how many nights have you wished someone would stay?

3K 188 268
                                    

Kocham komentarze nie

Jeszcze tylko jeden rozdział i będziemy równo w połowie tego ff, a więc przyszła pora na punkt zwrotny w relacji naszej kochanej dwójki idiotów 😌

Występ Deana był pierwszym, co wymyśliłam w tym ff, a i tak jakoś nie jestem z niego zadowolona ale cóż bywa

Mam nadzieję że u wszystkich jakoś to życie idzie

Stay safe kids

Enjoy

===

Jeżeli chodziło o szkolne uroczystości, zwłaszcza obowiązkowe, tyczyło się ich kilka zasad.

Po pierwsze, jeśli były w godzinach lekcji-zajebiście. Kto woli biologię od jasełek? Fizykę od jarmarku, na którym można kupić dobre pierniczki? Chemię od apelu na temat ferii, szafek, tego, że w łazienkach wiecznie są znajdowane pety, a kanalizacja się zapchała, bo ktoś w panice wypieprzył całe opakowanie dragów do kibla, który wcześniej dzielnie przyjął stu uczniów po tym, jak na stołówce podawali fasolkę?

Jeśli zaś nie były w czasie lekcji-Boże, kurwa, broń. Komu chce się wracać do szkoły po zajęciach? Kto chce iść na jakieś nieistotne gówno w trakcie wolnego, piątkowego wieczoru? Oczywiście, jedne obchody zazwyczaj były w czasie lekcji, ale to były te nudne i skrócone wersje. Te ważniejsze i ciekawe były dla dorosłych, którzy mogli przyjść po skończeniu pracy.

Po drugie, jak nie dawali jedzenia, to chuja nie uroczystość. Zawsze musiały być jakieś ciasteczka, jakieś pierniki, chociażby paluszki, kurwa mać. I woda w baniakach, bo ludzie mdleli jak Osioł na widok strzały w dupie Shreka.

Po trzecie, przemowy dyrektorów to było pierdolone zło. Pieprzyli sami nie wiedzieli o czym, robili dramatyczne pauzy i dziękowali wszystkim gościom za przybycie. Jebana farsa. Słuchać się tego nie dało po pierwszym roku, a Dean kończył ostatni. Zawsze brzmieli tak samo.

Po czwarte, związane z punktem trzecim, nagłośnienie auli było po prostu żałosne. Mikrofony się wyłączały, brzmiały jak zepsuta mikrofalówka wykaszlująca twój zjarany popcorn, spec od technologii miał szesnaście lat i nie radził sobie z presją a nauczyciel informatyki nie umiał nawet włączyć prezentacji. Szkoły publiczne mogły go w dupę pocałować, nigdy, kurwa, więcej.

I ostatnie, najbardziej zauważalne.

Widownia.

Pierwszaki przysypiały w pierwszych ławkach-drugoklasiści już myśleli, że złapali pana Boga za nogi i to tak przy kolanach, więc sobie śmieszkowali. Trzecia klasa zawsze była zjarana i patrzyła tępo na scenę, nie ogarniając, kiedy był koniec. A czwarta miała już naprawdę dość życia i wisiało im czy tu będą, czy nie. Krócej można powiedzieć, że widownia była...niezbyt zainteresowana tematem. Nawet ci urzędnicy. Połowa z nich już myślała o tym do której kochanki zadzwonić, gdy wyjdą, żeby ktoś im porządnie obciągnął po tych cholernych nudach.

I w tym wszystkim był on-przejawiający delikatne zainteresowanie, skoro miał być na scenie, nieśmiałą nadzieję na to, że ktoś będzie zwracał na nich uwagę i w pizdu dużo stresu. Nie było ciekawie, patrząc przez pryzmat tego, jak bardzo ściskał mu się żołądek i trzęsły ręce.

A Casa wciąż nie było.

Liczył, że brunet przyjdzie przed wszystkimi, zawoła go gdzieś na bok, by nikt ich nie widział i życzy mu powodzenia-może go przytuli, może powie, że wszystko wyjdzie świetnie, a on przestanie się tak denerwować, kiedy aktor byłby obok. Ale pierwsi goście przyszli, kolejni też-siadali tłuste, urzędniackie zadki na krzesłach, gdy on czekał za sceną, a Casa nie było.

Chłopcy W Moim Wieku || bxb, sugar daddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz