PROLOG

6.2K 122 83
                                    

Teraz po wojnie z Białą Czarownicą panował pokój. Trwał on lata, a nasi królowie i królowe władali Narnią lepiej niż moglibyśmy sobie to wyobrazić. Król Piotr Wielki, Królowa Zuzanna Łagodna, Król Edmund Sprawiedliwy i Królowa Łucja Dzielna byli władcami doskonałymi. Choć tacy młodzi zasiadali na czterech tronach najpiękniejszego narnijskiego zamku.
Nasz kraj w rękach tego rodzeństwa rósł w siłę, a my odzyskaliśmy wiarę którą podczas wojny tak szybko traciliśmy.

Pewnego dnia jednak wszystko się    zmieniło.

-Królowie i Królowe zniknęli! - usłyszeliśmy krzyk jednego ze strażników komnat królewskich.

-Jak to zniknęli?- zapytał jakiś faun. Wszyscy trzymaliśmy broń w gotowości na wypadek ewentualnych porywaczy naszych władców. 

-Pojechali konno w pogoni za białym jeleniem, ale mijały godziny i zaczęliśmy ich szukać. Ich konie...-wskazał na cztery narnijskie rumaki- Stały przywiązane do drzewa. Filip powiedział,że zeszli z nich i zniknęli w krzakach. Przeczesaliśmy ten las w dłuż i wszerz, ale ich wysokości nigdzie nie ma.- dodał, a na Ker-Paravelu zapanował istny chaos.  Rycerze i strażnicy wyruszali na poszukiwania do innych części Narni, służący i służki biegali w te i wewte, a zwierzęta ryczały jakby urządziły sobie konkurs kto najgłośniej okaże swoje cierpienie poprzez darcie mordy.

   Chaos na którego nie byliśmy gotowi.

   Chaos który po godzinie przerwał ryk lwa.

-Wasi władcy wrócili na nieznane wam krainy. Do swojego dawnego królestwa.-oznajmił Aslan. W oczach wielu z nas pojawiły się łzy. Ja osobiście starałam się nie okazywać słabości choć wiadomość o ich odejściu mocno mną wstrząsnęła. Nic mnie nie łączyło z królewskim rodzeństwem, byłam tylko zwykłym wojownikiem ich armii. Chociaż...

Nie, nie byłam zwykłym.

Jako ulubienica Aslana wiedziałam o wszystkich planach boju przed innymi, często chodziłam na narady i miałam parę razy okazję rozmawiać z którymś z władców. Oczywiście w celu przygotowań do bitwy lub składania raportów o naszej sile czy uzbrojeniu. Jednym słowem jedynie  na tematy o których rycerze mają prawo opowiedzieć swoim królom. Nie mam pojęcia dlaczego nie zrobili mnie generałem czy dowódcom. W końcu jestem jedną z najlepszych. Idiotyzm, czysty idiotyzm.

Najwięcej łez dziś oczywiście wylewały liczne panienki zakochane na zabój w Sprawiedliwym i Wielkim, a raczej w ich władzy i koronie.

Wracając do obecnej sytuacji wszyscy patrzyliśmy na Aslana mając nadzieję,że coś jeszcze nam zdradzi.

-Czy oni wrócą?-zapytał jakiś mały minotaur którego ojca kojarzyłam z oddziału III piechoty.  Lew spojrzał na niego, następnie na mnie i powiedział spokojnym głosem:

-Za parę wieków owszem.-po dziedzińcu przeszedł jęk rozczarowania, ale też ciche piski radości i szczęścia. Osobiście nie wiedziałam czym, mam się smucić.  Znów spojrzałam na wielkiego lwa, a on uniósł dumnie głowę i również skierował wzrok na mnie:

-Sophio Ottis podejdź do mnie.-wszystkie oczy utkwione były we mnie gdy pewnym krokiem ruszyłam w jego stronę.

-Ty też Filiasie.-tym razem z szeregu wyszedł dobrze zbudowany centaur o bursztynowych oczach i średniej wielkości szramie na szyi. Znałam go, był jednym z najlepszych wojowników i w bitwie z Białą Jędzą walczył u boku samego Piotra Wielkiego. Uśmiechnął się do mnie lekko i nerwowo, ale z szacunkiem. Lew gestem głowy wskazał byśmy za nim szli. I tak oto opuściliśmy dziedziniec zamkowy.

Doszliśmy krętymi ścieżkami do lasu gdzie w jego środku była dawna niewielka twierdza dziś już zamieniona w grobowce dla wielkich narnijczyków. Popatrzyłam na centaura który najwyraźniej wiedział o co w tym wszystkim chodzi.

Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz