POV. SOPHIA
Znów straciłam kontrolę...
Lekko uchyliłam oczy, nade mną zdobny sufit kajuty Wędrowca do Świtu...
Zamknęłam, ciemność wydawała się teraz taka kojąca...
Ponownie otworzyłam przypominając sobie co stało się w nocy.
-Aslanie! Wybacz mi!- ledwo dzień się zaczął, a ja już witam go szlochem.
Ja już naprawdę sama nie wiem czy to ja jestem słaba czy to te myśli są silniejsze od mej woli, choć prawdopodobnie oba stwierdzenia są prawdziwe. Eh, prawda... Do końca moich dni wystarczy mi tego plugawego okrutnego pojęcia przez które odchodziłam już nie raz od zmysłów. Cóż, ale wczoraj przez tą moją słabość straciłam pewnie wiele. Nie miałam odwagi wyjść z kajuty, nie teraz, nie do nich. Jaki ze mnie generał? Jak nie umiem zapanować nad sobą to jak mam dowodzić armią?
Najgorsze jest jednak wspomnienie bezuczuciowej twarz bruneta. Szczerze mówiąc wolałam jak się ze mną kłócił niż jak był jakby bez ducha. Nocą może i nie przyjrzałam się dokładnie jego oczom, ale z tego co pamiętam to ich śliczne iskry zgasły, a wypełniła bezduszność.
Pustka.
Jedyne co dane jest mi teraz czuć.
-Obudziłaś się.- i ten pusty, bezuczuciowy głos Łucji. Stała w drzwiach naszej kajuty trzymając za rękę jakąś małą dziewczynkę. Odważyłam się spojrzeć jej w oczy i dostrzegłam z trudem ukrywaną niechęć, złość i próbę opanowania emocji. Nie ma co się dziwić. To cud, że jeszcze nie wyrzucili mnie za burtę.
-Ty płaczesz?- i jak za jakimś zaklęciem jej złość magicznie minęła, a jej miejsce zajęła troska. Puściła małą i usiadła na łóżku tuż obok mnie.
-A co mam robić?- pociągnęłam nosem i przetarłam twarz dłonią. Następnie wskazałam na dziewczynkę, a Dzielna zauważając mój pytający wyraz twarzy zrozumiała przesłanie i zaczęła wyjaśniać:
-To jest Geal, córka jednego z marynarzy. Wkradła się na statek.- brunetka skłoniła się, ale gestem ręki kazałam jej przestać.
-Nie kłaniaj mi się, ja już nie zasługuję na szacunek.- szatynka westchnęła.
-Geal czy mogłabyś pójść do Kaspiana i powiedzieć mu, że Sophia się obudziła?
-Oczywiście.- miała taki nieśmiały głosik. Skłoniła się ponownie i wyszła, a ja przestałam ukrywać łzy. Rozpłakałam się na dobre, a gdy Łucja próbowała mnie przytulić wyrwałam się jednym ruchem. Nie zasługuję na żadną czułość, współczucia, a tym bardziej miłość. Nie od momentu gdy zawiodłam. Nie tylko królów i królową, zawiodłam też Filiasa i nawet samą siebie. Dałam się zwieść, uwierzyć w niemożliwe i pozwolić by pragnienie zemsty mnie opanowały, całą ostatnią noc żyłam zaślepiona furią i nienawiścią. Straciłam kontrolę.
-Posłuchaj...- szatynka złapała mnie za rękę i spojrzała prosto w oczy. Może dostrzegła tą odrazę którą teraz kierowałam sam do siebie, a może wstyd, może łzy. Którekolwiek by widziała efekt był mniej więcej ten sam. -Podobno istnieje mgła która omamia ludzi, a my właśnie staramy się rozwiązać tajemnice których prawdopodobnie jest przyczyną, to normalne, że...
-Nie, Łucja. To było zupełnie coś innego, ja miałam taki sen.
-Opowiesz mi go?- starałam się uspokoić oddech. Ufałam Łucji, jednak biorąc pod uwagę to, że nadszarpnęłam lub utraciłam zaufanie wszystkich na statku to to co miała ode mnie usłyszeć mogło jeszcze bardziej utwierdzić w przekonaniu, że oszalałam.
CZYTASZ
Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/
FantasyW chwili gdy po raz pierwszy ją ujrzałem chciałem zasypać ją pytaniami by jak najszybciej poznać. Gdy po raz pierwszy chciała mnie zabić zrozumiałem, że znów za szybko komuś zaufałem... Tracą ją wiedziałem już, że się zakochałem. Przez lata układałe...