Rozdział 45 - "Ja dopiero się rozkręcam"

724 49 11
                                    

Kenan:

Moje serce przyśpieszyło, kiedy zobaczyłem w oddali Imperium Josepha. Żołądek automatycznie się ścisnął. Po dwóch dniach od wypowiedzi Larissy wyruszyliśmy na kolejną bitwe. Jednak blondynka wszystko przemyślała. Cała armia bierze udział w owej wyprawie, ale Lewiatan, Dragon, Diablo, Trzyogoniasty i inne demony pozostały w Imperium. Wszystko dlatego by teren Czwartego Władcy był chroniony. Zostały silne osoby, więc nie ma co się martwić. Obecnie nawet o tym nie myślę. Tylko jedno mam w głowie. Każdy krok sprawia, że jesteśmy coraz bliżej konfrontacji z Trzecim Władcą. Jego Imperium jest umieszczone na górach. Tutaj mieści się, o wiele mniejsze pasmo gór, niż u Larissy. Dokładnie widać budynki i drewniane mosty łączące skały. Niebo jest dzisiaj ciemnejsze, niż zazwyczaj. Zaczynam czuć stres. To wszystko to dla mnie za wiele. W pewnym momencie Neil gestem ręki nas zatrzymał. Wszyscy żołnierze spojrzeli na niego pytająco. Brunet natomiast wlepił wzrok w Larisse. Dzierżycielka skrzyżowała ramiona.

- Już nas zauważyli. - informuje.

Instynktownie spojrzałem na Imperium. Wartownicy zaczęli chaotycznie biegać we wszystkie strony.

- Nie będę czekać. - syczy przez zęby Larissa.

Blondynka wykonała gwałtowny ruch ręką. Przed moimi oczami powstał ogromny ogień, który uderzył w mur. Rozniósł się huk, a płomień pozostał w kilku miejscach.

- Ruszajmy! Za Czarną Wilczyce!! - krzyczy Neil.

Jego słowa sprawiły, że wszyscy zaczeliśmy biec w strone muru. Kilka wartowników próbowało nas zatrzymać, ale szybko zostali zabici. Zatrzymaliśmy się obok brązowej cegły. Jak mamy się przez nią przebić?

- Odsuń się. - rozkazuje generał.

Od razu wykonałem jego rozkaz. Brunet podszedł do muru przecierając ręcę. Ostatni raz spojrzał na Larisse, a kiedy ta pokiwała głową mocno uderzył w przeszkodę. Głośny i charakterystyczny dźwięk wypełnił całą okolice w promieniu kilku kilometrów. Już po chwili cegły zaczęły spadać, a towarzyszący przy tym dym wypełnia nasze nozdrza. Nie spodziewali się nas. Dlatego też nikogo jeszcze nie ma. Mieszkańcy zaczeli uciekać w panice. To brutalne, ale nie mamy wyjścia. Są na terenie naszego wroga, a poza tym Joseph jakoś niespecjalnie interesował się naszymi ludźmi jak celował w Imperium laserami. Larissa weszła jako pierwsza. Rozejrzała się, po czym jej kącik ust lekko się podniósł.

- Jakoś niezbyt mu się śpieszy. - prycha.

W tym momencie przed nami uformowały się rzędy z żołnierzy. Na pewno nie jest to cała armia, ale widzę te trzy osoby, których niezbyt chciałem zobaczyć. Ivo, Malia i Paola stoją w tłumie, a w dłoniech trzymają broń. Są gotowi by nas zaatakować, by bronić mieszkańców.

- Gdzie Trzeci? - pyta Larissa.

Gestem ręki uspokoiła Neil. Chłopak, aż się pali do bójki.

- Władca jest zajęty, a teraz proszę byście się wycofali. - odzywa się pewien mężczyzna.

- Nie znajdzie dla mnie czasu? To przykre. - oznajmia spokojnym, jakże i przerażającym tonem Larissa.

- Dość tego! Jeśli sobie nie pójdziecie będziemy zmuszeni użyć siły. - zaznacza ostrym tonem. - Wtedy nie skończy się to dla was dobrze. - dodaje.

- Mocne słowa... - wtrąca Larissa.

Poczułem kopnięcie prędem i delikatny powiew wiatru. Już po sekundzie Larissa znalazła się obok tego faceta, który z niewiadomych przyczyn schylił się jęcząc cicho.

- Jak na kogoś kto już jest martwy. - szepcze Władca.

Wyciągnęła rękę z jego brzucha. Dopiero teraz zauważyłem, że wykonała taki ruch. Krew kapie z rękawicy brudząc wydeptany piasek. Wszyscy zebrani tutaj wpatrują się w Larisse. Ivo syknął przez zęby.

Dzierżycielka Diablo Wojna WładcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz