Na życzenie Misha_Nicholls tak późno bo się zaczytałam u Impalabelle
Dalej nie dochodzi do mnie to że destiel jest kanonem nie jestem w stanie przyjąć tej informacji do mojego umysłu
Zbliżamy się do półfinału tego ff, jeszcze kilka rozdziałów i będziemy dokładnie w połowie, bo to jest część 16 na, uwaga, 36 😌
Chyba dwa rozdziały wcześniej był bardzo ważny cytat z jednego z moich ukochanych filmów, tutaj też będzie nawiązanko, jak ktoś znajdzie to ma mój wieczny szacunek
Enjoy kiddos
===
I na chuj mu to było?
Czemu podejmował takie decyzje pod wpływem chwili, na długo przed terminem i żałował, gdy musiał stanąć przed konsekwencjami? Nie uczył się na błędach? Idiota. Kretyn. Zdebilniały baran.
Po jakiego chuja zaprosił Castiela na swój występ z okazji rocznicy założenia szkoły?
Nie dość, że stresował się tym gównem, powtarzając tekst, który miał zaśpiewać do znudzenia, chodząc na próby i oszczędzając głos (co, niestety, wiązało się z chwilowym ograniczeniem seksu), to w dodatku miał w tym samym okresie ostatnie szkolne egzaminy, które musiał zdać jak najlepiej, jeśli kiedykolwiek zdecydowałby się na studia. Nigdy tego nie rozważał, sądził, że i tak nie będą mieli pieniędzy, a wykształcony z ich rodziny będzie tylko Sam, ale...przez Casa podniosła mu się trochę samoocena. Może udałoby mu się kiedyś dostać na jakieś stypendium? Niekoniecznie zaraz po liceum, musiał wciąż opiekować się bratem, ale może kiedyś by mu się to udało? Grunt, że musiał się uczyć. DUŻO uczyć. Gdyby miał normalną pracę, taką jak kiedyś, gdy tyrał na dwie zmiany, nigdy by się nie wyrobił. To nie kwestia organizacji, jak pieprzą starsze pokolenia, ale czasu. Na szczęście teraz jeszcze trochę go miał.
Ostatni egzamin miał dzisiaj, dwa dni przed występem-pierdolona matematyka-i zamierzał zaraz po wyjściu ze szkoły jechać do Casa, by trochę się u niego zrelaksować. Brunet wiedział, jak wielkie ma teraz urwanie głowy i spokojnie dawał mu trochę przestrzeni, ale nie mógł nie przyjeżdżać w nieskończoność, nawet nie ze względu na Novaka, a na siebie. Aktor był poniekąd jego największym oparciem, kiedy przychodziło do stresu i chociaż nie rozumiał, dlaczego tak się działo, nie chciał z tym walczyć.
Nie miał czasu usiąść, więc stał oparty o blat, jedząc grzankę bez talerza i popijając szybko kawą, którą trzymał w tej samej ręce-w drugiej miał telefon, powtarzał ostatnie wzory i właściwości, mamrocząc pod nosem. Gdyby trochę bardziej się przyłożył na początku roku, teraz miałby to wszystko w małym paluszku, ale najpierw była praca, a później Cas i zarywanie szkoły, żeby brunet mógł wbijać go w materac przez kilka godzin z małymi przerwami.
Sam przetarł oczy i ziewnął, wchodząc do kuchni-był w jednej ze swoich wielkich bluz, a to oznaczało, że się nie wyspał i ma wyjebane na cały świat. Mruknął coś do brata na dzień dobry i pochylił się nad miską owsianki, którą Dean zdążył mu na szybko przygotować.
-Nie zdążę cię zawieźć, masz jeszcze miesięczny?-blondyn uniósł wzrok znad ekranu telefonu, kończąc grzankę poprzez wepchnięcie sobie połowy naraz do ust i popiciu kawą. Piętnastolatek pokiwał smętnie głową.-Jadę dzisiaj popołudniu do Casa, zamów sobie pizzę, pieniądze są w salonie. Wrócę wieczorem, więc nie musisz się zamykać.
CZYTASZ
Chłopcy W Moim Wieku || bxb, sugar daddy
FanficKiedy osiemnastoletni, pozbawiony pracy Dean Winchester musi szybko znaleźć sposób na zarobienie pieniędzy na utrzymanie brata, a los podrzuca mu pod nos miejscowego bogacza, o dekadę starszego od niego aktora, Castiela Novaka, nie waha się ani chwi...