Rozdział 7 "Nie zepsuj sobie fryzury"

2.3K 75 30
                                    

POV. SOPHIA

Trzy dni...

Trzy dni pełne bólu i strachu. Dni milczenia i smutku. Trzy dni bez mojego najlepszego przyjaciela. A to dopiero początek...

Jeśli legendy nie kłamią to Filias jest teraz w krainie Aslana, a jako narnijskiemu rycerzowi poległemu w walce ratując swoją przyjaciółkę ulubienicę wielkiego lwa na pewno jest mu tam dobrze. Tęsknie za nim bardzo, ale wszystko musi toczyć się dalej. Nawet życie.

-Sophie idziesz się z nami przejść?- zapytała Królowa Zuzanna wchodząc do pokoju i widząc mnie rozwaloną na łóżku i głową wbitą w materac, a oczami mokrymi i zaczerwienionymi.

-Oczywiście, tylko się ubiorę.-wstałam z łóżka i podeszłam do jednego z moich kufrów. Królowa pokiwała głową i wyszła. Nie miałam ochoty ubierać zbroi, ponieważ jeszcze się w niej przez najbliższe dni nachodzę. Wyciągnęłam ze skrzyni prostą długą białą suknie. Kiedy ją ubrałam zauważyłam, że jest dłuższa niż mi się zdawało bo gdy szłam ciągnęła się za mną po ziemi, ale to mi nie przeszkadzało. Suknia zrobiona z przyjemnego w dotyku materiału, a przez to, że była lekka i długa dodawała sobie jeszcze więcej uroku.  Przewiązałam ją srebrnym pasem i ubrałam też skórzane buty do kostek. Już gotowa wyszłam z komnaty, a następnie z kopca. Zauważyłam rodzeństwo i Kaspiana siedzących na murku przy samym wyjściu. Podbiegłam tam podtrzymując ręką suknie by się nie wywalić. Stojąc przez nimi popatrzyłam z rozbawieniem na ich miny. To znaczy na miny chłopców.

-Coś nie tak?

-Nie.-zapewnił szybko król Piotr.

-Po prosto mowy im zabrakło jak cię zobaczyli.-roześmiała się najmłodsza władczyni.

-Po prostu jesteś piękna.-przyznał Sprawiedliwy szczerząc się do mnie powalająco. Następnie całą szóstką ruszyliśmy w stronę lasu. Zuzanna i Kaspian szli trochę za nami, przez co chwilę zerkaliśmy na nich i patrzyliśmy na zawstydzoną minę księcia i wściekłą Łagodnej, lub na odwrót.

-Sophie, Zuza chodźcie do wody!-krzyknęła Królowa Dzielna wbiegając do strumienia. Jej siostrze najwidoczniej pomysł się spodobał bo już po chwili znalazła się obok niej w wodzie. Zaśmiałam się pod nosem patrząc jak wzajemnie chlapią się wodą. Przyznaję, że ze wszystkich władców Narni to ci sprzed wieków są najlepsi, a już na pewno najluźniejsi. Zdjęłam buty i porzucając je przy kamieniu weszłam do zimnego strumienia. Musiałam znów przytrzymać sobie suknie by tym razem jej nie pochlapać. Jednak Królowa Łucja miała co do niej i co do mnie nieco inne plany które ukazała ochlapując mnie wodą. Zaśmiałam się na głos, a one po chwili do mnie dołączyły. Chłopcy natomiast siedzieli pod drzewem i rozmawiali najwidoczniej na bardzo ciekawy temat. Co chwilę zerkali na nas, choć tak na prawdę ja cały czas czułam na sobie wzrok Króla Edmunda dlatego bardzo bałam się wygłupić. Na Aslana co ja gadam?!

-Ej dołączycie do nas?-popatrzyłam na nich wymownie.

-Może za chwilę.- Król Piotr oparł się o drzewo.

- Tylko nie zepsuj sobie fryzury króluniu.-dopowiedziała mu Królowa Łucja i wszystkie trzy wybuchnęłyśmy śmiechem. Ich męska dumna najwyraźniej została bardzo urażona, bo nim się obejrzałyśmy byli już z nami w wodzie. Całą szóstką zaczęliśmy się chlapać. Kaspian przerzucił sobie najstarszą królową przez ramię, a ona z piskiem zaczęła bić go po plecach na co tylko się śmiał. Nie wiem ile czasu się tak bawiliśmy, może dziesięć minut, a może godzinę... To drugie jest bardziej prawdopodobne. Jednak w końcu wyszliśmy z wody. O dziwo moja sukienka nie była cała przemoczona. Mniej szczęścia miała Królowa Dzielna która aż trzy razy wylądowała w wodzie w pozycji siedzącej.  Wzięłam do ręki moje buty i chciałam pójść usiąść na pobliskiej skale by je ubrać. Skała mieściła się za drzewami więc musiałam trochę oddalić się od moich towarzyszy. 

Kiedy już miałam na niej usiąść poczułam ogromnie palący ból w kostce i z krzykiem runęłam na ziemię. Podnosząc wzrok ujrzałam przyczynę tego wypadku, mianowicie moja kostka utknęła we wnykach. Ból nie ustępowała, a sama nie potrafiłam się uwolnić. Na szczęście reszta słysząc mój krzyk podbiegli do mnie z przerażeniem wymalowanym na twarzach.

-O Boże!-wykrzyknęła Królowa Zuzanna widząc wnyki wbijające się w moja kostkę. Nie mogłam wytrzymać i znowu uległam bólowi krzycząc. Na szczęście nie podbiegli się pogapić i postanowili mi pomóc. Edmund Sprawiedliwy ukląkł przy mnie i razem z bratem starali się uwolnić moją kostkę odchylając wnyki. Po moim ciele spływała krew. Królewscy bracia nadal próbowali rozsunąć tą ostrą  pierdołę, co powodowało mój cichy krzyk.

-Wytrzymaj.-powiedział chicho młodszy król nadal majstrując z Piotrem Wielkim przy mojej nodze. Czułam, że nie mam sił siedzieć przez co powoli osunęłam się do tyłu prosto w ramiona Kaspiana. Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby byle jakoś przetrwać ten niemiłosiernie palący ból.

Wreszcie królom udało się rozszerzyć to metalowe zardzewiałe ustrojstwo na tyle bym mogła wyjąć z niego nogę. Rana była paskudna. Ostre wnyki poharatały mi całą kostkę i wbiły się głęboko w nią. Jakoś dałam radę wstać.

-Bardzo cię boli Sophie?-zapytała z troską najmłodsza robiąc wielkie oczy na widok rany.- Wiesz nie mam przy sobie mojego kordiału, ale mogę po niego pobiec, a ty...

-Wytrzymam.-zapewniła z uśmiechem nie dając jej dokończyć. Bolało jak cholera.

-Dopiero co miałaś nogę we wnykach...-Kaspian zmarszczył brwi.

-Oh, daj spokój, nie boli aż tak bardzo.-powiedziałam spuszczając falbanki sukni w dół chowając tym samym nogi i ranę.- Jestem pewna, że dam radę dojść do kopca.

-Nie ma żadnego "dojść do kopca"- wybuchnął Król Edmund.- Zostajesz tu puki się nie opatrzymy.

-To tylko małe zadrapanie.- żeby pokazać, że jest w miarę dobrze zrobiłam parę kroków na przód starając się nie syczeć z bólu. Nie postarałam się wystarczająco i kulałam. Brunet podszedł do mnie i nagle ukląkł.

-Pozwolisz, że zerknę na to małe zadrapanie.-powiedział pewnie cały czas patrząc mi w oczy. W tym momencie wiedziałam, że już przegrałam. Skinęłam głową na znak zgody i podwinęłam suknie i jej falbanki. Król spojrzał znów na mnie. Jakie on ma piękne oczy... Z niezwykłą delikatnością i troską dotknął mojej kostki przez co syknęłam. Zęby wnyków biły się głęboko, a krwawienie nie ustawało. Chłopak oderwał kawałek swojej białej koszuli i obwiązał mi kostkę tym prowizorycznym bandażem. Kiedy skończył wstał i spojrzał w moje oczy. Rozpływam się...

-Dziękuję.-pocałowałam chłopaka w policzek. Popatrzył na mnie oniemiały, a następnie uśmiechnął się triumfalnie. Jego rodzeństwo i Kaspian powoli ruszyli już w stronę kopca. Pewnie potem będą się tłumaczyć, że chcieli zostawić nas samych.

-Chodźmy do reszty.-wziął mnie za rękę. Jednak kiedy zauważył, że kuleję bez słowa wziął mnie na ręce w stylu panny młodej.

-Mogę iść sama.-powiedziałam, choć wcale nie chciałam by mnie puścił. Miał taki kojący dotyk.

-Nie możesz.-stwierdził stanowczo i szedł ze mną dalej. Wtuliłam się w jego tors i zaczęłam gładzić go opuszkami palców.

-Jednak boli?-zaśmiał się Kaspian gdy do nich dołączyliśmy, a ja tylko wywróciłam oczami.

.....................................................................................................................................

I to tak jakby bonus ode moi. Chociaż w tej książce będzie ich tak naprawdę dość dużo.

Jeszcze przepraszam,że taki krótki.

Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz