Rozdział 8 "Do samych gwiazd"

2.2K 76 91
                                    

POV. SOPHIA

Od wydarzenia w lesie minęły dwa dni. Czyli już pięć bez Filia. Jakim cudem ja jeszcze żyję? Kaspian i Król Piotr na szczęście już nie skaczą sobie do gardeł. Moja kostka jakoś magicznie wydobrzała, a po ranie nie ma prawie śladu. To pewnie przez ten magiczny wywar z ostrokrzewu. Można powiedzieć,że przez te dwa dni ja i Królowa Zuzanna poznałyśmy się trochę lepiej. Opowiadała mi o ich królestwie czyli tak zwanym innym świecie którego niestety nie mogłam znaleźć na żadnej mapie. Z tego co mówiła wynika,że jest ono naprawdę bardzo rozwinięte, mają na przykład... jakie to słowo, ach tak: me-cha-ni-czne konie. Jednak tam też trwa wojna. Tak więc dużo z nią rozmawiałam i przeszłam nawet na "ty". Niesamowite. Mimo,że do Edmunda dalej mówię "wasza wysokość" to do reszty ro0dzeństwa zwracam się już po imieniu. Bardzo im na tym zależy. Sprawiedliwemu rzecz jasna specjalnie robię na złość bo lubię patrzeć jak z irytacją i rozbawieniem mierzy mnie wzrokiem gdy użyję jego tytułu. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się,że on lubi tak na mnie patrzeć... Chociaż co ja gadam?! Na Aslana, co ta wojna ze mną robi?

-Sophie?-siedziałam sobie na trawiastych "balkonach twierdzy" jeszcze przed chwilą rozkoszując się chwilą ciszy  którą przerwał Kaspian.

-Tak.-odwróciłam się w jego stronę. Ciemno brązowa koszula zwisała z młodzieńca co w środku powodowało u mnie chichot. Jednak twarz pozostawiłam bez wyrazu.

-Czemu siedzisz tu sama?

-Cieszyłam się chwilą spokoju którą barbarzyńsko przerwałeś.-tym razem nie opanowałam śmiechu. Chłopak dołączył do mnie i gdyby ktoś teraz nas zobaczył pewnie uznałby,że zwariowaliśmy, bo śmialiśmy się iście przerażająco i maniakalnie. Jak dzieci...

-A ciebie co sprowadza do mnie?-zapytałam gdy wreszcie się opanowaliśmy.

-No... bo... Edmund cię szukał.- podrapał się po karku.

-Szukał?-zmarszczyłam brwi.

-Latał dosłownie po całym kopcu i pytał każdego czy cię czasem nie widział.- zaśmiał się znowu książę.

-Gdzie jest?- czułam,że muszę się dowiedzieć co takiego ważnego ma do mnie król Sprawiedliwy.

-W naszej komnacie.- powiedział szybko ciemnowłosy i razem ruszyliśmy w stronę pokoju.

Kiedy tam weszliśmy zobaczyłam Zuzannę i Edmunda siedzących na swoich łóżkach. Na nasz widok obydwoje się uśmiechnęli.

-To my może zostawimy was samych.- Zuza i książę wyglądali jakby zaraz mieli wybuchnąć śmiechem gdy opuszczali pomieszczenie po słowach królowej. Zmarszczyłam brwi czując,że coś jest tu nie tak. Nic jednak nie mówiąc podeszłam do Edmunda i usiadłam obok niego.

-Podobno mnie szukałeś.-zagadnęłam. Zrobił wielkie oczy i jego twarz ze szczerego uśmiechu zmieniła się w największe zdziwienie.

-Zuza, mówiła,że to ty chciałaś się spotkać ze mną.-zaczął zmieszany, a ja poczułam jak coś we mnie wybucha. Bez słowa zerwałam się z łóżka i podbiegłam do drzwi. Jednak przybyłam za późno bo usłyszałam jak ktoś przekręca klucz w nich i tym samym zamyka.

-Kaspianj otwieraj!!!-wrzasnęłam, ale odpowiedziały mi jedynie dwa głowy śmiejące się. Oparłam sie o drzwi i zsunęłam po nich.

-Czyli daliśmy się nabrać dwóm swatkom.- chłopak usiadła obok mnie. Z jego miny mogłam się domyślić,że jest mu głupio.

-Komu?- dałam mu do zrozumienia,że nie rozumiem tego dziwnego języka którego używa się w ich kraju.

-Nieważne.-machnął ręką i uśmiechnął się do mnie w TEN zniewalający sposób. Oczy mu błyszczały gdy lustrował wzrokiem moją twarz.

Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz