Rozdział 7

148 6 0
                                    

*Madison Evans lat 11 przerwa zimowa*

Krzątałam się po kuchni robiąc śniadanie, kiedy przyszedł do niej mój brat. Śniadanie było już prawie gotowe, więc poszłam po mamę Majka. Kobieta miała makijaż, dzięki któremu wyglądała niebo lepiej włosy związała w kitkę, dzięki czemu nie było widać aż takiej różnicy między tym, co było a jest.

Na śniadanie zrobiłam tosty z zapiekanym serem do tego kawa zbożowa. Jak tylko Majk poszedł na chwile do siebie ja zwróciłam się do cioci

- Ciociu myślę, że lepiej powiedzieć mu o tym teraz, czym szybciej sie z tym oswoi tym lepiej

- Jak to jest, że tak młoda osóbka ma więcej rozumu ode mnie- ciocia Laura lekko się zaśmiała

Gdy tylko Majkel wrócił do nas jego matka zaczęła rozmowę

- Synu usiądź mam ci coś ważnego do powiedzenia

- Tak mamo? - Zapytał zdziwiony Majk, gdy spojrzał na mnie mój wzrok powędrował gdzieś w dal

- Synu mam białaczkę - powiedziała cicho

- Mamo.... - Wyszeptał mój brat

- Synu ja przepraszam, że mówię dopiero teraz - w oczach cioci Laury pojawiły się łzy

- Mamo od jak dawna wiesz? - Wyszeptał młody Rivera

- Od miesiąca synu lekarze dają mi trzy lata

- Ile ?! - wydarł się Majk

- Synu ja..... - Mówiła płaczącym głosem ciocia

- Ty też mnie zostawisz!! Będę sam! Porzucony na pastwę losu! - Wydzierał się Majkel

- Majkel to nie tak.... - zaczęła ciocia, ale jej syn znowu jej przerwał

- Nie tak? A jak! Każdy mnie opuszcza, kto będzie następny?! No, kto!

Wybiegł na dwór a jego matka zaczęła płakać

- pójdę za nim - powiedziałam cicho

Gdy wyszłam za bratem zobaczyłam jak chłopak siedzi na chodniku i próbuje wyrwać sobie wszystkie włosy. Powoli podeszłam do niego i powodziłam delikatnie

- Majk jej też jest cieczko

- Wiem ale... nie mogę w to uwierzyć

- Będę cie wspierać zawsze i w każdej sytuacji do końca moich dni obiecuje

- Dziękuję - powiedział praktycznie szeptem

- Mam pomysł pójdę do domu po telefon i pójdziemy na saper dobrze

- Dobry pomysł

wchodząc do domu zauważyłam, że ciocia Laura nadal siedzi w kuchni i płaczę. Przykuliłam się do jej pleców i powiedziałam
- On musi ochłonąć zabiorę go na spacer i w tedy spróbujemy kontynuować rozmowę dobrze?
- Dziękuję Ci, że tak o niego dbasz
- Nie ma, za co ciociu to w końcu mój brat
- I tak dziękuję
- Proszę już nie płakać wszystko się ułoży
-Dziękuję - szepnęła kolejny raz ciocia

Ubrałam się z powrotem zabierając jeszcze czapkę i szalik dla tego gamonia.
- Załóż to - powiedziałam patrząc na niego surowym wzrokiem
- kochana jesteś – lekko się uśmiechnął
- Chodźmy spacer dobrze Ci zrobi - powiedziałam do niego delikatnie
- Wiesz, co to wszystko zaczyna mnie przerastać.... Może nie będę o tym mówić nie chce cię zadręczać - odparł mój przyrodni brat
- Wygadaj się, ja chętnie posłucham - mówiłam spokojnym głosem
- Boję się, że jeszcze trochę i zostanę całkiem sam, nigdy nie lubiłem być sam.... - Przerwał na moment - lubiłem słuchać, co ludzie mają do powiedzenia.... Każdy miał inne problemy inny światopogląd, ale wszystkich łączyło bijące serce.... Znak mówiący nam, że po coś ono bije dla kogoś. Niby mówią umiesz liczyć licz na siebie, ale kiedy ktoś pomaga ci liczyć jest łatwiej. Jeśli wiesz, dla kogo twoje serce bije masz motywację by osiągać cele by spełniać marzenia. By się nie poddawać i żyć.... - tu przerwał wziął głęboki uspokajający oddech po chwili zapytał - Madi obiecasz mi, że do końca naszych dni będziemy nie rozłączni?

- Brat i siostra na zawsze razem mimo bólu i cierpienia na dobre i na złe w zdrowiu i w chorobie w dostatku i biedzie, choć by świat nas chciał rozdzielić na wieczność razem. Nawet śmierć nas nie rozłączy w sercu twoim na zawsze zostanę a gdy śmierć nas obu zabierze w nieznane odnajdziemy się i pozostaniemy na zawsze razem. Tak ci bracie siostra twoja obiecuje na swą godność oraz życie.

-Brat i siostra na zawsze razem mimo bólu i cierpienia na dobre i na złe w zdrowiu i w chorobie w dostatku i biedzie, choć by świat nas chciał rozdzielić na wieczność razem. Jedno drugie wspierać będzie choćby cały świat przeciwko nam stawimy mu czoła razem a gdy będziemy już w tamtym świecie zrobię wszytko by cię odnaleźć i na zawsze zostać razem. Tak ci siostro brat twój obiecuje na swą godność oraz życie.

Cichutko się zaśmialiśmy z tak oficjalnego tonu, ale każdy z nas po takiej obietnicy poczuł się pewniej. I miał pewność, że cokolwiek się nie stanie będzie mieć wsparcie, że strony drugiego.

W domu odbyliśmy już na spokojnie rozmowę z Mamą Majka Laurą Rivera cudowną kobietą chorą na białaczkę. Pozostało jej nieco ponad 3 lata, to tak mało czasu, gdy odejdzie na tamten świat jej syn powinien być już pełnoletni.

Ale i tak nikt nie zastąpi jej miejsca w naszych sercach to wyjątkowa kobieta o pięknym sercu.

Majk nie chciał być tej nocy sam poprosił czy mogę spać z nim. Nie mogłam się nie zgodzić zasnęliśmy przytuleni do siebie myśląc jak to będzie, gdy tej Wspaniałej kobiety już nie będzie.

Hiacynt - Dawna ja cz1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz