Rozdział 9 "Królowe na tronie"

2.1K 76 41
                                    


POV. SOPHIA

-Sophie coś się stało?- głos Łucji odbijał się w mojej głowie gdy siedzieliśmy w naszej komnacie. Zuzanna i Kaspian wyszli na spacer, Piotr poszedł potrenować, a ja i pozostałe rodzeństwo siedzieliśmy w pokoju. Minął już tydzień odkąd zaatakowaliśmy twierdzę i dwa dni od mojego cudownego spaceru z Edmundem. Przemyślałam to wszystko co się wtedy działo i doszłam do wniosku,że tak być musiało. Że nie mogę polecieć. Może Aslan zobaczył to i uznał,że za mało uwagi poświęcam wojnie i król mnie rozkojarza dlatego zesłał tam tego Telmara by nam przerwać. Tak być musiało. Dlatego przez te dwa dni unikałam takich sytuacji z brunetem, choć trudno mi oderwać wzrok od jego cudnych oczu.

-Nie nic.-opowiedziałam najmłodszej, a ona spojrzała na brata. Nie potrafiłam odczytać z jej twarzy żadnych emocji czy zamiarów. Wydawało się,że piorunują wzrokiem mapy i pergaminy które przeglądałam. Świetnie, jeszcze tylko brakuje tego by uznali mnie za przepracowaną.

-Jesteś głodna?-szatynka najwyraźniej nigdy nie odpuszcza.

-Nie.- znów na siebie spojrzeli co mnie powoli zaczynało wkurzać.

-Może zmęczona?- dziewczyna spojrzała na mnie jak na największe biedactwo które nie potrafi o siebie zadbać.

-NIC MI NIE JEST!-krzyknęłam. Wymieniła spojrzenia z chłopakiem, a ja dostałam szału. Jednym ruchem ręki zepchnęłam wszystkie zwoje i mapy ze stołu na kamienną podłogę. Rozpuściłam moje jasne niemal białe włosy z kucyka, chwyciłam do ręki mój miecz i wybiegłam z komnaty. Usłyszałam za sobą krzyki Edmunda przez co przystanęłam na moment i obróciłam się w jego stronę.

-Przecież widzę,że coś stało. Kaspian był niemiły?-podszedł do mnie.

-Wszystko jest w porządku.-zapewniłam uparcie broniąc swojego zdania. Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy próbując odczytać mój nastrój. Niedoczekanie...

-Pani generał.-głos z tyłu przerwał tą chwile. Odskoczyłam od bruneta i skierowałam, wzrok na dowódce faunów.

-Tak?

-Kogo mamy wysłać na zwiady?

-Nie musicie nikogo. Miałam akurat ochotę się przewietrzyć więc sama chętnie pojadę.-oznajmiłam na co on tylko skinął głową dodając,że przygotuje konia i gdzieś poszedł. Kiedy już miałam pójść za nim król złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie.

-Jadę z tobą.-powiedział stanowczo.-Nie puszczę cię samej.

-Jak wasza wysokość chce.-wzruszyłam ramionami i razem wyszliśmy z kopca. Przed nim stał już owy faun z wielkim narnijskim rumakiem. Edmund wziął od niego wodze i gestem pokazał by zostawił nas samych. Wiedziałam o co mu chodzi, ale i tak uparcie próbowałam sama wsiąść na konia. Oczywiście musiało to skończyć się tak,że wylądowałam na ziemi obok rozbawionego króla. Muszę pożyczyć te schodki od Miraza.

-I z czego się król tak śmieję?- zapytałam ironicznie i wstałam, a on skrzywił się na wymieniony przeze mnie tytuł.

-Może ci pomóc?-wyszczerzył się do mnie.

-Byłoby miło.-chłopak położył swoje dłonie na mojej tali przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Podniósł mnie i już po chwili byłam na koniu. On usiadł za mną i chwycił wodze. Na widok mojego niezadowolonego spojrzenia uśmiechnął się triumfalnie. Objął mnie ramieniem i popędził konia.

                                                                                      ***

Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz