Rozdział 4 "Atak"

2.6K 70 42
                                    

POV. SOPHIA

Do naszego ataku na twierdzę Miraza została niecała godzina. Wszyscy chodzili jacyś poddenerwowani, poprawiali zbroje i ostrzyli miecze. Ja byłam tak zwaną Oazą Spokoju w tym tłumie nerwów. Ubrałam pełną zbroje oprócz hełmu. Nigdy go nie noszę. Wzięłam do ręki dwa miecze i zawiesiłam je przy pasie. Byłam gotowa.

Podczas mniejszej narady ustaliliśmy,że ja i Król Sprawiedliwy polecimy na gryfie by dać naszym oddziałom znak. Król Piotr, Kaspian i Królowa Zuzanna mieli również lecieć na tych fascynujących stworzeniach podobnie jak dowódcy poszczególnych oddziałów oprócz Filiasa i Gromojara którzy kierowali tymi co mają ukrywać się w lesie do czasu aż brama zostanie otwarta by mogli wbiec i nam pomóc.

Postanowiłam wyjść już z kopca i na polanie poszukać któregoś z władców by omówić ostatnie szczegóły. Niemal od razu natknęłam się na Króla Wielkiego.

-Słuchaj, idź do Edmunda i przygotujcie się, przypominam,że lecicie jako pierwsi.- powiedział nerwowo poprawiając pas.

-Dobrze. Niech wasza wysokość powie gryfom by się szykowały i znajdzie takiego co uniesie naszą dwójkę. - odpowiedziałam.

-O kwestię ciężaru się akurat nie martwię.- zmierzył mnie wzrokiem na co się zaśmiałam i ukłoniłam odchodząc. Kiedy szukałam Sprawiedliwego wiele stworzeń które zostawały w kopcu podchodziły do mnie życząc powodzenia. Wśród nich była sama Królowa Łucja. Do wyjazdu, a w moim przypadku wylotu pozostało dwadzieścia minut. Nagle zauważyłam tak dobrze znaną i uwielbianą przeze mnie postać. Mimo mroku i ciemności jakie panowały poznałabym go wszędzie.

-Filias- objęłam przyjaciela, a on odwzajemnił uścisk. Czułam się przy tym centaurze taka maleńka.

-Obiecaj,że będziesz na siebie uważać.- powiedział ciepło patrząc mi w oczy.  Czy ja mam mu to przyrzec?

-Tylko jeśli obiecasz mi to samo.- rzekłam i oboje się uśmiechnęliśmy.

-Obiecuję.-pocałował mnie po przyjacielsku w czoło.

-Obiecuję.

-Hej, Sophie!- obróciłam się i ujrzałam wysokiego bruneta o czekoladowych z lekkim odcieniem złota, tak niezauważalnym,że tylko ja go chyba dostrzegam. W skrócie stał za mną mój król. Przytuliłam Filiasa mam nadzieje,że nie po raz ostatni, a on ruszył w swoja stronę.

-Jesteś gotowa?- zapytał gdy podszedł do nas jakiś gryf.

-Jak zawsze.- moja szybka reakcja miała pokazać,że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

-Ej, wszystko będzie dobrze.- on jednak najwidoczniej wyczuł mój przecież tak dobrze ukryty lęk.

-Mam taką nadzieję, wasza wysokość.-zmarszczył brwi.

-Przecież prosiłem byś zwracała się do mnie po imieniu.- złapał mnie za rękę patrząc głęboko w oczy. Poddałam się chwili. Gapiłam się jak głupia w hipnotyzujące oczy króla które pochłaniały mnie całą . Wierciły dziurę w moich czarnych tęczówkach. Przybliżył się do mnie tak,że nasze twarze dzieliły centymetry i wtedy.... poczułam coś dziwnego.Coś jakby rozpychało się u mnie w środku, tylko co to jest i co do cholery we mnie robi?! Spuściłam wzrok i wyrwałam królowi moja dłoń.

-Najwyraźniej cię nie posłuchałam.

POV. EDMUND

Lecieliśmy trzymani przez gryfa... Ja i Sophia przytuleni do siebie gdy wielkie łapy stworzenia trzymały nas za boki. Dziewczyna cały czas unikała mojego wzroku i wyrywała mi się gdy próbowałem ją objąć, omal przy tym nie spadając. W końcu dostrzegliśmy zamek. Popatrzyłem na nią, a ona na moment spojrzała też na mnie i wyszeptała:

Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz