Rozdział 18

94 5 0
                                    

*Madison Evans lat 13 pierwszy tydzień stycznia*

Siedzę sobie na kanapie a na przeciw mnie mama na fotelu wcina czekoladę. Zrobiłam jej ukradkiem zdjęcie kiedyś pokaże je....Eh podobno moja siostra mam mieć na imię Esmeralda. Coraz dziwniejsze te imiona daje.

Mama poszła do kuchni po szklankę soku, nagle słyszę dźwięk tłuczonego szkła. Okazało się, że to ten czas poród się zaczął. Jako że byłyśmy same zadzwoniłam po taksówkę oraz napisałam krótkiego SMS-a do Mattiego o treści

Mama rodzi, jedziemy do szpitala

Po 15 minutach przyjechała taksówka, a po kolejnych 15 minutach byłyśmy na porodówce.

Po dwóch godzinach ciągłych krzyków matki, tekstów typu Pchaj, jeszcze trochę, mocno i trzymania mnie za rękę mocno ściskając usłyszałam płacz. Moja mała siostrzyczka Esme się urodziła. Ja też się popłakałam, że szczęścia, lekarze zbadali małą i ubrali w urocze ubranko. Zrobiłam jej i mamie zdjęcie, po czym wyszłam na korytarz.

Zastałam tam Matiego usiadłam dwa krzesła od niego. On przysiadł się obok mnie i cicho spytał

- Z nimi wszytko dobrze?
- Tak - odpowiedziałam szybko
- Masz zdjęcie? - Dopytywał
- yhm
- Daj zobaczyć
- OK, ale jak zrobimy sobie razem zdjęcie do albumu dla Esme
- Zgoda - przewrócił oczami

Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, pokazałam mu kilka zdjęć mamy i malutkiej. Uśmiechał się, ale próbował to ukryć. Oddał mi telefon i czekaliśmy na to, kiedy będzie można wejść w ciszy.

Kiedy zobaczyliśmy mamę była zmęczona, a malutka była taka urocza.

Po kilku dniach i mama i Esme wróciły do domu. Muszę przyznać, że trochę zawiodłam się na mamie. Do Esme przychodzi tylko żeby ją nakarmić, czasem zmieni pieluchę i to tyle. Zabrałam siostrę do mojego pokoju teraz tu śpi mam ją pod nadzorem. Co prawda w nocy mnie budzi jej płacz, ale mniej się o nią boję. Jeśli chodzi o Mateusza to troszeczkę się zmienił, kiedy jesteśmy sami najczęściej nie zwraca na mnie uwagi, ale czasami pomaga mi z Esme. Natomiast, kiedy są jego koledzy wyzywa mnie i pozwala mnie bić.

Jon bierze mnie na treningi, dzięki którym jestem coraz lepsza. Z łatwością mogłabym ich pobić a nawet uciec z tego domu. Ale kiedy przypomina mi się jak Mateusz bawi się z Esme mówię sobie wytrzymam dla niej.

Coraz lepiej posługuje się bronią, kiedy opanuje idealnie strzały z jednego typu broni przechodzę do kolejnej. I dzięki temu umiem posłużyć się i małymi pistoletami i karabinami.

Moje umiejętności w prowadzeniu motoru są identyczne jak chłopaków. Mój koreański też jest lepszy dzięki temu, że mam, z kim rozmawiać w tym języku. Przebywając z bliźniakami i Majkiem dowiaduje się bardzo dużo o samochodach. Nie tylko markę, ale i model czy nawet ilość koni mechanicznych i inne takie.

Z ciocią Różą rozmawiam sobie o kwiatach i ich znaczeniu i jest to naprawdę interesujące. Ach, kiedy rozmawiamy a na przykład podczas biegu. Czasami jak zabieram Esme na spacer to ciocia nam towarzyszy. Uważa, że to słodziutka dziewczynka, ale będzie z niej silna kobitka. Z tego, co słyszałam i zauważyłam zna się na ludziach.

Hiacynt - Dawna ja cz1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz