Rozdział 22

92 4 0
                                    

* dzień akcji godzina 9 *

Wstałam dość szybko i na biegu poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i nałożyłam krem BB na twarz a rzęsy po tuszowałam. Włożyłam czarne dresy i luźną bluzkę Majka, następnie na nogi nałożyłam trampki i zeszłam do salonu. Była godzina 9 40, a Ana wraz z Chabrem popijały herbatkę, obie były w luźnych ubraniach i bez makijażu. Dołączyłam do nich a chwilę później cała reszta była w salonie. Zjedliśmy śniadanie i zaczęliśmy się przygotowywać do akcji.

Ana zrobiła mi bardzo mocny makijaż sama ciemne kolory oraz najważniejszą rzecz. Przy prawej brwi dorobiła mi 3 pieprzyki. Moje naturalne włosy były zastąpione perełką. Na głowie miałam czapkę z daszkiem tą, co kupiłyśmy ostatnio. A z pod niej wystawały proste jasno fioletowe włosy sięgające mi za ramiona. Włożyłam strój z pięknym napisem Hiacynt nowe buty a teraz będzie to, co najważniejsze broń.

Jestem wyposażona w 2 małe pistolety oraz dwa nożyki schowane w kieszeniach spodni.

Wszyscy byli gotowi weszliśmy do auta i zakryliśmy bandaną swoje twarze teraz.

Stresowałam się, ale kiedy byliśmy na miejscu strach zastąpiła adrenalina. Działałam instynktownie, jak by moje serce zmieniło się w kamień

Akcja przebiegała zgodnie z planem poza jednym małym szczegółem nie mogliśmy znaleźć Jacoba. Nagle za sobą usłyszałam dziwny dźwięk natychmiast się od wróciłam a moje serce na chwilę przestało bić. Black Queen była na muszce, Jacob trzymał jej pistolet przy skroni mocno trzymał, wcześniej wytrącił mojej przyjaciółce broń. Nie zastanawiałam się zbytnio, co robię zrobiłam to automatycznie strzeliłam mu w nadgarstek, dzięki czemu poluźnił uścisk, a jego broń upadła na podłogę. Chaber to wykorzystała i szybkim ruchem obezwładniła gnojka

- Jesteś teraz taki bezbronny! - Zaśmiała się chaber- Myślałeś, że nie będę mieć ze sobą dobrych ludzi?

- Pf ta dziewucha a kim ona niby jest hm - rzucił pogardliwie

- Pytasz, kim ona jest? Jeszcze trochę to będzie równie dobra jak ja, a może i lepsza - odpowiedziała natychmiast

- Jesteś do niczego! Skoro pozwalasz by ktoś, kto może być lepszy od ciebie, nadal żyje. - powiedział z nienawiścią

- Czasem trzeba przyznać się do tego że nie jest się najlepszym - powiedziała pewnie moja przyjaciółka

- Jesteś żałosna - wycedził pogardliwie

- koniec tych pogawędek! Hiacynt strzelaj

Nie zwlekałam pociągam za spust i wystrzeliłam. Patrzyłam mu prosto w oczy wcześniej były pewne siebie teraz przestraszone i spanikowane. Upadł bezwładnie na podłogę odebrałam mu to, co miał najcenniejszego życie.

Przez chwilę patrzyłam na to, co zrobiłam, lecz z zamyślenia wyrwał mnie głos Black Queen

- Choć musimy znaleźć dzieci i zabrać wszytko co cenne

- Yhm - odpowiedziałam i poszłam na samą górę na poddasze

Moją uwagę przykuły malutkie ślady krwi obko szafy. Powoli ją Otworzyłam a widok był przerażający. 10 latanie dziewczynki związane zakneblowane i ranne. Jedna z nich naprawdę mocno krwawiła widać było, że słabnie. Rozwiązałam je obie i zaczęłam szukać czegoś, co mi pomorze, rozdarłam kawałek zasłony wiszącej w pokoju. Obwiązałam jej rękę, z której tak mocno krwawiła. Dałam znać ważkim, że je znalazłam i w jakim stanie. Kiedy Queen przyszła do pokoju położyła na moim ramieniu rękę i powiedziała

- Dobra robota, spisałaś się. Teraz, choć zabierzemy je w bezpiecznie miejsce

- Jasne - powiedziałam cicho i zabrałam tą ranną dziewczynkę do auta

Hiacynt - Dawna ja cz1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz