
- Ładnie to tak zaglądać w cudzy zeszyt? - Powiedziałam lekko zła
Ci zaczęli się śmiać i przepychać a ja korzystając z ich nie uwagi napisałam szybko, lecz staranie na jednej z kartek "poszłam do domu" wyrwałam ją przyciszam kamieniem w miejscu gdzie stałam i zrobiłam tak jak napisałam. Pobiegłam do domu by mnie nie złapali w drodze. Gdy byłam w domu powiedziałam cioci, jaki kawał im wywinęłam, a ta zaczęła się śmiać jak opętana po chwili do niej dołączył dziadek no i oczywiście ja. Mi droga z boiska do domu biegiem zajęła 5 min normalnym tempem pewnie tak z 10 a oni przyszli po 20 minutach, więc długo im zajęło ogarnięcie faktu, że mnie nie ma. Później chłopaki poszli do ogrodu a ja pomagałam przy obiedzie. Ciocia nauczyła mnie jak zrobić zupę truskawkową oraz naleśniki. Chłopaki zostali na obiad, więc musiałyśmy z ciocią zrobić dużo naleśników z owocami z ogródka dla tych głodomorów. Dalej dzień jakoś zleciał na oglądaniu filmów i rozmowie aż dotarliśmy do wieczora, udałam się na górę gdzie wzięłam kąpiel i ubrałam piżamkę. Tak jak ostatnio siadłam na parapecie zapaliłam lampkę i zaczęłam szkicować. Nie wiedziałam, co szkicuje po prostu pozwoliłam mojej ręce chodzić samej. Po 30 minutach zauważyłam, że wyszło mi poroże jelenia dorysowałam, więc mu uszy a na jego dostojnych rogach zawiesiłam małe lampeczki. Za nimi narysowałam wzburzone morze i latarnie morską w oddali. Zgasiłam lampkę i poszłam spać.

Z samego rana obudziła mnie ciocia by iść obudzić Majka i zawołać na urodzinowe śniadanie. Więc po cichutku idę do pokoju obok, siadam na łóżku i krzyczę mu do ucha
"STO LAT" ten budzi się nagle i spada z łózka, ja także, lecz że śmiechu a teraz chichramy się razem. Gdy już trochę się uspokajamy mówię do niego żeby chwilkę poczekał, bo mam coś dla niego. Po chwili wracam i wręczam mu moje rysunki, widzę jego zaszokowaną minę, po czym przytulił mnie naprawdę mocno, a następnie poszliśmy na śniadanie.

O godzinie 12 przyszli jego koledzy i w sumie było to normalnie spotkanie tyle, że każdy po darowywał drobne upominki jubilatowi. Przyszedł czas na tort i kulminacje dzisiejszego dnia, czyli przedstawienie Majka z jego motorem oraz sprzętem do niego. Chłopak był w niebo wzięty ledwo uwierzył, że to prawda, ale ja tam się cieszę, że mu się podoba.

Z każdym dniem spędzonym w tym domu zapominałam, co mnie czeka jak wrócę. Nasze relacje z Majkiem były coraz lepsze i stawaliśmy się niemal nie rozłączni. Kochałam go całym sercem i dlatego nie powiedziałam jak zachowują się rodzice wobec mnie nie pisnęłam też ani słowa o Mateuszu. Kryłam to wszystko w sobie, nie chciałam nikogo obciążać moimi problemami.

Czas u brata mijał szybko miło i beztrosko, lecz nadszedł koniec i musiałam wrzucić do szarej rzeczywistości. Do fałszywych i pełnych jadu ludzi do smutku żalu i okrutności

Jestem już w domu i przyznam szczerze, że brakuje mi kontaktu z Mateuszem. No, bo jednak tyle czasu spędzaliśmy razem a teraz nawet na moje Hej nie odpowiada. Ignoruje mnie traktuje jak powietrze jak bym nie istniała to boli, lecz mimo tego wciąż go kocham w końcu to mój brat.

Jutro znowu zacznie się szkoła i oglądnie tych fałszywych ludzi. Tu się od ciebie uśmiechną a jak nie patrzysz to wymyślą jakąś brednie na Twój temat.

Kiedy jeszcze chodziła Violetta nie przejmowałyśmy się nimi, lecz teraz zostałam sama. Musze dać rade, dotrzymam obietnicy dla mojej jedynej kochanej przyjaciółki. 

Hiacynt - Dawna ja cz1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz