Rozdział 12

107 5 0
                                    

Przez ten tydzień nic się nie zmieniło przychodzę do domu i serwują mi pakiecik, czyli wyzwiska i bicie. Powoli się do tego przyzwyczajam nawet tak nie boli, ale siniaki są wiec muszę je ukrywać.

Jak co dzień poszłam do szkoły, był to najzwyklejszy dzień. Lecz gdy wyszłam przed szkołą zobaczyłam dobrze mi zananę motory, ale zaraz, co oni tu robią? Podchodzę do nich a ci szczerzą się jak by zobaczyli coś do jedzenia. Lusi rzuciła się na moją szyję jak wygłodniałe zwierzę na ofiarę. Leżałyśmy na trawie, turlamy się i śmiałyśmy z własnej głupoty a cała reszta ekipy śmieje się z nas. W końcu podniosłyśmy się a ja wskoczyłam na Majka i mocno przytuliłam wyszeptałam mu ciche

- Tęskniłam

- Ja też Madi i to bardzo – wyszeptał szczęśliwy

Tą piękną chwile przerwały jakieś plastiki

- Fuj, co on widzi w tej kujące - prychała

- Piękną, silną, sympatyczną, szanującą się dziewczynę, a ty szkoda na was patrzeć wyglądacie jak dzieci kurw z pod latarni - powiedział mój brat

- Mama uczy jak dupą się zarabia -krzyknęła jeszcze Lusi w ich stronę

- Wy macie w ogóle mózg czy jesteście w środku puste? - Krzyknął Daniel

- Ty patrzcie zaraz im tynk z ryja odpadnie - śmiał się Adam

- Ej, bo się Jeszce popłaczą - Powiedział z udawanym smutkiem Eryk

- Eryk idź ty lepiej na aktora, tak pięknie pokazujesz współczucie - odezwał się Leo

- A ten plastik to się na słońcu nie topi? - pyta z ciekawością Majkel

- A usta mają jak glonojady - stwierdził Daniel

- Weźmy je do Akwarium nalejmy wody i wystawmy ludziom na pokaz - proponuje Leo

- A nie lepiej do zoo będą szybciej się rozmnażać - śmieje sie Eryk

Plastiki uciekły z płaczem na tyły szkoły, ale beksy. Pewnie teraz będą rozpaczać, że im sie nie udało mnie upokorzyć. A niech se tipsy połamią będzie spokój.

- Dobra dość, co wy tak właściwie tu robicie? - Zabrałam głos

- tak jakoś wyszło, że zwolnili nas z lekcji - zaczął mój brat, ale przerwał mu Daniel

- A że prawie każdy z nas ma swój motor - tu spojrzał na Lusi- to nie było problemu przyjechać - wzrusza ramionami Daniel

- Zajęło nam to nie całą godzinkę wiec luz - mówi Eryk

- podoba się niespodzianka?- Pyta mnie brat

- No jasne bardzo dziękuje, że tu jesteście - Mówię uradowana

- Drobiazg - szeroko uśmiecha się Lusi

- to będziemy tak tu stać czy- Zaczynam pytanie, ale zostaje mi przerwane

- Jedziemy mam dość budy - marudzi Adam

- Madi jakieś propozycje? - Pyta Leo

- Może... Pizzeria? - pytam nie pewnie

- O tak jestem mega głodny - stwierdza Eryk

- Eryk ty zawsze jesteś głodny - śmieje sie mój brat

- no to na pizzę! - Krzyczy Lusi

Zajechaliśmy do lokalu gdzie kupili tyle pizzy, że maska ja zjadłam tylko jeden kawałek z kurczakiem. Wmówiłam im, że jadłam w szkole i nie zmuszali mnie do jedzenia. A ja po prostu z nerwów, że odkryją moje siniaki nie mogę nic przełknąć. Postanowiłam, że powiem Lusi będę czuć się pewniej zaciągałam ją do łazienki i mówię prosto z mostu

- Lusi musisz wiedzieć coś o Mateuszu on ...on mnie wyzywa od najgorszych mało tego bije mnie

- Czemu nie powiesz Majkowi?- Spytała mnie cicho przyjaciółka

- A co on zrobi a ja chce być silna wytrzymam to

- Podziwiam cię naprawdę- Lusi mówiła cicho, ale pewna tego, co mówi

- Nie mów Majkowi proszę

- Postaram się żebyśmy przyjeżdżali częściej

- Dziękuje - powiedziałam cicho

- Wracajmy

Po naszym powrocie wyszliśmy dalej mianowicie na plac szkolny gdzie posiedzieliśmy godzinę. Niestety musieli już jechać wiec i ja udałam się do domu. Całe szczęście Mateusz poszedł z tymi swoimi koleżkami gdzieś nawet nie obchodzi mnie gdzie. Udałam się do pokoju odrobiłam lekcje na cały tydzień i pouczyłam się koreańskiego. Nawet miałam siłę trochę poćwiczyć wiec porobiłam kilka brzuszków pompek i przysiadów. Po cichutku poszłam do kuchni stwierdziłam, że nie ma ich w domu wiec zrobię mu kolacje to może rano się doczepi. Mam taką nadzieje. Najedzona poszłam do siebie położyć się do łóżka. Sen przyszedł szybko a noc zapowiadała się spokojna.

*Madison Evans lat 12 zima *

Bicie mnie stało się ich pierdoloną rutyną tylko Szymon mnie nie bije on czasem opatrzy mi rany przytuli przyniesie jedzenie do pokoju. Chyba dzięki niemu nadal żyję, ale na szczęście jutro wyjeżdżam na święta do Majka. Rodziców interesuje tylko to czy chodzę do szkoły i czy nie mam żadnych uwag. Dzięki temu, że się uczę mam dobre oceny a wiec mnie puścili inaczej pewnie bym musiała im usługiwać. Eh, ale oni mnie wkurzają.

Na przystanku czekała cała zgraja, gdy tylko wysiadłam rozpoczęła się bitwa na śnieżki każdy na każdego. To była zacięta walka i skończyła się po godzinie po niej wszyscy poszli do swoich domów. Ciocia, mimo że próbuje udawać, że wszytko gra to widać, że jest coraz słabsza. Dlatego pomogliśmy jej z wszystkimi potrawami. Ciocia tylko siedziała przy style i dyrygowała, co kto ma zrobić i jak. Uwiliśmy się jak pszczoły w ulu, ale mieliśmy przy tym zabawę.

Wigilia minęła w miłej cichej atmosferze i przy dobrym jedzeniu. Jedna z lepszych wigilii, jaką przeżyłam. Drobne upominki dają ten magiczny klimat było pięknie naprawdę. Dla mnie czas na chwile zwolniłby cieszyć się tym nowym widokiem.

Sylwestra spędziliśmy u Daniela i Lusi. Tańczyliśmy śpiewaliśmy po prostu dobrze si bawiliśmy.

Powiedziałam Majkowi o tym, co robi mój brat, ale powiedziałam, że chce tam zostać, ale czy nauczy mnie się bronić. Zrozumiał i uczył mnie jak się mam bronić. To jest idealny brat cieszę się, że go poznałam bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego. 

Hiacynt - Dawna ja cz1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz