Hermiona
Rozwodząc się z Ronem musiała wyprowadzić się z domu, który z taką pieczołowitością urządzała. Pieniądze ze sprzedaży tego, a także rodzinnego, wystarczyły na zakup dużego dwupoziomowego mieszkania w wygodnej kamienicy, w mugolskiej dzielnicy Londynu.
Wnętrze pełne różnych pięknych przedmiotów i tchnęło odrobiną tajemniczości. Pachniało starymi meblami i książkami, które zajmowały każdy wolny kąt. Tykanie wielkiego antycznego zegara, niestrudzenie przesuwającego dwie mosiężne szyszki, przypominało o tym, że gdzieś tam życie toczyło się jak zwykle. Wszystkie sprzęty, które udało jej się zabrać po rozwodzie, z ciemnego dębu i wiekowe, oplatały grube rzeźbione ornamenty przedstawiające fantazyjne stwory i rośliny. Grzbiety ksiąg mieniły się wszelkimi odcieniami tęczy. Uwielbiała przyglądać się grze świateł, promieniom słońca tańczącym w zakamarkach, przypomniała sobie historię opowiadaną przez mamę, że każdy przedmiot zawiera cząstkę duszy twórcy.
Lubiła w to wierzyć.
Siedziała w głębokim fotelu, wokół zapadał zmierzch.
Jeszcze niedawno wszystko było możliwe. Świat wydawał się piękny, a rysująca się przed nią jaśniejsza przyszłość tchnęła wolnością. Przyszłość, dla której warto podjąć to szalone ryzyko, postawić wszystko na jedną kartę i spróbować się wyrwać raz na zawsze. Hermiona starała się zagłuszyć natrętny głos, który uparcie szeptał, że nie tak to wszystko miało wyglądać. Pijąc wino myślała o Ronie, o jego nieporadnych dłoniach, niezdarnym chodzie i figlarnym uśmiechu.
Czy za nią tęsknił? Na pewno.
Czy ona tęskniła za nim? Nie. to przyznała bez wahania. Przez chwilę zatęskniła jedynie za domem, za wizją małżeństwa, które sobie wymarzyła. Spojrzała przez okno, w szybie odbiła się jej blada twarz. Pod oczami kręgi po nieprzespanej nocy, w ustach smak wolności i lęku, w głowie setki wątpliwości.
I Malfoy.
Nie umiała o nim inaczej myśleć.
Malfoy. Od spotkania minęło kilka tygodni, a on wracał do jej myśli, niechciany i wyganiany nie dawał za wygraną. Czuła się zagubiona, opuszczona, zła i sama nie wiedziała dlaczego.
Była sobie raz dziewczynka, która się nie bała. Dziewczynka wierzyła, że dobiegnie wszędzie, tam, gdzie zapragnie pobiec.
Była sobie raz dziewczynka, która się śmiała. Z głębi brzucha, a ten rozedrgany roznosił się na zewnątrz na wszystkie strony.
Była sobie raz dziewczynka, która ufała. Wierzyła, że nawet gdyby zaczęła spadać, ktoś ją na pewno zdąży złapać.
A potem wszystko się skończyło, mała dziewczynka zaczęła dorastać, przechodziła stopniowo ze snu do jawy, nogi i ręce zaczynały rosnąć, dziecinne ciało stawało się kobiece, kłębek się rozwijał, a gdzieś po drodze zagubiła to, co w sobie kochała.
— Gdzie jestem tamta ja? — Hermiona nie mogła przestać się dziwić. Nagle zapragnęła cofnąć czas, żeby nie myśleć za wszystkich, nie pomagać, nie bać się nich. Niemal się zakrztusiła, gdy uświadomiła sobie, że tak właśnie całe swoje życie przeżył Draco Malfoy.
Weszła pod kołdrę do ciepłego łóżka, zmęczenie zaciążyło na powiekach, kolejna niespokojna noc obejmowała ją w posiadanie. Sypialnia tonęła w głębokim mroku tylko gdzieniegdzie przecinanym smugami księżycowego blasku, zdawać by się mogło, że nic nie może zakłócić odpoczynku.
Obudziła się, gdy słońce już mocno świeciło, po dziesiątej. Była dziwnie wypoczęta i rześka, pomyślała, że do dobry dzień, żeby jeszcze raz zacząć wszystko od nowa.
CZYTASZ
Całkiem Nowe Życie (Dramione)
FanfictionOpowiadanie zawiera sceny 18+ - Pili, a każdy łyk był niczym rozliczanie się z przeszłością. Ona piła za stracone złudzenia, za miłość, która nigdy nie nadeszła, za zmarłych, których nie potrafiła pożegnać, za przyjaźnie, których nie chciała podtrzy...