Rozdział dziewiętnasty

1.9K 75 28
                                    


Siedzieli przy ognisku, iskry przeskakiwały między drwami, dokładnie tak, jak skry magii między nimi. Upłynęło ledwie kilka dni, a oni czuli jak z każdą chwilą stają się sobie niezbędni. To nie była przyjaźń, może jedynie nić sympatii.

Każda komórka jego ciała mówiła, że postępuje wbrew rodzinnemu prawu. Draco wiedział, że to tylko kwestia czasu gdy poczują to inni, nie potrafi tego powstrzymać.

A może nie chce. Ciekawe co powiedzą. Parsknął śmiechem.

Spojrzała na niego niewidzącym wzrokiem. Zbliżał się kolejny bal rocznicowy, a ona nie chciała tam iść. Nie chciała, ale czuła się zobowiązana. A gdyby tak...  — przygryzła wargę.

Nie, to szaleństwo, nie mogła pojawić się w towarzystwie byłego co prawda, ale jednak śmierciożercy.

A właściwie dlaczego nie? Przecież walczyła miedzy innymi o brak podziałów.

Co powiedzą jej przyjaciele?

A co ją to obchodzi. To jej życie, a Malfoy'a lubi, więc jakie znaczenie ma to, co inni pomyślą...

Słodki Godryku, czy ona właśnie powiedziała, że lubi tego gamonia?

Poczuła jak o jej głowę ociera się szklanka pełna bursztynowego płynu. Spojrzała na siedzącego niedaleko mężczyznę.

Upiła łyk.

— Dużo pijesz — mruknęła.

— Muszę, łatwiej Cię wtedy znoszę. — Oparł się wygodniej.

— Tak to działa? — zdziwiła się. — To polej mi wiadro.

Kolejny raz szczerze się śmiał, lubił ją drażnić, uwielbiał się z nią kłócić. Najbardziej jednak lubił z nią milczeć.

Księżyc był już wysoko, gdy przywołali śpiwory. Zamknął oczy udając, że śpi. Tak jak myślał, chwyciła jego dłoń i splotła swoje palce z jego. Tym razem poszła o krok dalej, położyła głowę na jego ramieniu. Jej loki połaskotały go w nos, poczuł zapach czegoś nieokreślonego. Na myśl przyszła mu skrzatka Mordka, pamiętał jak przynosiła mu mleko, gdy rodzice chodzili z przyjęcia na przyjęcie.

Hermiona bała się ruszyć, jego ciało pachniało słońcem i wiatrem. Przywodziło na myśl letnie wieczory na wsi i spanie na sianie.

...

— To nie będzie takie proste — Minerwa McGonagall odwróciła się w stronę portretu. — Wiesz Albusie, że to się może nie udać. Nie oni sami o tym decydują.

— To ich jedyna szansa — Dumbledore zakręcił młynka palcami. — Jedyna Minerwo. Tylko Oni mogą to zakończyć.

— Czy on wie co mu grozi, gdy...? — urwała.

Dumbledore nie odpowiedział. Właściwie to nie wiedział, co byłoby gorsze. Czy to, co może spotkać Draco, czy życie jakie dotychczas prowadził.

Dyrektorka szkoły miała dość, najpierw Potter i Voldemort, teraz Malfoy i Granger. Potarła zmęczone oczy. Miała wrażenie jakby cofnęła się w czasie.

...

Luna od kilku dni nie czuła się najlepiej. Wiedziała, że coś się u niego dzieje. Wiedziała, że będą kłopoty.

...

— Nic się tu nie zmieniło  — stał na Pokątnej i rozglądał się wokół. Tak bardzo odzwyczaił się od miejskiego gwaru, że mięśnie miał napięte jak postronki. Poza tym rzucał się w oczy. Zawsze był dobrze zbudowany, ale lata fizycznej pracy zrobiły swoje. Koszulka niemal pękała na jego szerokiej klatce piersiowej. Krótko ostrzyżone włosy odsłaniały potężny kark, pokryte tatuażami ramiona skrzyżował na piersi. Skórzane spodnie opinały wąskie biodra, wyglądał jak koszmar matek nastoletnich czarownic.

Zobaczył ją z daleka. Cieszył się na to spotkanie po latach. Dawno nic nie czuł.


________________________________________________________________________________

Jakieś pomysły kim może być wytatuowany przystojniak? 😉

Całkiem Nowe Życie (Dramione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz