Rozdział 34 "Rozmowa"

1K 38 17
                                    

POV. SOPHIA

Nie chciałam się narzucać.

Zeszliśmy na ląd by tam spędzić noc i przy okazji móc znaleźć poszlaki mające pomóc w walce z mgłą. Walka z mgłą... Jak to w ogóle wygląda? Stoczyłam w życiu tysiące walk i bitew, ale ta chyba będzie bezwarunkowo najdziwaczniejsza ze wszystkich. A skoro ja tak mówię to taka jest prawda.

Wracając do obecnej sytuacji na statku... Kaspian, Łucja i reszta szybko wykryli w stu procentach uzasadnioną niechęć Edmunda kierowaną w stronę mojej osoby. Mimo to jakoś starali się nas pogodzić, ale ja już tracę nadzieję na to, że będzie jak kiedyś. Właściwie to nie będzie, nawet jak mi kiedyś jakimś cudem wybaczy to cały czas oboje będziemy mieli świadomość, że zrobiłam kiedyś coś złego. Tak jakby właśnie zamknęły się dwa różniące się rozdziały i do żadnego już nigdy nie mogłam powrócić. Pierwszy z nich skrywał to co dawniej nas łączyło, wszystkie te cudne chwile razem spędzona, pocałunki, pierwsze wzloty...

Za to drugi rozdział był krótki, ale mimo to wnosił dużo więcej niż tamten, a tak mi się przynajmniej wydaje. Skrywał sytuacje z ostatniej boleśnie pamiętnej nocy... Skrywał noc podczas której omal nie uśmierciłam kogoś kogo kocham. I myślę, że to właśnie przez ten rozdział do końca oszaleję, przecież tego nie zapomnę. Poczucie winy już na zawsze osiądzie we mnie i w każdej szczęśliwej chwili pełnej nadziei będzie przypominać o tym, że zupełnie świadoma swych czynów stałam ze sztyletem wycelowanym prosto w serce ukochanego. I w sumie niech tak będzie. Zasłużyłam.

-Nie wierzyłem, że to powiem, ale tęsknie za wciąż rozkojarzonym przez nią Edmundem.- niezbyt dyskretni Król Kaspian X i Królowa Łucja Dzielna szeptali za moimi plecami gdy schodziliśmy na piasek by rozejrzeć się po wyspie. Sprawiło to tylko, że poczułam się jeszcze gorzej.

-Byli dowodem na ciągłe istnienie szczęścia i miłości. Istną nadzieją...- przytaknęła czarnowłosemu dziewczyna znów niezbyt cicho. Edmund szedł niedaleko nich więc sama już nie wiem czy miałam się modlić by to usłyszał. Istniały dwie opcje. Pierwsza, jeszcze bardziej się naburmuszy i utwierdzi w przekonaniu, że to co było się skończyło i to nawet nie była miłość. I była też druga w którą skrycie wierzyłam choć wydawała się taka nieosiągalna... Druga czyli, że da mu to do myślenia i zrozumie, że wciąż jeszcze coś do mnie czuje, że warto dać nam szanse i nauczyć się żyć ze mną od nowa, ale od rozdziału na którym skończyliśmy. Było mi wszystko jedno gdzie to się wznowi, wszystko by on jednak całkowicie nie odszedł.

Jeszcze przecież nie zdążyłam mu powiedzieć, że go kocham.

Tak, teraz w mojej głowie pojawiła się myśl. Wydawała się taka szalona, ale przyrzekłam sobie, że okażę się prawdą. Przyrzekłam sama sobie, że zanim ponownie odejdzie, zanim stracę go NA ZAWSZE powiem mu to co myślę. Powiem mu, że go kocham.

POV. EDMUND

Czułem się szczerze fatalnie.

-Nie mów, że byli, przecież nadal są.- słowa Kaspiana jednocześnie mnie dołowały i uszczęśliwiały. Da się tak w ogóle?

-Wierzysz, że jej wybaczy?- odwróciłem wzrok gdy siostra spojrzała na mnie ukradkiem by nie było widać, że ich rozmowa strasznie mnie interesuje. Nie chciałem wychodzić na kogoś kto potrzebuje słów przyjaciół by podjąć decyzję, ale tak najwyraźniej wygląda moja smutna prawda. 

-Sądzę, że już to zrobił.- osłupiałem. Wybaczyłem jej? Umiałbym to zrobić zaledwie kilkanaście godzin po całym okropnym wydarzeniu?  Byłbym w stanie znów jej zaufać? Cholerna, chyba powinienem sam to wiedzieć skoro dotyczy mnie.

Kocham Sophie, ale... potrzebuję czasu. 

Spojrzałem na nią, szła przed Łucją i Kaspianem którzy nadal rozmawiali niezbyt dyskretnie zapewne wciąż o ich problemach pierwszej kolejności czyli jakby tu nas pogodzić.

Może też słyszała ich rozmowę...

Jeśli tak to może coś z tego słuchania wyniosła. Były trzy opcje. Pierwsza, podejdzie do mnie i spróbuje porozmawiać i wtedy ja nie będę wiedział co czynić, więc w gruncie rzeczy liczyłem, że ta opcja nie istnieje w jej umyśle. Druga, nie zrobi nic. Być może poczeka na lepszy moment, albo będzie czekać aż to ja zrobię pierwszy krok który tak bardzo chciałem zrobić. Zawsze chciałem być jej rycerzem lub jak ona to ujmuje królem, a teraz gdy jest czas by wyratować ją, a w tym NAS z "opresji" to nawet nie wiem jak się do tego zabrać. Podejść i tak po prostu zacząć rozmowę? A może od razu przytulić czy nawet pocałować? Istnieje ryzyko, że mnie odtrąci lecz chyba to ja powinien był to zrobić. 

Właśnie Edmund, ta dziewczyna chciała cię uśmiercić. - Słyszałem w głowie, ale sam nie wiem dlaczego chciałem się tego pozbyć choć dobrze wiedziałem, że ten głoś prawdopodobnego rozsądku mówił prawdę. Nauczyłem się go ignorować przez lata i żyć z nim na normalnych stosunkach. Spotykaliśmy się gdy mówił mi, że nie powinienem był starać się o Sophię z racji tego, że jestem królem, a ona generałem. Tłumaczył mi wtedy, że to wywoła skandal i takie tam. Kiedy byłem blisko trzy lata samotny i spragniony bliskości którą zapewniała mi ukochana chciał bym poszukał sobie innej panny w moim świecie i zapomniał o tej nastoletniej miłości lub ewentualnie grał na dwa fronty. Nigdy go nie słuchałem choć może momentami powinienem. Intuicja i serce wystarczyły by żyć i znaleźć drogę do tej jedynej. Walczyć, kochać i żyć. 

A może powinien był już za pierwszym razem go posłuchać i nigdy nie zakochać się w niej?

Chyba nie dałbym rady, o ile wciąż dobrze pamiętam to to było silniejsze ode mnie. Od każdego byłoby silniejsze. Sophia Ottis może nie była silna fizycznie, ale jej urok i charakter były silniejsze od niejednego człowieka obok którego jedynie stała.

I jak się okazuje jej demony są silniejsze od niej samej, a już na pewno ode mnie...

Może i jestem silny, ale ona sprawa, że tracę kontrolę.

I trzecia opcja, mianowicie po usłyszanych słowach przestanie w nas wierzyć. Nie chciałem, nie mogłem dopuścić do siebie tej myśli, że tak mogło by się stać. Przecież trzy lata temu obiecała mnie nie zapomnieć, nie mogłaby tak po prostu mnie skreślić. A może to ja skreśliłem ją wtedy gdy odmówiłem rozmowy?

Aslanie czemuż to mnie takie cos musiało spotkać? Dlaczego miłość do niej jest taka trudna?

A może to nie jej ani miłości wina tylko tego, że to ja jestem zbyt słaby by kochać naprawdę...

Nie mogę się jak na razie obwiniać o za dużo bo wyjdę na desperata. W końcu to ona chciała mnie zabić. Można się w tym wszystkim nieźle pogubić, ale już trudno.Zakochałem się, za późno.

Nie wiem czy będę w stanie jej to wybaczyć, nie wiem czy dam radę jej jeszcze zaufać, ale wiem, że na pewno będę o nas walczyć. Słowo króla.

.....................................................................................................................................

Witajcie, witajcie, witajcie.

Przepraszam, że dawno nie było rozdziału.

Dzisiejszy jest za to zapewne wyjaśnieniami choć znając wszystko co napisałam t będą one skomplikowane. Cóż... Tak Aslan chciał.

Do zobaczenia.

                                                                                                                     Onryo0

Wasza Wysokość /Edmund Pevensie/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz