Rozdział 26 "Pogrzebane Marzenia"

1.4K 50 76
                                    


POV. EDMUND

Trzy lata układałem sobie w głowie idealne powitanie ukochanej. Romantyczne jednak łagodne i spokojne, tak by wszystko wyglądało jak z jakiegoś tandetnego romansu. Czekałem by z ujrzeniem czarnych niczym heban tęczówek móc rozłożyć szeroko ramiona i poczuć jak przytula się do mnie. Móc zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa, rzucić jakimś prostym lecz tyle znaczącym tekstem i po prostu cieszyć się jej obecnością. Miało być idealnie.

Kiedy wciągali mnie na pokład denerwowałem się jak nigdy. A co jeśli zapomniała o naszej obietnicy? Co jeśli mnie nie chce? Co jeśli kogoś ma? Chyba bym tego nie przeżył.

Rozglądałem się dookoła szukając jasnych długich prostych włosów, nasłuchując najpiękniejszych dźwięków które wychodziły z jej ust. Ponoć zakochany człowiek jest bardziej podatny na załamania niż inni. W sumie to nie wiem czy to prawda, ale naprawdę czuję, że jeśli ona nie będzie mnie teraz chciała to po prostu się załamię. Czekałem trzy lata.

-Edmund.- zatrzymałem się w uścisku przyjaciela, obecnego króla mojej krainy Ja też w końcu nadal byłem jej królem, przecież "Kto raz został władcą Narni, zawsze już władcą będzie" ,czy jakoś tak to szło. Wzrokiem wciąż jednak szukałem mojej królowej.

-Gdzie Sophie?- Kaspian odsunął się od Łucji. Jego twarz przybrała nieznany mi wyraz, tak jakby miał przekazać wiadomość o czyjejś śmierci. Tej opcji nawet do siebie nie dopuszczałem. Jego ciemne oczy ledwo widocznie się zeszkliły. Przetarł twarz dłonią, tak jakby próbował otrzeć łzy. Popatrzyłem przerażony na siostrę która była równie zdezorientowana co ja. Wpatrywaliśmy się w przyjaciela, w boskiej ciszy wyczekiwaliśmy prawdy. W końcu z jego przemówieniem nadeszła:

-Edmund, tu jej nie ma.

Teraz i moje oczy się zeszkliły. Serce łamało się i samo siebie okaleczało, zadawało sobie ból nie do opisania. Namiastka tego co kiedyś było wciąż jednak dołująco biła. Czułem jak robi mi się gorąco, choć byliśmy na świeżym Narnijskim powietrzu. Pięć słów o takiej mocy, świat jedynie przez łzy, ból nie do opisania. Ciecz spłynęła po moim rozgrzanym policzku. Jak to nie ma?!

-Co?- wyjąkałem starając się opanować smutek.

-Długa historia...- podrapał się po karku. Spojrzałem na Łucję która jeszcze nigdy nie wyglądała tak przybicie. Radość z powrotu do Narni zastąpił mi smutek spowodowany brakiem obecności ukochanej. Czemuż to tak boli?

-Opowiedz nam ją.- czy prosiłem? Ja błagałem.

-Przejdźmy do mojej kajuty.- ruszyliśmy zgodnie całą trójką olewając Eustachego który zemdlał z nadmiaru wrażeń. Zeszliśmy pod pokład, a następnie znaleźliśmy się w iście królewskiej kajucie. Bordowe zasłony, zdobione ściany, złoto i srebro wszędzie, ale oczywiście biorąc pod uwagę to, że była to kajuta Kaspiana wszędzie walały się mapy, broń i ubrania.

-Powiedz mi proszę, że żyje.- uprzedziła mnie Łucja pierwsza zadając to pytanie.

-Spokojnie, oddychajcie spokojnie.- już wiedziałem, że nie ma dla nas dobrych wieści. Serce gwałtownie przyśpieszyło, biło tak szybko i pochopnie. Mój oddech stał się płytki i również przyśpieszony. Starając się opanować łzy wsłuchałem się w historię która jedynie popierała ich dalszą produkcję na coraz większą skalę...

POV. KASPIAN

Trzy lata były męczarnią dla mnie, a co dopiero dla mojej przyjaciółki. Już dzień po odejściu władców ja i Sophia odchodziliśmy od zmysłów. Jednak czas pokazał, że trzeba radzić sobie i opatrywać rany, mimo, że dalej krwawią i sprawiają nam ból. Te metafory uczyły mnie lepiej radzić sobie z każdym dniem. Niestety, tego nie można powiedzieć o jasnowłosej. Ona się załamała. Dosłownie. Jak to ona udawała, że sobie radzi, że nie boli, sam jednak co wieczór przechodząc obok jej komnaty słyszałem cichy szloch, czasem głośniejszy. Czasem nawet niepochamowany lament pełen bólu, smutku i złości.

Ja po tym wszystkim doszedłem do siebie w pół roku, czasem zdawało mi się, że ona też. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Rok po odejściu władców zaczęły przychodzić do nas listy z propozycją małżeństwa Sophie. Liczni baronowie, lordowie, książęta bardzo chcieli mieć ją za żonę. Kiedy pokazałem jej pierwszy list śmiała się, wzięła go do ręki i wrzuciła do ognia w kominku. Następne kończyły tak samo, paliły się podczas gdy ona się śmiała. Jednak pewnego dnia gdy przyszła kolejna propozycja jej zamążpójścia z księciem pobliskiego królestwa stało się coś dziwnego. Kiedy przeczytałem jej list powiedziała jedynie "Nie" i wszyła z komnaty. Od tego razu reagowała tak na każdy kolejny, płakała coraz częściej i stała się nieobecna. Cierpiała.

-To nie wyjaśnia mi jednak tego, dlaczego jej tu nie ma!- Edmund który był zarazem przerażony i smutny wybuchnął dosłownie w chwili gdy skończyłem opowiadać skróconą historię trzech lat. Doskonale rozumiem jego panikę.

-Powiedz nam, czy żyje?- tak bardzo chciałbym powiedzieć teraz "Tak". Tak bardzo chciałbym potwierdzić jej ciągłe obecne istnienie. Tak bardzo chciałbym mieć pewność, że jest tak jak pragniemy. Samotna łza spłynęła po moim policzku naznaczając znak którego nie mogli odebrać jako dobry. Wiedziałem, że jeśli w najbliższych dniach przybędą to ta rozmowa się odbędzie, że spowoduje wiele łez. Jednak nie myślałem, że to będzie takie ciężkie. Nie byłem w stanie spojrzeć Sprawiedliwemu w oczy. Zawiodłem.

-Kaspian, czy ona żyje?- jego głos stał się teraz bardziej stanowczy. To pragnienie wiedzy wywołało rozkaz który kazał mi mówić prawdę i tylko prawdę. Sam już nie wiedziałem, czy teraz ich szczęście z powrotu do Narni zniknie czy osłabnie. Wiem jednak, że mimo wszystko mi pomogą, a może ja też im.

-Nie wiem.

Wreszcie wydusiłem te dwa słowa. Ich miny były tak zdezorientowane jak chyba jeszcze nigdy, jednocześnie szczęście, złość, pytanie, smutek i ulga. Nie do zgadnięcia co teraz mogli czuć.

-Jak to nie wiesz?!- wypalił Edmund. Dobrze wiedziałem, że cierpi. Nie ma pewności, a ja mu jej nie zapewnię. Tak jak nie zdołałem zapewnić jej bezpieczeństwa.

-Radzę ci usiądź.- natychmiast spoczął na fotelu. Chyba byli gotowi na prawdę.

-Jakoś pięć tygodni temu Sophia wypłynęła do Archipelagu by porozumieć się z generałem Sacreti który ta urzędował. Mieli razem ustalić przyszłość połączenia sił Armii Aslana i jego sił zbrojnych. Z naszego portu do Archipelagu płynie się jednak tydzień, a sama mi obiecywała, że nie pobędzie tam dłużej niż cztery dni. Licząc to wszystko wychodzi, że powinna już dawno wrócić. Nie mamy żadnych informacji czy wieści o jej statku, o załodze, o niej samej. Tak jakby zostali tam.

-Może faktycznie coś się stało.- zamartwiła się Łucja. Edmund natomiast siedział z szeroko otwartą buzią wyglądał jakby umierał od środka.

-Odnalezienie jej to jeden z dwóch celów wyprawy Wędrowca do Świtu.- dodałem nadal patrząc na niego z nieokreślnym współczuciem.

-Nawet nie wiemy czy żyje.- mruknął jakby do siebie.

-A jaki jej drugi cel?- zapytała Łucja chcąc najwyraźniej odbiec od tematu.

-Nim pozbawiłem wuja korony próbował jeszcze zabić przyjaciół i popleczników mego ojca, siedmiu lordów Telmaru. Uciekli na samotne wyspy i słuch o nich zaginął. Mam obowiązek wyjaśnić co się stało.- wyjaśniłem. Dzielna pokiwała głową na znak, że rozumie i, że dobrze czynię. Tymczasem Edmund dalej coś mówił półgłosem.

-Ona może nie żyć.

-Ej.- złapałem g za ramię kierując jego wzrok na mnie.- Odnajdziemy ją i wyjaśnimy co się stało.

-Następnie odnajdziemy przyjaciół twego ojca Kaspianie, razem z naszym generałem.- dodała Łucja posyłając ciepły zdecydowany uśmiech.

-Szykuje się kolejna przygoda.- Sprawiedliwy zdobył się na lekki uśmiech. Wrócili.

POV. EDMUND

To było nie do opisania. Uczucie które narastało we mnie gdy król informował o jej zaginięciu było koszmarne. Przecież nawet może już nie żyć. Nie, tego do siebie nie mogę dopuszczać. Ona żyje. Jest gdzieś, żywa. Tak. Na pewno. Żyje i ma się dobrze. No może nie dobrze, ale żyje.

Czekałem trzy lata na powrót do Narni by ujrzeć ją. Przytulić, porozmawiać, pocałować, cokolwiek. Sklejałem słowa, wymyślałem rozmowy, powitanie, idealne opisanie tego co czuję.

Czekałem trzy lata... Być może na marne.

Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz