Rozdział piąty

2.6K 115 48
                                    

Trzasnęły drzwi. Przez okno wciąż było widać unoszący się piasek w miejscu, gdzie zniknęła Hermiona.

Harry Potter skamieniał. Nie umiał zapytać, bał się tego, co może usłyszeć. Wszyscy spojrzeli na Ginny, a ona wzięła go po prostu za rękę i wyszli przed dom.

— Kochałam Cię od pierwszego naszego spotkania, niemal całe moje życie. Harry, ja żyłam Tobą i dla Ciebie, od zawsze. Najpierw czekałam aż mnie zauważysz, potem aż wrócisz, jeszcze później aż zaczniesz mnie traktować jak partnera.  Nie mogę tak dłużej i nawet nie chcę — Podniosła nieznacznie głos. —Zrezygnowałam dla ciebie z pracy, Harry! Z tego co kochałam. I nawet jeśli żałowałam, to dla Ciebie nie próbowałam wracać na boisko. Wiesz, kiedy pomyślałam, że nie dam rady? — Zaczerpnęła tchu. —Gdy dotarło do mnie, że we mnie nie wierzysz.

Harry patrzył na jej twarz. Dopiero teraz zauważył usta o surowym wyrazie, była inna niż dawniej.

— Dziś nie potrzebuję twojej wiary. To ja w siebie wierzę — rzekła z lekkim odcieniem kpiny w głosie. — Bycie chcianą to najlepsze uczucie ze wszystkich. Uczucie, które spaja twoje życie, daje ci cel istnienia, i ja w końcu to dostałam. Niestety nie od ciebie. Tobie byłam jedynie potrzebna. Jestem Ginny, nie dziewczyna Wybrańca, nie żona tego Pottera. I chcę żyć dla siebie.

W jej oczach zamigotało coś zagadkowego, gdy objęła go spojrzeniem. A potem...
Zrobiła  najtrudniejszą rzecz w swoim życiu, odwróciła się i zniknęła. 

Harry nie pozwolił na słowa współczucia. Zapatrzył w tak boleśnie znajomy krajobraz. Myślał o niej. Połowę swojego nastoletniego życia traktował ją jak kumpla, a potem się zakochał. To spadło na niego jak grom, wspomnienie czułości na błoniach do dziś było dla niego najcenniejsze.

Jej włosy pachnące lawendą...

Dłonie delikatne niczym muśnięcia skrzydeł wiatru, usta czule szepczące miłosne wyznania.

Powietrze drgało w oddali. Harry przypomniał sobie ich podróż poślubną.

Mongolia 10 lat wcześniej.

Step był wyjątkowo cichy tego dnia. Błękitne niebo, lekko kołysząca się trawa, wiatr. Ten wiatr już od świtu czesał delikatnie rude kosmyki, które - zbyt krótkie, by spiąć je razem z innymi – poddawały się podmuchom i co jakiś czas niesfornie opadały na oczy. Wstrzymywali konie to znów kłuli je i pędzili z wiatrem, wpadając ze śmiechem w ciemną smugę drzew. Uwielbiali wystawiać skórę na pieszczoty miękkich liści, step ich kołysał, koił, kusił, a oni gnali w jakimś szaleńczym pędzie. Z okrzykami na ustach...
A wieczorami, gdy niebo nad stepem zasnuwały chmury, gdy spieszyły się po niebieskich szlakach dając cień igraszkom kochanków, on składał obietnice swojej młodej żonie. Że na zawsze, na pewno i że nigdy... Dni i noce im świadkiem były, głaskały samotnych jeźdźców to chłodem, to słońcem.

Gdzie się podzialiśmy tamci my? — pomyślał. Bez Ginny jego świat zamilkł. Nie pożegnał się. Wracał do domu z uczuciem dziwnej tęsknoty, na którą pomóc mogą tylko ciepłe dłonie. Tamte.

...

Ginny patrzyła jak Harry wchodzi do domu.
— Już za nim tęsknisz, prawda? — drgnęła na dźwięk głosu Hermiony. Ta położyła rękę na ramieniu przyjaciółki. — Mimo wszystko potrzebujesz go i dlatego tęsknisz.

— Jest częścią mnie Hermiono, jak moje ramię, jak moje serce. Chcę odejść, ale i tak nie wiem, co ze sobą zrobić, dokąd pójść, jaki zrobić następny krok? — Ginny odwróciła wzrok od domu.—   Ale czas przestać się miotać, czas na nowe.

Uśmiechnęła się i odeszła. Musiała jeszcze podpisać umowę.



Całkiem Nowe Życie (Dramione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz