comfortable silence is so overrated

3.2K 190 167
                                    

Kojarzycie to uczucie, kiedy sprawdzacie wyniki egzaminu, może matury, czy dostaliście się do wymarzonej szkoły, czy zdacie z matmy-i w tamtej chwili wydaje wam się, że to najbardziej stresujący moment waszego życia, że od tej decyzji, nie podejmowanej przez was samych, zależy tak wiele, że nigdy więcej nie będziecie się stresować niczym innym?

Będziecie.

Oj, będziecie.

Życie to jeden wielki ciąg stresu. Za dzieciaka baliście się ciemności, żab czy duchów, w wieku nastoletnim przychodziły spóźnione okresy, egzaminy co tydzień, zdjęcia, które miały nie pojawić się w internecie, a jakimś cudem się pojawiły-później matura, wybór studiów, trzeba znaleźć nowych znajomych, trzeba sobie radzić samemu. Kiedy dostajesz dyplom do ręki, myślisz, że najgorsze za tobą, że te dwanaście lat w tym beznadziejnym systemie edukacji i studia, za które przepłaciłeś to wszystko, czym życie może cię zgnoić, aż tu nagle pojawia się dorosłość. Kamień Syzyfa spada, przy okazji miażdżąc ci stopę, ty znowu oglądasz bajki, by cokolwiek poczuć, nostalgicznie słuchasz starych zespołów i zdajesz sobie sprawę, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś, schodzisz z tej pierdolonej góry i wciągasz ten cholerny głaz z powrotem, bo na szczycie czeka cię trzydziestka, trzeba się ustatkować, trzeba kogoś znaleźć, a rodzice chcą wnuków. Kiedy kamień spada po raz drugi, masz kryzys wieku średniego, zaprzeczasz faktom, własnemu peselowi, odbiciu w lustrze, sprzedajesz dom, którego jeszcze nie zdążyłeś spłacić i wyjeżdżasz surfować na Hawajach, dopóki kasa ci się nie skończy. A później żyjesz już tylko osiągnięciami swoich dzieci, pchasz pieprzony głaz w górę, by zobaczyć ze szczytu ukończenie liceum, studia, narodziny wnuków, bo twoje kamienie milowe już dawno się skończyły, z systemu rok-w-rok-coś-ciekawego przechodzisz do co-dekadę-zmieniam-kolor-ścian-w-kuchni, a kapitalizm wmawia ci, że miałeś dobre życie, bo rozsądnie wybrałeś studia, pracowałeś przez czterdzieści lat i dwadzieścia żyłeś na emeryturze za minimalną krajową, jakby na tym to wszystko polegało.

Cas nie był do tego stworzony.

Wybrał taki zawód, żeby nie skończyć jak reszta, z hipoteką na trzy dekady, pracą w urzędzie miasta, w którym się urodził, domkiem na przedmieściach i dwójką bachorów, które prędzej czy później nazwałyby go staruchem i spierdoliły z domu. No ale jasne, każdy chciałby być bogaty-tysiące studentów czuje się jak Wilk z Wallstreet, kiedy pójdą na ekonomię, setki przepadają na prawie i polityce, a on jakoś tu był. Wierzył w siebie dość mocno, by dotrzeć aż tutaj i żył jak stonka, siedział cicho, nie wychylał się i wpierdalał kartofle. Nie musiał pracować codziennie, nie musiał martwić się o rachunki i, jeśli czasem był samotny, wolał być samotny w willi z basenem, niż mieszkanku z karaluchami przy dzielnicy narkomanów. Przynajmniej sobie pożyje.

A jednak czasem wolałby być tym biednym dwudziestolatkiem, wynajmującym kawalerkę z kolegą historykiem, byle nie użerać się z gorszymi aspektami bogactwa.

-Bela, nie przesadzaj. Strasznie dramatyzujesz.

-DRAMATYZUJĘ? JA DRAMATYZUJĘ?-Talbot darła mu się do słuchawki, gdy robił sobie drugie śniadanie.-Przez jebany MIESIĄC ledwo przez typa oddychasz, nagle on potrzebuje pomocy, ty lecisz do niego jak naćpana księżniczka i wszystko jest w porządku? To jest, kurwa, chore, Castiel, nie będziesz mi wmawiał, że dramatyzuję!

-Potrzebował mojej pomocy.-odparł spokojnie, oblizując palec z masła orzechowego.-Nie oświadczam mu się, tylko...rozmawiamy. Znaczy, czekam, aż będzie chciał pogadać.

-Więc jesteś na każde jego zawołanie, rzucasz wszystko, co udało ci się odbudować i sądzisz, że to okay? Ten facet może zniszczyć twoją karierę w ciągu sekundy, jak możesz tak ryzykować?!

Chłopcy W Moim Wieku || bxb, sugar daddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz