Rozdział 17 - "Zaakceptuj to"

799 53 1
                                    

Kenan:

Dobiegłem do nich dość szybko. Nie zauważyli mnie. Dalej walą w korę i krzyczą moje imię.

- Wszystko gra. Nic mi nie jest. - odzywam się na tyle głośno by mnie usłyszeli.

Oboje spojrzeli na mnie szeroko otwierając oczy.

- Kenan!! - krzyknęli razem podchodząc do mnie.

- Jakie tam "wszystko gra"?! Gdzieś ty był do cholery! - warczy Marcus łapiąc mnie za ramiona i potrząsając.

- Wybaczcie, że tak długo to zajęło, ale... Dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy. - informuje.

- Tak długo? Dopiero co zniknąłeś w drzewie. Nie było cię z kilka sekund. - wtrąca Leah.

- Co? - pytam w szoku.

Oboje pokiwali głową na tak. Spojrzałem na gwiazdy. Na pewno spędziłem tam minimum 10 minut. Znowu anioły maczały w tym palce?

- Mniejsza. - przerywa ciszę Marcus. - Czego się dowiedziałeś? - spojrzał na mnie pytająco.

- Chodźmy do samochodu. Powinien już działać. Po drodzę wam opowiem. - proponuje.

Nie zaprzeczyli, więc ruszyliśmy w strone pojazdu. Starałem się nie ominąć żadnego szczegółu. Skupiłem się jak nigdy dotąd by powiedzieć im dosłownie wszystko. Koniec końców, opowieści było zbyt dużo i jeszcze z kilka minut staliśmy przy samochodze. Oboje słuchali mnie uważnie i mi nie przerywali.

- Na pewno spędziłem tam więcej czasu niż wam się wydaje. - kończe.

- Czyli to wszystko powodowały anioły, które na ogół widzimy jako gwiazdy? - dopytuje brunet.

- Na to wygląda. - wzruszam ramionami.

- No dobrze. Tę kwestie mamy wyjaśnioną. O co chodzi z Larissą? Co ona jej zrobiła? - skrzyżowała ręcę Leah.

- Powiedziałem wam wszystko co Tatia mi powiedziała. - zaznaczam.

- Poniekąd się z nią zgadzam. Nie znamy Larissy, aż tak dobrze. Jeśli to zrobiła to wcale mnie to nie dziwi. - wyznaje Marcus.

- Ja mam problem by to zrozumieć. - oznajmiam.

- Wszystko dlatego, że cały czas, gdzieś tam z tyłu głowy widzisz ją jako tą słabą kruszynke sprzed Zarazy. - prycha.

Nic nie powiedziałem. Z wielką chęcią bym mu odpyskował, ale nie mam na to siły.

- Jedźmy dalej. Zostawmy to miejsce. Widać, że nie chcę gości. - stwierdza Leah patrząc na drzewo.

Dalej liczne gwiazdy świecą na gałęziach. Została stworzona jakby korona drzewa, ale z białych punktów. Usłyszałem warkot silnika i dopiero teraz zauważyłem, że Marcus siedzi już za kierownicą i odpalił samochód.

- Wskakujcie. Nie zamierzam dłużej stać w miejscu. - syczy przez zęby.

Wraz z Leah usiadłem z tyłu. Poczułem jak ruszamy, a moje włosy zatańczyły na krótkim powiewie wiatru. Nie odrywam wzroku do drzewa.

- Kenan. Sprawa jest już załatwiona. - zwaraca się do mnie Marcus. - Aniołki pobawiły się naszymi nerwami, tobie dały kilka rad, a Tatia niesłusznie cię oskarżyła broniąc maluchów. Nic więcej nie trzeba wiedzieć. - dodaje.

- Tylko, że... - nie dokończyłem.

- Wiem. Myślisz o Larissie i tej historii. - przerywa mi. - Posłuchaj, stary. Musisz przestać myśleć o Larissie tak jak teraz myślisz. Wiesz, że jest brutalna? Niby tak, ale nie do takiego stopnia. Nie bez powodu jest nazywana największym potworem świata. Zaakceptuj to. Uznaj to za dobre, albo za złe. Tylko przestań widzieć w niej tej nieśmiałej dziewczynki. - mówi zerkając na mnie.

Dzierżycielka Diablo Wojna WładcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz