Rozdział 20

98 6 0
                                    

*Madison Evans lat 14 lato *

Zajechaliśmy już na miejsce zaciągałam kask i położyłam na motorze. Teraz szliśmy pieszo jeszcze głębiej w las, a właściwie zakradliśmy się do innej uliczki w lesie.

- Gdzie kasa - krzyknął jeden z stających mężczyzn
- W torbie - powiedział drugi
- Czy ty chcesz mnie oszukać?
- Nie ja nie mam więcej
- więc zapłacisz życiem - wyjął pistolet za paska i bez namysłu z zimną krwią strzelił mu w głowę

Przeraziłam się pierwszy raz widziałam jak ktoś kogoś zabija. Stałam jak słup soli, lecz kiedy się od wróciłam doznałam kolejnego szoku. Jon miał nóż zaraz obok gardła, jedna chwilą jeden zły ruch i on umrze. Z ruchu warg mojego przyjaciela wyczytałam "pistolet strzel nie wahaj się"
Co nie zrobię ktoś zginie lecz wolę by zginął obcy mi człowiek niż jeden z bliźniaków. Szybkim ruchem wyjęłam broń za paska ręce mi lekko drżały.

- Oj maleństwo jeszcze zrobisz sobie krzywdę albo pozbawisz życia twojego kochasia. - Powiedział gościu z nożem

Dam radę, tyle razy to ćwiczyłaś Madison jeden celny strzał. Wyceluj głęboki oddech i..... Strzał powoduje, że on upada na ziemię. Jon bierze mnie za rękę i biegiem ciągnie w kierunku motorów. Szybko na nie wsiadamy i uciekamy z tego okropnego miejsca.

Kiedy dojechaliśmy do domu gdzie mieszkają bliźniacy oddychałam z ulgą. Lecz moje dłonie nadal się trzęsły weszliśmy do ich domu a ja upadłam na kolana. Z oczu poleciało kilka łez a ja bardzo cicho mamrotałam.

- On nie żyje przeze mnie zabiłam go

Ciocia Róża nic nie mówiąc przytuliła mnie mocno. Później zaprowadziła do łazienki i kazała wsiąść odświeżający prysznic. Ubrałam się w ubrania od cioci, szaro oka zabrała mnie do ogrodu. Było tam u szykowane ognisko ciocia wręczyła mi kwiatka i mówi.

- To jest żółty nagietek kwiat kojarzony, że śmiercią i duchami. - Podaje mi kolejny kwiat i mówi- to jest fioletowy Hiacynt jest on symbolem smutku i żalu. Można go też dać komuś, jako symbol wybaczenia. - Podeszłyśmy bliżej ognia a kobieta kontynuowała - zważając na ich symbolikę wrzuć je teraz do ognia niech spłoną i ulecą z dymem i trafią do duszy zmarłego

Zrozumiałam, o co jej chodzi jestem jej wdzięczna, że robi, co może by mi pomóc. Jak powiedziała tak zrobiłam, wrzuciłam te kwiaty od ognia. Spłonęły doszczętnie a ja wpatrywałam się w ogień. Podczas gdy ja rozmyślałam nad moim czynem Majk i Petter wrócili do domu. Zostałam przytulona przez brata, lecz mimo tego nie oderwałam wzroku od ognia. Zostawili mnie samą tego było mi trzeba, zaczęło się powoli zaciemniać ogień gasnął.

Weszłam do domu usiadłam przy stole a pod moim nosem wylądował talerz z naleśnikami. Po zjedzonej kolacji poszłam do przygotowanego dla mnie pokoju położyć się spać.

Kiedy otworzyłam oczy znajdowałam się w lesie. Zdziwił mnie ten fakt, przed sobą ujrzałam mężczyznę. Słyszałam głos mojego przyjaciela mówił

Uratuj mnie. Zabij go. Strzel. Dasz radę. Udowodni, że jesteś silna.

Wyjęłam pistolet i strzeliłam. Krew trysnęła wszędzie jego ciało uderzyło na ziemię. Biegłam ile sił w nogach i dobiegłam do ogniska. Na starym pniu niedaleko ognia leżały kwiaty. Żółty nagietek (śmierć kontakt z duchami) fioletowy (przebaczam /przebacz) oraz purpurowy (dostojność) Hiacynt.

Powolnym i spokojnym krokiem podeszłam do pnia, zabrałam kwiaty. Zaciągnęłam się ich zapachem, wyobraziłam sobie jak oddaje strzał. Po czym pewnym ruchem wrzuciłam kwiaty do ognia. Dym stał się gesty i biały, niczym wąż owił się wokół mnie. Zaczęłam się lekko dusić przez dym, lecz odczuwałam z tego przyjemność, satysfakcje i ukojenie. Wzniosłam głowę ku górze, przymknęłam oczy, i poczułam jak moje ciało uderza o ziemie.

Hiacynt - Dawna ja cz1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz