Rozdział 24. ODBIERZ TEN CHOLERNY TELEFON!!!!

158 17 61
                                    

Pov:Amsterdam

- Kurwa! Sergio ty śmieciu! Odbieraj! - wrzeszczałam do słuchawki. - Zawsze kiedy cie potrzebuje to cie nie ma! - wrzasnęłam odkładając słuchawkę.

Usiadłam na krześle i rozpłakałam się. Zadawałam se jedno proste pytanie: w co ja się wpakowalam?Nagle zadzwonil telefon. Podniosłam słuchawkę i usłyszałam głos Sergia.

- Przepraszam....

- Nie rób tak więcej! Siedź tam na dupie! W razie czego przyśle ci kogoś.

- Odzyskałem Marsylie. Jest cały I zdrowy. A Raquel ogłuszyłem.

- Najważniejsze, że Marsylia żyje.

- Cos się stało, że dzwonisz? - zapytał.

- Arturito, zabił Oslo - powiedziałam rozplakujac się.

Zapadła cisza. Żadno z nas się nie odzywało.

- Jestes? - zapytał.

- Tak - otarlam łzy i wyprostowalam się, przez co syknęłam z bólu.

- Chciałbym być teraz przy tobie...

- Jeszcze parę dni lub godzin, a wyjdę z tego koszmaru i się zobaczymy - uśmiechnęłam się do siebie pod nosem.

- Racja

- Co mam zrobić z Arturitem?

- Nie zabijaj go, ale możesz go uszkodzić. Np rozetnij mu scyzorykiem dłoń.

- Dobry pomysł - zaśmiałam się.

- Zadzwonię za parę godzin, lub szybciej. Trzymaj się... W razie czego dzwoń. Policja nie powinna się u mnie zjawić.

- Jasne. Kocham cie... - powiedziałam i odłożyłam słuchawkę.

Otarlam łzy i uśmiechnęłam się do siebie pod nosem, wyszłam z biura. Na korytarzu zauważyłam Floryde prowadząca Arturito.

- Zostawił mi go. Rozmawiałam z profesorem. Powiedział mi, co z nim mam zrobić.

- No dobra. Zaufam Ci - puściła do mnie oczko i zostawiła Arturito pod moją opieką.

- Zapraszam do biura - uśmiechnęłam się wrednie.

Pov:Profesor

- To co robimy? - spytał mnie Marsylia.

- Nalej mi cydru. Nie wytrzymam już.

- Ale jak będzie nagła sytuacja?! Coś się wydarzy??

- Berlin będzie musiał pomoc Amsterdam. I lej tego cydru, bo nie wytrzymam!

- Nie! Nie możesz teraz pić cydru!

- Amsterdam sobie poradzi. To silna babka. Ufam jej i wierzę. Poza tym w mennicy jest jeszcze Berlin. Poradzą sobie.

- Kochasz Amsterdam? - rzucił prosto z mostu.

Spojrzałem na niego i odpowiedziałem:

- Emm...

- Tak czy nie?

- Kocham ja....

- Jeżeli ja kochasz to znaczy też, że nie chcesz, aby zginęła.

- No nie chce...

- Więc ogarnij dupe i nie chlej teraz! Po napadzie jak będziesz już na prywatnej wyspie z Amsterdam to się wtedy możesz najebac! Ale nie teraz! W tej mennicy są Twoi ludzie! Twoja rodzina!

Kamera! Akcja! Napad!? [część 1] ZAKONCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz