Rozdział 24

96 4 0
                                    

~ Narrator ~

Laura Rivera ostatnimi czasy czuje się naprawdę źle. Nie chcę martwić syna, więc ukrywa przed nim swój stan. Usiadła na swoim łóżku naprawdę źle się czuła. Z komody wyjęła kartkę i długopis, po czym starannym pismem napisała list do swojego syna oraz córki.

Synku wybacz mi, że cię zostawiam tak bardzo cię przepraszam wybacz mi. Nie żyj w smutku i w żałobie. Od jakiegoś czasu się zmieniłeś synu podejrzewań gdzie pracujesz w pożytku rób to, co robisz, ale uważaj na siebie i na swoją siostrę. Pamiętaj też proszę by mimo wszystko być dobry. Bądź silny i uważaj na siebie chroń tych, których kochasz. Kocham się mama

Madison od tego dnia, w którym cię poznałam uważałam cię za córkę. Gdyby nie to, że jesteś siostrą Majka uważałabym cię za świetną kandydatkę na synową. Chciałabym cię prosić żebyś się nim zajęła. Majk ma do ciebie wielki szacunek a ty masz na niego dobry wpływ. Nie smuć się, kiedy mnie nie będzie już obok to i tak bardzo dużo przeżyłam miałam odejść już wcześniej. Dziękuję Ci za to, że mogłam się od ciebie uczyć. Żegnaj córeczko.

Nagły zawrót głowy spowodował, że kobieta upuściła długopis i kartki. Udało się jej dosięgnąć telefon, drżącymi rękami wybrała numer Madison. Dziewczyna odebrała po 1 sygnale.

- Halo Ciociu coś się stało? - Powiedziała przejęta nastolatka
- Kochana mam prośbę pomórz się uspokoić Majkowi jak dowie się o mojej śmierci
- Ciociu będziesz żyć będę jak najszybciej mogę
- Dziękuję - powiedziała słabym głosem pani Rivera

Młoda dziewczyna szybko załatwiła transport i zadzwoniła po karetkę. Denerwowała się była naprawdę bardzo zdenerwowana i zdezolowana. Zastanawiała się czy da radę pomóc a może już za późno, co zastanie na miejscu. Bała się tego zaciskała szczękę tak mocno, że aż zaczęła czuć smak krwi w ustach.

Kiedy pomoc jechała do umierającej kobiety ta czuła się coraz gorzej. Do domu wszedł Majk leniwie stąpał po domu. Zaczął szukać mamy zajrzał do salonu a gdy tam jej nie znalazł udał się do sypialni rodzicielki.

Zastał swoją mamę ledwo siedzącą na podłodze obok łóżka.

- Mamo - powiedział z przejęciem
- Synu - powiedziała słabym głosem pani Rivera
- Mamo, co ci jest? - Młody mężczyzna zaczął panikować - Wytrzymaj już dzwonię po pogotowie
- Już ich wezwałam - jej głos był coraz słabszy
- mamo musisz wytrzymać - głos mu się łamał
- Synu, posłuchaj nie ważne gdzie pracujesz po prostu nie pozwól skrzywdzić tych, których kochasz - jej głos był naprawdę słaby i ledwo słyszalny

Do domu szybkim krokiem weszła Madison. Dziewczyna weszła do sypialni i usiadła obok, po czym chwyciła za rękę umierającą kobietę.

- Dzieci opiekujcie się sobą na wzajem - jej głos słabł coraz bardziej

- Mamo – wyszeptał rozpaczliwie syn kobiety

Przyjechała karetka i natychmiast zaczęli ratować kobietę. Serce przestało pracować, reanimacja trwała długi czas. Serce tej wspaniałej kobiety było uparte. Lekarz stwierdził zgon, to brzmiało jak by wypowiedziane w innym języku, żaden z nich nie chciał tego zaakceptować.

Byli względnie spokojni, lecz w środku było tak wiele emocji. Zabrali ciało kobiety, Madison wykonała telefon do Cioci Róży a zaraz po rozłączeniu się jej siostrzeńcy wsiedli w auto by dodać, choć odrobine otuchy tej dwójce.

Wieczór był dla nich koszmarny smutny i mimo towarzystwa samotny. Po zjedzonej kolacji bliźniacy poszli do pokoju gościnnego a rodzeństwo do pokoju młodego Rivery.

Z samego rana mieli naprawdę wiele spraw do załatwienia w sprawie pogrzebu. Ceremonia miała się odbyć jutro. Wszyscy wiedzieli jedno jeden dzień po pogrzebie muszą wyjechać.

~Madison Evans lat 14~

Było mi bardzo smutno z powodu odejścia cioci. Ale i tak lekarze dawali jej o wiele krótszy czas życia.

Chwilę po tym jak wróciliśmy do domu po bieganiu po urzędach zadzwoniła Chaber.

Haberku od razu przejdę do konkretów nie możesz zabrać zbyt wiele ubrań właściwie, czym mniej tym lepiej. Tym bardziej ostrożne z ilością rzeczy dla Esme. Właściwie na pewno musicie zmienić nazwiska możecie na Rivera, bo chodzi o to byście na papierze zniknęły. Bliźniaki ci z tym pomogą, więc spokojnie. Jutro o dwudziestej cała wasza szóstka pojedziecie na lotnisko i przylecicie do Korei i to właśnie tu ślad po was przepadnie. Tak naprawdę po kilku dniach polecicie do Chicago i tam zostaniecie na dłuży czas. Proszę cię bądź ostrożna.

-Dobrze, chociaż nie wiem czy ta decyzja nie przyniesie mi później problemów - powiedziałam smutna

- Na tą chwilę to najlepsze rozwiązanie - powiedziała spokojnie - Ale pamiętaj, że pomogę Ci w każdym problemie - dodała po chwili

-Dziękuję - szepnęłam cicho

- Niedługo się zobaczymy - powiedziała z wyczuwalną nutą szczęścia

- Mnie też to cieszy - mruknęłam cicho - przepraszam cie ale muszę już iść, dobrze? - Dokończyłam swoją wypowiedź

- Więc do zobaczenia - powiedziała lekko tajemniczym głosem i się rozłączyła

Ruszyłam w kierunku kuchni by zrobić sobie i chłopakom herbatę.

- Co mówiła szefowa? - Spytał smętne mój brat
- Jutro wieczorem wylatujemy
- powiadomię ciocię - mruknął Jon
- Będę musiała jakoś wymknąć się z Esme - mruknęłam do siebie - zapomniałabym ją i Esmeralda musimy zmienić nazwisko
- Nie martw się ją się tym zajmę - powiedział Piter - tylko chcesz zmienić też imię? Czy jak? –Dopytał

- Majk możemy zrobić tak byśmy byli, jako rodzeństwo? - Spytałam delikatnie
- Oczywiście - uśmiechnął się - Jeśli trzeba ją też zmienię nazwisko - oznajmił

- Co wy na to żebyście zostali przy Rivera? Majk zmieniłbyś imię, Madison nazwisko a stokrotka no przynajmniej nazwisko - zaproponował Jon

- idealnie - powiedzieliśmy razem z bratem

- Więc jestem Magnus Rivera - lekko się uśmiechnął
- Więc u mnie wiecie a stokrotka to Aurora Rivera - uśmiechnęłam się leciutko

A Piter tylko kiwnął głową wstał od stołu i poszedł gdzieś zadzwonić.



***********************************************************************************************

To ostatni rozdział wiec dziękuję, że tu jesteś  ;)

Hiacynt - Dawna ja cz1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz