Rozdział 48 - "Ale z ciebie łobuz"

740 44 2
                                    

Kenan:

Minęło kilka dni. Bez problemu wróciliśmy do Imperium i teraz dochodzimy do siebie. Larissa zorganizowała spotkanie, ale nie zostałem na nie zaproszony. Podejrzewam, że rozmawiali na temat bitwy u Josepha. Bez wątpienia dobrze nam poszło. Nie ponieśliśmy dużych strat i stosunkowo mało rannych mamy. Jestem ciekaw jakie dalsze podejmie działania dzierżycielka. Pozostaje mi tylko czekać. Z czasem się dowiem. Jak narazie odpoczywam. Właśnie skończyłem pomagać w pewnej cukierni. Żegnając się wyszedłem ze sklepu. Przeszedłem wzdłuż wąskiej uliczki i w momencie kiedy chciałem skręcić wpadłem na kogoś. Dziewczyna wypuściła z dłoni siatke i przez to różne produkty się wysypały.

- Przepraszam. - odzywam się szybko. - Nic ci nie jest? - pytam.

- Chyba nie. - odpowiada.

Ma czarne, długie włosy i niebieskie oczy. Jest średniego wzrostu, a jej usta są pomalowane na czerwono. Jest to już rzadki widok w takich czasach. Wygląda jakby była w moim wieku. Ubrana jest w biały kombinezon i złote sandały.

- Jeszcze raz bardzo cię przepraszam. - wtrącam schylając się by pozbierać rozrzucone produkty.

- Nic nie szkodzi. - mówi i robi to samo.

- Jak masz na imię? - zagaduje.

Przecież nie będziemy w ciszy zbierać zakupy. To by było zbyt krępujące.

- Elena, a ty? - ciągnie rozmowe.

- Kenan. - odpowiadam.

- A więc Kenan, często tak wpadasz na ludzi? - uśmiechnęła się.

- Nie mam tego w zwyczaju. - odwzajemniam gest.

- Masz szczęście, że trafiłeś na mnie. Inna osoba na moim miejscu mogłaby inaczej zareagować. - delikatnie się śmieje.

- Masz wielką racje. - oznajmiam.

Od razu pomyślałem o kilku osobach, które niezbyt miło by się do mnie odzywały po takim incydencie. Udało nam się ponownie umieścić produkty do siatki. Wstaliśmy, ale nie mam zamiaru oddać plastiku w ręcę brunetki.

- Pomogę ci zanieść zakupy do domu. - proponuje.

- Nie musisz. Poradzę sobie. - mówi uprzejmie.

- Wpadłem na ciebie, więc chce jakoś naprawić swój błąd. - zaznaczam. - Poza tym ta siatka nie należy do najlżejszych. - dodaje z uśmiechem.

- Niech ci będzie. Nie mieszkam daleko. - wzdycha.

Ruszyła przed siebie, a ja tuż obok niej. I tak nie mam nic do roboty. Dobrze mi zrobi jak się z kimś zaprzyjaźnie.

- To może opowiesz mi coś o sobie? Czym się zajmujesz? - przerywam krótką ciszę między nami.

- Projektuje budynki i inne rzeczy w Imperium. - odpowiada.

- To niezła fucha. - komentuje.

- Bardzo lubię tę pracę. - wyznaje.

- To pewnie znasz mojego przyjaciela Logana. Może z nim pracujesz? - oznajmiam.

- To mój przyjaciel. Mogę na niego liczyć w każdej chwili. - chwali szatyna.

- To w jego stylu. Dobry z niego człowiek. - mówię.

- To prawda. - kiwa głową. - A ty czym zajmujesz się w Imperium? - dopytuje.

- Różnymi rzeczami. Ogólnie to jestem żołnierzem, ale w wolnych chwilach pomagam w każdej dziedzinie. - odpowiadam w lekką dumą.

- Bycie żołnierzem to bardzo odpowiedzialne zadanie. - stwierdza. - Dobrze czujesz się w tej roli? - pyta.

Dzierżycielka Diablo Wojna WładcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz