Rozdział 8

139 4 0
                                    

Rano razem z bratem postanowiliśmy zrobić śniadanie dla wszystkich. Ciocia Laura jeszcze spała, więc zostawiliśmy jej porcje kanapek na stole na kartce napisaliśmy, że idziemy do Daniela i wrzucimy o 13. Majk chciał się upewnić czy jego mama na pewno oddycha, wielu może wydać się to dziwne, ale ja go rozumiem. Po tym, co wczoraj usłyszał boi się, że ta chwila nadejdzie dziś, więc wołał się upewnić.

U Daniela byliśmy parę minut po 9. Chłopak przywitał nas z uśmiechem na twarzy wpuścił nas do środka, a do naszych nosów dotarł zapach gorącej czekolady.
- Ja pójdę do Lusi jest w kuchni?
- Tak - opowiedział mi Daniel

-Madi! - Krzyknęła uradowana Lusi, gdy tylko przekroczyłam próg kuchni. Następnie zaczęła mnie przytulać tak mocno, że zaczęło mi brakować powietrza
- Lu... Dusisz... Mnie - po moich słowach dziewczyna odskoczyła ode mnie jak poparzona
- Sorki poniosło mnie - zaśmiał się nerwowo
- ciebie też miło widzieć Lu, co robisz?
-Gorącą czekoladę, właściwie jest gotowa wystarczy dodać pianki
- Mmm pycha
- Choć zaniesiemy też tym matołką
- Chłopaki czekolada! – Krzyknęłyśmy jednocześnie, co spowodowało naprawdę głośny śmiech z naszej strony

Wszyscy razem obejrzeliśmy jakiś film w TV a następnie ja i Lusi poszłyśmy do jej pokoju. Chłopaki natomiast postanowili pograć w Fifę.

- Masz naprawdę ładną urodę nie potrzeba ci makijażu - stwierdziła Lusi
- Przestań, nie lubię jak ludzie prawią mi komplementy, nie wiem jak się zachować - powiedziałam nie śmiało
- Aj tam, ja tylko stwierdzam fakty, może pokaże ci kilka sztuczek z makijażem byś olśniewała urokiem wszytkach - powiedziała pewnie i z wielkim uśmiechem Lu
- No nie wiem, ale w sumie lubię uczyć się nowych rzeczy
- A więc tak.... - Lusi zaczęła mi tłumaczyć, co i jak a ja uważne jej słuchałam

Równo o 13 byliśmy z powrotem w domu razem z bratem nakryliśmy do stołu. A po obiedzie to my postrząsaliśmy. Mój brat odprowadził mnie na przystanek na pożegnanie dostałam buziaka w czoło a zanim wsiadłam do autobusu przytulił mniei i spytał
- Pamiętasz obietnice?
- Pamiętam kocham, cię brat pa
- pa siostra

Usiadłam na samym końcu autobusu i ostatni raz spojrzałam na niego pomachałam a on odmachał. Założyłam słuchawki i słuchałam francuskiego audiobooka. Książka była bardzo ciekawa opowiadała o silnej kobiecie, która wygrała walkę o życie na arenie gdzie wiele osób wyzionęło ducha zabitych przez innych. Wygrała grę, która była rozrywką dla elity tego dziwnego świata była najlepsza z pośród wybranych.

Uświadomiłam sobie jedno, nie chce być słaba, ale czy potrafię to zmienić?

Po 2 godzinach spędzonych w autobusie gdzie ćwiczyłam swój francuski dotarłam w końcu do domu. Lecz tam zobaczyłam coś, czego się nie spodziewałam. Mianowicie Mati był pijany, ale skąd on wziął alkohol może Szymon mi powie.

- Szymon czy on jest pijany?
- Wypił tylko jedno piwo ja cię przepraszam powinienem mu zabronić- mówił Szymon bardzo nie wyraźnie
- Ty też? Rozczarowałeś mnie.
Zaniosłam brata do jego pokoju a gdy miałam wychodzić usłyszałam bełkot brata

-Madi ty.... piepsłona kulwo to twoja wina.... ty slucils rodziców pjespsona siostra.... Nigdy ci nie wybace

Uroniłam samotną łzę i powiedziałam cicho a w dodatku po francusku
- Bracie to nie moja wina, ale... - Kolejna łza powoli spływała po moim policzku - nie będę wyprowadzać cię z błędu obwiniaj mnie przynajmniej - wzięłam głęboki wdech - nie będziesz wiedzieć, że oni kłócą się o ciebie i mojego drugiego brata

Pobiegłam do pokoju zamknęłam drzwi i dopiero teraz pozwoliłam swobodnie płynąć łzą. Niech obwinia mnie, choć to przez tajemnice, jakie rodzice przed sobą ukrywają. To one doprowadzają do kłótni na końcu grożą sobie rozwodem i tak, co dzień.

Płakałam dobrą godzinę, kiedy postanowiłam się ogarnąć i zejść coś zjeść. Przemyłam twarz zimną wodą by pozbyć się śladu łez przebrałam się w luźniejsze ciuchy, w których zamierzam spać i udałam się do kuchni. Postanowiłam zrobić sałatkę z ogórka i pomidora do tego kanapki z serem szynką i papytką. Zrobiłam też porcje dla chłopaków do dwóch szklanek nalałam wody i poszukałam też tabletek na ból głowy. Wszytko umieściłam na tacy i poszłam do pokoju gdzie śpią chłopaki znieść im tą tackę. Do pokoju weszłam cicho by ich nie obudzić coś jednak poszło nie tak i mój brat się przebudził

- o przysla gluba świnia - wybełkotał - tempa suka

Starałam się być silna nie słuchać przecież ma w sobie procenty. Ale na marne bolało mnie to jak mnie nazywa. Kolejne łzy wypływały z moich oczu. Położyłam się na łóżku płacząc w poduszkę zasnęłam z wyczerpania.

Obudziłam się, że spuchniętymi od płaczu oczami przypomniałam sobie zapłakane oczy cioci. Muszę być silna dla nich. Weszłam pod zimny prysznic podśpiewując przy tym jedną z koreańskich piosenek. Nie chcąc spodka brata ani nawet Szymona pobiegłam cichutko po jabłko do kuchni. Zabrałam dwa jedno na teraz drugie na później. Założyłam słuchawki i słuchając piosenek wykonawców zamieszkujących w Korei zaczęłam układać w szafie.

Ten gatunek muzyczny pozwalał mi odpłynąć do innego świata, gdzie wszystkie złe emocje znikają.

Z pokoju wyszłam dopiero wieczorem by zjeść kolacje. Spotkałam Szymona, który próbował zacząć, że mną rozmowę, lecz odpowiadałam mu francuszczyzną
- Kto pije może popaść w rutynę a gdy stanie się to nałogiem wiele szanujących się kobiet powie żegnam i odejdzie zostawiając pijaka samego na lodzie

Mimo iż Szymon dobrze radził sobie z tym językiem wiele słów nie rozumiał, dlatego nie wiedział, o co mi chodzi. I dobrze nie musi ważne, że ja wiem.

Hiacynt - Dawna ja cz1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz